Zwykły Polak piętnasty dzień sierpnia utożsamia ze świętem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, Włosi za to nazywają ten dzień “Ferragosto”, czyli wakacje Augusta, niegdyś obrzęd wywodzący się z tradycji pogańskiej, a współcześnie dodatkowy dzień wolny i to taki pełny beztroskiej zabawy. Fajerwerki, kolorowe drinki i inne szmery-bajery. No i właśnie taką szmero-bajerową zabawę Napoli urządziło sobie w meczu z Hellasem Verona, a jednym z najgłośniejszych balangowiczów był Piotr Zieliński.
Latem neapolitańczycy gruntownie przemeblowali swój skład. Kampanię opuściło kilka ważnych – niekiedy nawet ikonicznych – postaci, a w królestwie Aurelio De Laurentiisa nastały czasy niepewności, może nawet największej od lat. Luciano Spaletti i jego ekipa mieli świadomość jednego – nastroje uspokoi show z Hellasem na otwarcie sezonu Serie A. Oczekiwania spełnili. Wygrali pewnie. Strzelili pięć bramek. Kilka z nich w naprawdę imprezowym klimacie, przez co dwa stracone gole mogą postrzegać jedynie w roli małej plamy na koszuli po wylanym na nią drinku – wyschnie do aftera.
Hellas Verona – Napoli 2:5. Zabawa po neapolitańsku
Jasne jak słońce na włoskim letnim niebie było to, że Napoli przejmie inicjatywę. Że ta kapela wbije na rajzę, żeby puszczać swoje hity. I bawić się w najlepsze. Jednak w pierwszej połowie goście z południa Włoch wydawali się nieco spięci, podpierali ściany, zamiast bujać się na parkiecie. Niby mieli ogromną przewagę w posiadaniu piłki i często oddawali strzały, ale ciągle brakowało skuteczności, takiego porządnego huknięcia. Choć i efektywność przyszła z czasem, bo pierwszą część spotkania „Azzurri” kończyli wynikiem 2:1 po bramkach Kwaraccheliego i Osimhena.
Prawdziwa impreza rozpoczęła się jednak z opóźnieniem – dopiero w drugiej połowie. Fantazji porwać dał się przede wszystkim Piotr Zieliński. Polak idealnie wykorzystał miejsce na parkiecie, które otwierającym podaniem wskazał mu strzelec pierwszej bramki Kwaracchelia – Lorenzo Montipo przekonał się, jak imprezują ludzie z kraju znad Wisły, bo Zieliński załadował gola. Ba, już w pierwszej połowie Zielu podrygiwał rytmicznie. Tańczył z obrońcami Hellasu. Posyłał świetne penetrujące piłki. Oddał nawet niezwykle groźny strzał z okolic dwudziestego metra.
Fajnie, że tak zaczyna sezon, bo ostatnie pół roku miał wyjątkowo słabe, latem wypychano go do Anglii, ale najwyraźniej pewne rachunki z włoską piłką ma jeszcze nierozliczone. I dobrze, bo zbliża się mundial, a w im lepszej formie będzie dwudziestoośmioletni pomocnik, tym lepiej dla Czesława Michniewicza i spółki.
Ale dobra, pitu-pitu, a Napoli hasało dalej. Najpierw idealnym plasowanym strzałem spoza pola karnego popisał się inny wyznawca słowiańskiej kultury świętowania, Stanislav Lobotka, a następnie bramkę na 5:2 wbił wpuszczony z opóźnieniem na imprezową salę Marco Politano, który sfinalizował iście brazylijską akcję, poprzedzoną idealnym podaniem Victora Osimhena. Napoli, jak to dobrze bawiący się imprezowicze, nie chciało nawet słyszeć, że trzeba gasić światła, zawijać się na chatę i kłaść się do wyra. Przez ogromną część spotkania przebywało na połowie przeciwników, co idealnie obrazują statystyki – 66% posiadania piłki, 25 strzałów w tym osiem celnych. Prawdziwa włoska fiesta!
Na tym tle Hellas wypadł kiepsko. Przez dłuższą część balangi stał przy barze, popijał nieśmiało jednego drinka, tylko od czasu do czasu poszedł potańczyć – momentami z satysfakcjonującym skutkiem, bo w końcu przez chwilę wygrywał 1:0, a później dopadł rywala przy stanie 2:2, no ale, co z tego, skoro skończyło się łomotem 2:5 (Paweł Dawidowicz nie zawinił szczególnie przy żadnej ze straconych bramek, ale trudno przy takim wyniku pozytywnie ocenić występ środkowego obrońcy), dalszym zamulaniem i perspektywą bolesnego po-imprezowego kaca. Napoli za to dalej może świętować piętnastego sierpnia i choć przez chwilę żyć w myśl dewizy La dolce vita. Przez chwilę, bo wiadomo, jak to już bywa z tymi piłkarskimi imprezami w Neapolu…
Hellas Verona – Napoli 2:5
Lasagna 29’; .Henry 48’ – Kwaracchelia 37’; Osimhen 45+3’; Zieliński 55’; Lobotka 65’; Politano 79’
Fot. Newspix