Wisła Kraków pokonała 1:0 Arkę Gdynia w hicie trzeciej kolejki 1. ligi. Mecz nie stał na najwyższym poziomie, a najważniejszymi wydarzeniami spotkania okazały się dwie czerwone kartki otrzymane przez zawodników żółto-niebieskich. One ustawiły starcie i wynik, bowiem jedynego gola po rzucie karnym zdobył Michał Żyro.
Łącznie Wisła Kraków i Arka Gdynia spędziły w Ekstraklasie 98 sezonów. Dla Białej Gwiazdy nadrzędnym celem od dwóch miesięcy jest jak najszybszy powrót do elity. Ten sam cel przyświeca żółto-niebieskim od spadku w 2020 roku. Nic więc dziwnego, że starcie obu drużyn było zapowiadane jako hitowe. Przed meczem ekipy startowały z tej samej pozycji wyjściowej, jednak zdobyte cztery punkty wywoływały inne doznania w Małopolsce i nad Bałtykiem.
W inauguracyjnej kolejce Biała Gwiazda w marnym stylu zremisowała bezbramkowo z Sandecją Nowy Sączy, by tydzień później bez większych problemów rozprawić się z Resovią (2:0). Arka natomiast dominowała zarówno przez większość zwycięskiej potyczki z Podbeskidziem Bielsko-Biała (1:0), jak i w rywalizacji z Zagłębiem Sosnowiec. Ekipa znad Brynicy, mimo że nie oddała żadnego celnego strzału w meczu, zdołała urwać punkt gdynianom. Nic więc dziwnego, że trener Ryszard Tarasiewicz nieco zdenerwował się na pytanie o spotkanie z Zagłębiem. – Zostawmy ten mecz. Nie mówmy o nim więcej. Skupmy się na spotkaniu z Wisłą Kraków – uciął krótko szkoleniowiec, który w drugiej kolejce z bliska oglądał, jak jego piłkarze marnują 17 okazji bramkowych.
Krewki Ekwadorczyk
Z jednej strony trener mógł być zły na piłkarzy. Z drugiej kibice mogą mieć wiele pretensji do szkoleniowca. Tarasiewicz w okresie przygotowawczym postawił bardzo mocno na przygotowanie fizyczne. W wyniku tego Arka wygląda bardzo słabo na początku spotkań. Gdynianie są wyraźnie wolniejsi od rywali, często spóźnieni i zwykle rozpoczynają mecze w głębokiej defensywie. Tak było również w Krakowie. 34-letni Michael Pereira bez większych problemów potrafił zostawić na kilku metrach Przemysława Stolca czy Bartosza Rymaniaka. Niemniej jednak w dłuższej perspektywie Wisła nie potrafiła z tego skorzystać.
Z biegiem czasu Arka zaczęła dochodzić do głosu, tak jak działo się w innych meczach. Tym razem nie zdołała przejąć inicjatywy. Szybko sama narobiła sobie problemów. Christian Aleman, którego mogło zabraknąć składzie, bowiem nie czuł się najlepiej przed spotkaniem, dał się sprowokować Ivanowi Jeliciowi-Balcie. Chorwat lekko go odepchnął, a w odwecie Ekwadorczyk zaatakował go pięściami. Błyskawicznie wyleciał z boiska za czerwoną kartkę.
Czy diametralnie zmienił się obraz spotkania? Nie.
Weselny klimat
Wisła nadal w ofensywie biła głową w mur. Miała ogromne problemy z wykreowaniem sobie dogodnej bramkowej okazji. Arka natomiast umiejętnie wychodziła spod pressingu miejscowych. Co z tego? Po godzinie gry ponownie rzuciła sobie kłodę pod nogi.
Mateusz Młyński, który w sobotę nie miał łatwego życia przeciwko swoim byłym kolegom, często był faulowany i leżał na murawie, oddał strzał zza pola karne. Uderzenie ręką zatrzymał Michał Marcjanik i po interwencji systemu VAR sędzia Przybył podyktował rzut karny, który bez problemów na gola wykorzystał Michał Żyro. Dodatkowo arbiter ukarał obrońcę drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką, wobec czego gdynianie musieli odrabiać straty w dziewiątkę.
Wydawałoby się, że to niemożliwe. Jednak mając przewagę dwóch zawodników, Biała Gwiazda robiła wiele, by tak się stało. Można by przypuszczać, że Wisła powinna zdominować grę i zdobyć kolejne bramki. A gdzieżby! Było raczej “pikum pakum” jak to mawiał Jacek Gmoch. Piłkarze Wisły zaczęli podawać piłkę w rytm weselnej piosenki: – Na lewo, na prawo, w górę i w dół. Zagrania w poprzek, które nic nie wnosiły, kolejne faule i kartki obrzydziły i tak przeciętne widowisko. Nawet kibice widzieli ten minimalizm i swoje niezadowolenie okazywali gwizdami.
Dla Wisły Kraków jednak cel uświęca środki. A nim w sobotę było zwycięstwo, co udało się osiągnąć. Mimo dość marnego startu w sezon, w trzech meczach zdobyła siedem punktów, nie straciła żadnego gola i awansowała na pozycję wicelidera. Natomiast Tarasiewiczowi przybyło kolejnych powodów do zmartwień. Arka przecieka w coraz większej liczbie miejsc, a sama załoga tworzy kolejne dziury. W takich warunkach nie tylko w Wiśle gdynianie mogą zatonąć, mając nawet tak dobrego ratownika jak Kacper Krzepisz. Bramkarz ponownie był jednym z najlepszych piłkarzy żółto-niebieskich na boisku. To jednak za mało, by myśleć o awansie do Ekstraklasy.
Wisła Kraków – Arka Gdynia 1:0 (0:0)
Bramka: Żyro 59′ z karnego
WIĘCEJ O I LIDZE:
- Resovia bierze młodzieżowca z Legii Warszawa
- Miesiąc przerwy po faulu kolegi z zespołu. Popis głupoty Bartosza Kwietnia
- Transfery bramkarzy w 1. lidze. Jeden do Tychów, drugi do Azerbejdżanu?
Fot. Newspix