Dobrze, że mamy Natalię Kaczmarek – chciałoby się powiedzieć. Najlepsza z polskich biegaczek nie dopuściła do tego, żeby polska sztafeta 4×400 zakończyła rywalizację w mistrzostwach Europy bez medalu. Na ostatniej prostej wyprzedziła zawodniczki z Belgii oraz Wielkiej Brytanii. Nasz zespół miał zatem srebro, a złoto trafiło do Holandii. Femke Bol i spółce wygrana przyszła łatwiej, niż byśmy tego chcieli. Ale Aniołki Matusińskiego i tak mogą być zadowolone – bo po nieudanych MŚ wróciły jako drużyna na medalową ścieżkę.
Gdybyśmy wzięli najlepsze wyniki z biegów indywidualnych z tego sezonu – to wyszłoby nam, że to Polki, a nie Holenderki, były zdecydowanymi faworytkami do zdobycia złotego medalu ME. No ale cóż, bieg sztafetowy rządzi się własnymi prawami. Świadczy o to choćby postawa Belgijek, które nie mają żadnej gwiazdy, a jednak dzisiaj szły po podium – dopóki na ostatnich metrach ataku nie przeprowadziła Natalia Kaczmarek.
Belgia, Wielka Brytania, Polska i Holandia – te reprezentacje liczyły się w walce o medale. Przed ostatnią zmianą prowadziły Brytyjki, drugie miejsce zajmowały Belgijki. Ale strata Holenderek i Polek nie była zbyt duża. Co sprawiało, że Femke Bol nie mogła mieć żadnych problemów z zapewnieniem swojej drużynie zwycięstwa. Ona na europejskie realia jest po prostu zbyt mocna.
Ale oczywiście – ani przez moment nie zwątpiliśmy, że Natalia Kaczmarek też zrobi swoje. Na ostatniej prostej “połknęła” biegaczki z Belgii i Wielkiej Brytanii. I zapewniła całej drużynie srebrny medal. – Dużo mnie kosztował ten bieg – opowiadała Polka po starcie przed kamerami TVP Sport. – Liczyłam, że będę mogła rywalizować z Femke, ale kiedy otrzymałam pałeczkę po niej, wiedziałam, że będzie ciężko. Ona wygrała bieg indywidualny, więc raczej potrzebowałam mieć nad nią mały zapas. Bardzo się jednak cieszymy, że mamy to drugie miejsce.
Na dobrą sprawę – mimo tego, że o krążek nie było łatwo, byliśmy świadkami naprawdę dobrego biegu Polek. Wystarczy rzut oka na międzyczasy:
https://twitter.com/t_wieczorek/status/1561089847397437441
Tak naprawdę każda z Polek zanotowała bardzo solidny wynik. Cóż, Holenderkom wypada powiedzieć tylko kultowe “na następnych zawodach cię pokonam”.
Nie tylko Aniołki
Sobota była dniem, podczas którego oczekiwaliśmy przede wszystkim medali Aniołków oraz Katarzyny Zdziebło. Natomiast podium Anny Wielgosz? W taki scenariusz miałaby problemy uwierzyć pewnie nawet sama zawodniczka. Tak to jednak wygląda, że mistrzostwa Europy w Monachium raz za razem przynoszą nam miłe niespodzianki. Polka jeszcze przed ostatnią prostą wyścigu na 800 metrów znajdowała się dość daleko za liderującymi zawodniczkami. Ale fantastycznie zaatakowała na ostatnich metrach. I wywalczyła, wyszarpała brązowy krążek.
Dla Wielgosz to zdecydowanie największy sukces w karierze. Polka nigdy nie należała do światowej czołówki, w tym roku skończy zresztą 29 lat. W ostatnich miesiącach zyskiwała jednak życiową formę. Bieg w Monachium był jej drugim w karierze, podczas którego zeszła poniżej 2 minut. Nie zdziwimy się, jeśli w kończących sezon mityngach pokusi się jeszcze o poprawienie życiówki.
Na razie ma jednak medal mistrzostw Europy. Tego samego nie może powiedzieć o sobie Alicja Konieczek. Kolejna z polskich lekkoatletek też jednak zasłużyła na brawa. Bo rywalizację w biegu na 3000 metrów z przeszkodami zakończyła na świetnym, czwartym miejscu.
Nie ma co, żeńska część polskiej reprezentacji pokazuje w ostatnich dniach klasę.
Fot. Newspix.pl