Wczoraj z USA rozegrali bardzo słaby mecz, a w ostatnim secie – wręcz beznadziejny. Ekipa z Ameryki Północnej rozjechała naszych siatkarzy, nie dając im żadnych szans. Nie funkcjonowało przyjęcie, atak, a jeśli przeżywaliśmy zrywy, to i tak za chwilę oddawaliśmy zyskane punkty. Dziś było już jednak zupełnie inaczej i w spotkaniu o brąz Ligi Narodów Polacy w trzech szybkich setach pokonali Włochów, ekipę gospodarzy.
Po wczorajszej bolesnej porażce z Amerykanami Nikola Grbić zareagował… nie reagując. W meczu z Włochami postawił na dokładnie taką samą szóstkę jak z Iranem (ćwierćfinał) i USA (półfinał). Jego decyzja się obroniła – bo z trzech spotkań w turnieju finałowym, to te dzisiejsze w wykonaniu Polaków było zdecydowanie najlepsze. A przecież przeciw sobie mieli nie tylko ekipę mistrzów Europy, ale też miejscowych fanów na trybunach, wspierających swoich rodaków.
Nasi siatkarze niespecjalnie się jednak tym wszystkim przejęli.
Pierwszy set początkowo był wyrównany, przez jakiś czas graliśmy punkt za punkt. Gdy jednak zaczynaliśmy pisać o tym, że stanęły naprzeciw siebie dwie wyrównane ekipy, Polacy odskoczyli, dzięki kilkupunktowym seriom, świetnej zagrywce i błędom rywali, którzy nagle zaczęli mylić się znacznie częściej niż wcześniej. Nasi siatkarze nie pozwolili im już odrobić strat, a partię wygrali do 16. I wyglądali, jakby tylko się nakręcali. Zwłaszcza Kamil Semeniuk, on w pierwszym secie grał fenomenalnie. Pięć punktów zanotował atakiem, dobrze pracował blokiem i dokładał do tego naprawdę solidne zagrywki.
Druga partia była jednak najbardziej wyrównana. Początkowo to Włosi odskoczyli, nawet na cztery punkty. Polacy pokazali jednak coś, czego zdecydowanie zabrakło im w meczu z USA – że nie przejmują się nieudanymi zagraniami. Po każdym takim szybko przechodzili do porządku dziennego, w ogóle nie roztrząsając tego, co się wydarzyło. Włosi tym razem jednak się nie posypali i o każdy punkt trzeba było się solidnie napocić. I chyba tego potu nieco więcej wylali finalnie Polacy, którzy – po ataku Kurka, dziś znacznie lepszego niż wczoraj – wygrali i tego seta, 25:23.
Trzecia partia? Właściwie można by napisać, że wyglądał częściowo jak pierwsza, a częściowo jak druga. Nawet wynik plasuje ją niemalże idealnie pomiędzy – Polacy wygrali do 20. Do stanu 12:12 było jeszcze równo, wtedy jednak nasi zawodnicy zaczęli odskakiwać, w dużej mierze dzięki świetnej zagrywce, która dziś funkcjonowała naprawdę doskonale. Ale też jedno trzeba napisać – po tak bolesnej porażce jak wczoraj Biało-Czerwoni bardzo szybko stanęli na nogi i w trudnym meczu zagrali znakomicie. Tu wypada docenić zdolności motywacyjne Nikoli Grbicia. Bo zapewne w dużej mierze to właśnie dzięki nim mamy kolejny medal Ligi Narodów.
Kolejny, bo odkąd rozgrywki te zastąpiły Ligę Światową, Polacy na cztery edycje trzykrotnie stali na podium. Tylko w pierwszej edycji, w 2018 roku, nas na nim zabrakło. Rok później zdobyliśmy brązowy medal, a w 2021 byliśmy srebrni. Teraz dołożyliśmy do tego kolejny brąz. I choć apetyty mieliśmy nawet na złoto, to jednak każdy krążek międzynarodowej imprezy wypada szanować.
Zwłaszcza, że to ekipa, która pod wodzą Nikoli Grbicia dopiero się buduje. I obyśmy na mistrzostwach świata zobaczyli już nie tylko fundamenty, ale pięknie wykończoną budowlę.
Włochy – Polska 0:3 (16:25, 23:25, 20:25)
Fot. Newspix