Reklama

“Polskie kluby lekceważą drużyny z Islandii. Dystans się skraca”

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

11 sierpnia 2022, 10:16 • 11 min czytania 41 komentarzy

Po meczu Lecha, komentatorzy dyskutowali o grze i realizator puścił nagle kibiców, którzy po prawej stronie zadaszonej trybuny żywiołowo dyskutują z piłkarzami. Bardzo urzekło to komentatorów! O, jest rozmowa z drużyną, są kibice, którzy wymagają. Bardzo im się to podobało i mówili, że chcieliby zobaczyć takie obrazki też na Islandii. Czasami, kiedy drużyny islandzkie zaliczają blamaż, brakuje im tego – opowiada nam żyjący na Islandii Piotr Giedyk, który wnikliwie śledzi tamtejszy futbol i prowadzi profil “Piłkarska Islandia” w mediach społecznościowych.

“Polskie kluby lekceważą drużyny z Islandii. Dystans się skraca”

Jak Vikingur zagra w Poznaniu? Czy Islandczycy żyją realną szansą na awans do Ligi Konferencji? Jak zadbano o poprawę rankingu UEFA i czy wydłużenie ligi przynosi efekty? Oto wszystko, co powinniście wiedzieć przed rewanżem “Kolejorza” z Vikingurem z perspektywy rywala polskiej drużyny. 

Po meczu Lecha z Vikingurem odbiór w Polsce był jednoznaczny: kompromitacja, wstyd, żenada. A jak ty, wnikliwy obserwator islandzkiej piłki, patrzysz na ten wynik? 

Przed pierwszym meczem uczulałem kibiców Lecha, żeby nie popadali w hurraoptymizm, bo to nie będzie łatwe starcie. Sam pisałem o tym, że jeśli Vikingur zepnie się na 80-90% swojego potencjału, to stać go na korzystny wynik, czyli minimalną wygraną. Oczywiście – dla Lecha to może być kompromitacja, ale uważam, że to nie był w Reykjaviku zdecydowany faworyt. Zagrali słabo, Vikingur zasłużenie wygrał. Jak Pogoń rywalizowała z KR, nie miałem większych nadziei, bo widziałem, jak KR nie radzi sobie w lidze, jakie ma problemy. Nie dawałem większych szans, wręcz prognozowałem wysoką porażkę. Vikingur to jednak zupełnie inny zespół. Przed pierwszym meczem czułem, że może uda się wygrać – i tak się stało. 

Co się mówi na Islandii przed tym rewanżem? 

Reklama

Jest spore ciśnienie na to, że Vikingur może przejść dalej. Upatruje się nawet szans na historyczny awans do fazy grupowej Ligi Konferencji – szczególnie po losowaniu potencjalnego przeciwnika w czwartej rundzie. To dla Vikingura dodatkowa motywacja, od czerwca fajnie grają w europejskich pucharach. Najpierw udane preeliminacje do Ligi Mistrzów, później dwumecz z Malmoe, przegrany minimalnie po skandalu sędziowskim w Szwecji, następnie kolejne fajne mecze. Do tej pory nie mówiło się otwarcie, że Vikingur ma jakieś szanse w pucharach i może celować w fazę grupową. Głośniej mówił o tym choćby Breidablik, który przegrał w tamtym tygodniu z tureckim zespołem 1:3 i raczej im się nie uda. Vikingur stać na niespodziankę, bo to jednak byłaby niespodzianka, jeśli pokonałby Lecha. Wiele osób ma nadzieję na korzystny wynik i na awans. Przed Vikingurem ciężki mecz, bo to inny kaliber, w Poznaniu będzie o wiele trudniej, by grać tak, jak Vikingur lubi. Ale nie sądzę, że ustawią autobus. Nie będą bronić wyniku z Reykjaviku, będą chcieli strzelić bramkę w Poznaniu. Sam jestem ciekaw, jak to wyjdzie. 

Po pierwszym meczu można wysnuć wniosek, że Vikingur ma dużą łatwość w szybkim przechodzeniu z obrony do konkretnego ataku. Zakładam, że Islandczycy będą czekali na kontry, potrafią je wyprowadzać. 

Tak. Zdziwię się, jeśli zagrają defensywnie. Nie pasowałoby to do menedżera Arnara i całej drużyny. Myślę, że szczególnie w pierwszej połowie będą grać podobny mecz do tego, jaki widzieliśmy w zeszły czwartek. Raczej będzie to dość odważny styl – oczywiście jak na islandzkie realia. Będzie im zależeć na tym, by dołożyć jedną bramkę, wtedy będzie spokojniej o wynik z tyłu. 

Do tej pory wszystko układa się analogicznie, jak dwumecz ze Stjarnan – Lech faworytem, Lech zawodzi i przegrywa na Islandii 0:1. Media na wyspie wspominają ten mecz?

Było to wspominane, ale bardziej jako ciekawostka, czy to przy transmisji islandzkiego kanału czy w islandzkich mediach. Tak tylko w formie anegdoty, że już udało się raz wyeliminować Lecha. Nie przywiązują do tego zbyt dużej wagi, nie pokazują powtórek, było to dość dawno, osiem lat temu. Stjarnan było inną ekipą niż teraz, a w islandzkim futbolu sporo przez ten czas się zmieniło. 

To zapytam o inną ciekawostkę – islandzka telewizja zachwycała się tym, jak polscy kibice opieprzają swoich piłkarzy, do czego doszło po obu meczach pucharowych z udziałem naszych drużyn na Islandii.

Reklama

Tak, było to po meczu Lecha, komentatorzy dyskutowali o grze i realizator puścił nagle kibiców Lecha, którzy po prawej stronie zadaszonej trybuny żywiołowo dyskutują z piłkarzami. Bardzo urzekło to komentatorów! O, jest rozmowa z drużyną, są kibice, którzy wymagają. Bardzo im się to podobało i mówili, że chcieliby zobaczyć takie obrazki też na Islandii. Czasami, kiedy drużyny islandzkie zaliczają blamaż, brakuje im tego.

Jak rozumiem – na Islandii taki zwyczaj nie funkcjonuje, to inny styl kibicowania. 

Tak, raczej nie ma takich zachowań. Bardzo rzadko zdarzają się jakieś poważniejsze ekscesy. To dla nich coś nowego, taki obrazek. To było też po meczu KR z Pogonią, ale wtedy nie przywiązali do tego wagi. A po meczu z Lechem była reakcja, wywołało to dyskusję.

Jeśli chodzi o kibiców – przylecą do Poznania? Na Euro 2016 dali się poznać jako niezwykle zmobilizowana grupa. 

Z tego, co wiem, wybierają się do Poznania. W Malmoe byli w dziewięćdziesiąt osób. Fajny doping, fajnie się zorganizowali. Już co najmniej kilkadziesiąt osób zadeklarowało wyjazd. Nie wiem, czy to będzie jeszcze większa liczba, czy taka skromna – choć jak na islandzkie warunki całkiem niezła. Vikingur to nie jest czołowy klub w stolicy. Powiedziałbym, że kibicowsko to trzecia siła w Reykjaviku. Stać ich na wsparcie 30-60 osób.

Jak w ogóle wygląda scena kibicowska w Reykjaviku? W najwyższej lidze większość stanowią kluby ze stolicy. Jeśli ktoś interesuje się piłką, to chodzi tylko na mecze swojej drużyny? Czy są sympatycy sportu, którzy kibicują wielu ekipom z Reykjaviku? 

Raczej wynika to z tego, w jakiej dzielnicy jest dany klub i komu kibicuje okolica, społeczność. Kibicuje się swoim drużynom. Nie ma tak, że kibic Valuru pójdzie wspierać KR, jest to rozbite po dzielnicach, chociaż akurat KR, który ma teraz kryzys, był do niedawna klubem ściągającym cały Reykjavik i okolice. Teraz trochę się pozmieniało. W tym momencie najpopularniejszym klubem w stolicy jest Valur. Jest też KR, który jest bardzo popularny. Fjolnir to bardzo dzielnicowy klub, Leiknir – to samo, nawet wręcz osiedlowy klub z dzielnicy Breidholt, czyli tak zwanego stołecznego getta. W niższych ligach sytuacja wygląda podobnie. Kibice raczej skupiają się na swoich klubach w okolicy. Oni są zresztą bardzo mocno zżyci z tymi klubami, bo to i piłka nożna, i czasami inne dyscypliny, przez cały rok posyłają do tych klubów swoje dzieci. Są też organizowane rozmaite spotkania czy małe festiwale dla kibiców. Pod koniec roku na sylwestra to kluby piłkarskie sprzedają pirotechnikę lokalnej społeczności. Istnieje mały wyścig, który klub sprzeda więcej pirotechniki w danym roku. To bardziej więc mocne przywiązanie lokalne. Nie ma czegoś takiego, że Breidablik czy Vikingur grają w eliminacjach, więc kibice Valuru im kibicują, bo to islandzkie zespoły. Raczej trzyma się kciuki, ale jak u nas – Breidablik przegrał, to już cieniutko, słabiutko. Oczywiście, miał ciężkiego rywala, ale nie ma takiego mitycznego solidaryzowania się, bo gra klub z Islandii, więc wszyscy kibicujemy. W 2014 roku Stjarnan miał spore wsparcie, szczególnie jak w czwartej rundzie gralł z Interem Mediolan. Ale to była sytuacja wyjątkowa, bo Stjarnan to jednak mały klubik, sprawił niespodziankę. Na co dzień wygląda to tak, że wspiera się lokalne drużyny, a jeśli za inne trzyma się kciuki, to po cichu. 

Rozmawia się przy tym o rankingu UEFA? U nas to ostatnio dość gorący temat. A liga islandzka notuje świetny wynik w tym sezonie. 

Islandzkie zespoły zdobyły do tej pory najwięcej punktów ze wszystkich, oprócz Rosji, która dostała punkty z urzędu. Dużo się o tym mówi od dwóch-trzech lat. W pewnym momencie, jak Islandia spadła w rankingu na niższe miejsca, prawie na dno, to w całym kraju społeczność piłkarska zaczęła żywo dyskutować, co należy zrobić, żeby wyjść z tego i poprawić sytuację. Naciska się na kluby, żeby poprawiły wyniki, bo pięć-sześć lat temu punktowały nieźle, szczególnie FH Hafnarfjordur osiągał dobre rezultaty. Przyszły ostantnio jednak trzy-cztery lata posuchy.

W tym roku celem minimum było to, żeby Breidablik i Vikingur dotarły do trzeciej rundy. A więc cel minimum już osiągnito. Fazę grupową Ligi Konferencji stawia się jako realne wyzwanie. Już w zeszłym roku nieźle się zaprezentował Breidablik, kiedy bez problemu wygrał z luksemburskim klubem później zasłużenie wyeliminował Austrię Wiedeń, ale na końcu trafił na szkockie Aberdeen, z którym było ciężej. To silna drużyna, na papierze ciekawszy zespół niż Vikingur, który jest mistrzem.

No i udało się. Islandia wyszła z tego dołka.

Sporo się o tym mówi. Ten sezon już teraz jest okrzyknięty sukcesem, bo z powrotem udało się dotrzeć do trzeciej rundy. Znowu Islandia będzie miała cztery drużyny w kwalifikacjach do europejskich pucharów, a nie trzy, bo przez gorsze wyniki straciła jeden zespół. To głównie motywowało do ogólnokrajowej dyskusji na ten temat. Vikingur ma udaną kampanię, a przy okazji leci niezła kasa. Zarobił już ponad 900 tysięcy euro. Może dla polskich klubów nie jest to jakaś pokaźna kwota, ale dla klubu z Islandii to istotny zastrzyk pieniędzy. Na pewno fajnie to zagospodarują. 

Żeby pokazać skalę – jaki roczny budżet ma Vikingur?

Vikingur nie jest bogatym klubem na tle innych na Islandii. Finansowo na pewno Breidablik go prześciga. Też Valur, FH. To czwarta albo piąta siła, jeśli chodzi o finanse. Budżet roczny? Mniej więcej jest to od 2,5 do 3,5 miliona euro. 

Czyli już na poziomie trzeciej rundy jesteś w stanie pokryć bardzo dużą część tego budżetu. Mówiłeś o tym, że kiedy były gorsze wyniki w pucharach, rozpętała się szeroka dyskusja – a czy poszły za nią jakieś reformy? 

Przyszły po okresie pandemii, która przydusiła islandzki futbol, obostrzenia sanitarne bardzo przeszkodziły rozgrywkom i klubom finansowo – jak na całym świecie, ale jednak islandzka piłka mocno to odczuła. Jakie poczyniono reformy? W tym roku jest pierwszy sezon reformy ligowej, kiedy wydłużono sezon – nie trwa on już od maja do końca września, a od kwietnia do końca października. Jest runda zasadnicza, a później podział na grupy – mistrzowską i spadkową. Rozgrywa się więc, jak do tej pory, 22 kolejki ligowe, a później pięć kolejek rund finałowych. To nieznaczne wydłużenie, tylko pięć kolejek więcej, ktoś powie, że to niedużo, jednak jest to pierwszy taki krok. W ten sposób władze badają, jak te drużyny będą wyglądały, jak poradzą sobie kluby, czy nie przeszkodzi im pogoda. Jest trend, by wydłużać sezon. Docelowo myślę, że będzie on wydłużony od marca do listopada. 

Od Kownackiego do Sekulskiego, czyli ze skąpstwa w desperację?

Do tej pory sezon ligowy był dość krótki, ale to nie tak, że w piłkę gra się na Islandii tylko przez te kilka miesięcy, bo gra się przez właściwie cały rok. Okres przygotowawczy jest za długi, to bez sensu, władze to zauważyły. Jest tak – listopad, jedyny miesiąc, kiedy piłkarze mają urlopy. W grudniu są wznawiane treningi i odbywają się pierwsze mecze towarzyskie. Styczeń-luty to regionalne puchary. W połowie lutego puchar ligi. W marcu kluby wyjeżdżają na zagraniczne zgrupowania – prawie wszystkie, z trzech lig. To wszystko jest takie granie na pół gwizdka, bo ciężko oczekiwać od zawodników, że będą grali na sto procent w pucharze ligi czy regionalnych pucharach. Dlatego stawia się na wydłużenie sezonu ligowego. Ponadto kluby coraz bardziej stawiają na profesjonalizację. Dla klubów w ekstraklasie priorytetem dla piłkarza ma być gra w piłkę, nawet jeśli jest na półzawodowym kontrakcie. Niemalże codziennie trenuje, piłka nożna to numer jeden, jeśli chodzi o jego zajęcie. Zaplecze, przygotowania do meczów, do sezonu – to wszystko się bardzo rozwinęło. Są pierwsze efekty. 

W Vikingurze też są piłkarze, którzy dziś zagrają z Lechem, a we wtorek byli w pracy? 

Jest paru takich zawodników, natomiast trzeba pamiętać, że jeśli oni pracują, to ta ich praca – w przetwórni, kancelarii, gdziekolwiek – jest dodatkiem po treningach, o ile w ciągu dnia znajdą na nią czas. To nie jest tak, że jakiś piłkarz jest pracownikiem magazynu, więc idzie tam w ciągu dnia i dopiero po pracy idzie pokopać w ramach hobby. Priorytetem są treningi, a nie praca. To dodatek. Jeśli nie ma czasu na pracę, jak na przykład teraz, gdy jest wylot do Poznania – po prostu nie pracują. Wszystko jest zawarte w odpowiedni sposób w umowach, że piłkarz ma się skupiać na piłce nożnej, a praca nie jest na pełny etat. 

Czyli to nie tak, że siedzą od ósmej do szesnastej w banku, a potem jadą na trening. 

Nie, nie. Takie sytuacje są po części na drugim i trzecim poziomie rozgrywkowym, lecz na pewno nie w ekstraklasie i w czołówce zaplecza. Tam naprawdę profesjonalnie podchodzi się do futbolu. 

KR po dwumeczu z Pogonią zapowiedział bardzo duże zmiany. Co konkretnie? 

Poproszono kibiców o wsparcie, żeby nie odwracali się, byli z klubem w ciężkim okresie. Przypomniano wszystkim, jak utytułowany jest KR, ile lat historii ma na swoim koncie. Kryzys był jednak dotkliwy. Jeśli chodzi o wyniki sportowe – trochę się ogarnęli, KR zaczął wygrywać. Sam klub? Zachęcono społeczność tym, że za rok-dwa będzie nowoczesny, przebudowany stadion, do tego najnowsze obiekty treningowe i zaplecze do szkolenia młodzieży. Odważnie zapowiedziano, że wrócą do czasów świetności i odbiją się od bylejakości. Pomimo mistrzostwa w 2019 roku, mocno podupadli. Inne drużyny przeskoczyły ich finansowo i pod względem profesjonalizacji. KR został trochę w lesie. Jest zapowiedź zmian i jak to w Islandii – myślę, że do nich dojdzie. Stać ich na odbudowę i powrót do islandzkiego topu. 

Puentując – masz jakąś prywatną teorię, dlaczego polskim drużynom tak słabo idzie na Islandii? Na papierze jest ogromna różnica i teoretycznie powinno iść łatwo. A jest ciężko. 

Być może dlatego, że polskie kluby trochę lekceważą te drużyny z Islandii. Przepaść pomiędzy islandzkim futbolem a polskim będzie się skracała z każdym rokiem. Futbol na Islandii idzie mocno do przodu. Tak samo jest pewnie w innych krajach, gdzie kluby uznawane są za amatorskie, za tak zwanych ogórów i kelnerów. To się zmienia. Nie śledzę uważnie polskiej piłki od paru lat, ale myślę, że dystans się skraca. Mamy namacalne dowody, bo wyniki mówią same za siebie. Druga sprawa – może zmiana klimatu? W Polsce cieplutkie lato, na Islandii w tym roku w ogóle nie ma letniej pogody, warunki są raczej jesienne. Murawa jest tutaj sztuczna, aczkolwiek Pogoń grała na trawiastej. Nie mam jednej teorii, dlaczego polskie drużyny wtapiają na Islandii. Najistotniejsze jest chyba to, że islandzkie kluby są lekceważone. Myśli się, że będzie spacerek, polecą, nastukają amatorom, a później jest zdziwienie i zaskoczenie. 

WIĘCEJ O MECZU LECHA Z VIKINGUREM:

fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Liga Konferencji

Komentarze

41 komentarzy

Loading...