Miano pięciokrotnego mistrza świata stawia w roli faworyta na mistrzostwach Europy, ale nawet Paweł Fajdek ma prawo mieć gorszy dzień. Polak zakończył rywalizację w konkursie młociarzy poza podium. To była zła wiadomość – ale dobrą zapewnił Wojciech Nowicki, który sięgnął po złoty medal. Na koniec dnia srebro dołożyła jeszcze Adrianna Sułek, która nie tylko wygrała walkę z większością rywalek, ale i kontuzją!
Mogliśmy mieć pewne wątpliwości, co do występów polskich biegaczy i biegaczek. Wiedzieliśmy, że polscy tyczkarze czy kulomioci nie będą mieli łatwej drogi do sukcesu na mistrzostwach Europy, co się zresztą potwierdziło. Jeśli jednak chodzi o młot – żadne negatywne scenariusze nie rysowały nam się w głowie. W czwartkowy wieczór byliśmy wręcz pewni, że jeden z Polaków sięgnie po złoty medal.
Co prawda europejska stawka do najsłabszych nie należy. Ba, większość zawodników, która dzisiaj liczyła się w walce o podium, była również w czołówce igrzysk olimpijskich oraz niedawnych mistrzostw globu. Eivind Henriksen, Quentin Bigot, Mychajło Kochan czy Bence Halász – ta trójka jak najbardziej mogła zakręcić się w granicy 80 metrów. Ale żeby pokonać Polaków? Szansa na to nie wydawała się wysoka.
Choć oczywiście – w konkurencjach technicznych zawsze może dojść do niespodzianek.
Złoto było, ale i wpadka
Szczególnie wtedy, kiedy zawodnik spali początkowe trzy rzuty. Najlepiej zawsze ustawić sobie zawody, rzucając stosunkowo daleko już w pierwszej próbie. Tego dokonał Wojciech Nowicki. Wynikiem 78.95 z miejsca zapewnił sobie lokatę w czołówce zawodów. Gorzej to wyglądało u Fajdka – on trafił w siatkę. W drugiej próbie pierwszy z Polaków się poprawił, przekraczając 80 metrów, a Paweł ponownie zepsuł rzut.
Zaczęła się zatem nerwówka. Szczególnie że na pierwsze miejsce awansował w międzyczasie Bence Halász, który rzucił aż 80.92. Świetnie pokazał się też Kochan – 78.48 metrów zapewniało mu trzecie miejsce.
Polacy nie mieli zatem łatwo, ale Fajdek na szczęście się wyratował. Wynik 78.43 zapewnił mu pozostanie w rywalizacji, jak i miejsce w czołówce. Swoje zrobił też Henriksen, który po udanym rzucie przegrywał tylko z Węgrem i Nowickim (79.43). Generalnie – byliśmy świadkami kapitalnego konkursu. Podobnie zresztą jak w Eugene. Młociarze znowu się spisali.
Jedyne co się nie zgadzało, to miejsca Polaków. Wtedy, kiedy to było jednak najważniejsze, prawdziwą petardę odpalił Nowicki. Dokładnie 82 metry – taki wynik osiągnął w przedostatniej kolejce! I niemal zapewnił sobie złoty medal. Bo wiedzieliśmy, że jedynym zawodnikiem, którego stać na jeszcze lepsze rzucanie, jest Paweł Fajdek.
Ale niestety to nie był dzień pięciokrotnego mistrza świata. Nie dobił do granicy 80 metra i przegrał z Henriksenem, Halaszem, no i kolegą z reprezentacji. Czwarte miejsce oczywiście nikogo nie cieszyło, ale tegoroczny sezon Fajdka i tak zostanie zapisany jako bardzo udany. Impreza w Monachium tego nie przekreśli.
Złoto koniec końców i tak zostało w Polsce, za sprawą niezawodnego Wojtka Nowickiego.
Wyszarpany medal
To była droga przez mękę Adrianny Sułek. Polka męczyła się z kontuzją przez niemal cały okres rywalizacji w siedmioboju. Ale ani myślała odpuszczać, (nawet kiedy Piotr Małachowski w studiu TVP sugerował, że mistrzostwa Europy nie są imprezą, dla której warto podejmować wielkie ryzyko). Polka postawiła sprawę jasno – ona zna swoje ciało najlepiej i będzie wiedziała, czy musi zrezygnować ze startu, czy może walczyć. No i walczyła – nawet kiedy biegi wychodziły jej średnio, wszystko nadrabiała w konkurencjach technicznych.
Polka przede wszystkim – jeszcze w środę – pokazała się znakomicie w skoku wzwyż, ale też nie pozwoliła sobie na gorszy występ w rzucie oszczepem czy skoku w dal. Powiemy więcej – ustanowiła trzy nowe życiówki! Przed ostatnią konkurencją, biegiem na 800 metrów, jej sytuacja była niezła, bo zajmowała czwarte miejsce. Czwarte, dopóki z zawodów nagle nie wycofała się faworytka do srebra Anouk Vetter! Wtedy Polka awansowała na “wirtualne podium”. Przed nią – pozą nieosiągalną Nafissatou Thiam – była tylko Annik Kalin ze Szwajcarii, a w walce o medal liczyła się jeszcze Noor Vidts.
Zadanie Sułek było proste – w biegu na 800 metrów odrobić 3 sekundy straty do Kalin oraz obronić 4 sekundy przewagi nad Vidts. Generalnie nic trudnego, ale dla zdrowej Polki. Pytanie, które należało sobie postawić, brzmiało – czy kontuzja nie wejdzie jej w drogę?
Jak się okazało – nie weszła. Polka wyglądała świetnie, tak jakby po urazie nie było już śladu. Bieg wygrała niezwykle spokojnie, przecinając linię mety tuż przed Vidts. I nie tylko utrzymała trzecie miejsce, ale też awansowała na drugie!
To kolejny krążek seniorskiej imprezy Sułek, która została w tym roku wicemistrzynią świata na hali. Co tu dużo gadać – ta dziewczyna potrafi walczyć. I choć medal mistrzostw Europy to raczej nagroda pocieszenia – bo wiemy, że Adrianna celuje bardzo wysoko i chce sięgać po laury najważniejszych imprez – to trudno tej nagrody nie docenić. Szczególnie biorąc pod uwagę okoliczności.
Cel jest oczywiście taki, żeby za dwa lata w Paryżu Adrianna Sułek nie tylko walczyła o podium, ale wyrwała złoty medal Nafissatou Thiam. Jej możliwości sięgają naprawdę wysoko. Potwierdzała to przez cały tegoroczny sezon. Potwierdziła to też dzisiaj.
Czytaj także:
Fot. Newspix.pl