Na starcie zobaczyliśmy dziś w nocy parę gwiazd polskiej lekkoatletyki. Maria Andrejczyk, Patryk Dobek, Natalia Kaczmarek czy Anna Kiełbasińska to nie były oczywiście przypadkowe nazwiska. Ale niestety – tylko ostatnia z tego grona uchroniła się przed odpadnięciem z rywalizacji i awansowała do finału mistrzostw świata w swojej konkurencji. To nie był udany dzień w Eugene dla naszych reprezentantów.
Szczególnie że mówimy o samych medalistach igrzysk z Tokio. Maria Andrejczyk do MŚ przystępowała jako wicemistrzyni olimpijska. W normalnych warunkach miałaby zatem prawo myśleć o kolejnym krążku wielkiej imprezy. Tylko, że warunki akurat normalne nie były. Bo Polka w ostatnich miesiącach walczyła z kontuzjami (co w jej przypadku nie jest niczym nowym). I sam fakt, że poleciała do Stanów Zjednoczonych, należało uznać za sukces. Cudownego powrotu do formy jednak nie było.
Andrejczyk zakończyła eliminacje z najlepszym rzutem wynoszącym 55.47 metrów. Nie mogło jej to zagwarantować awansu do piątkowego finału. Nawet mimo tego, że poziom kobiecego oszczepu w ostatnich miesiącach nie jest zbyt wysoki (dziś tylko trzy zawodniczki uporały się z granicą 60 metrów).
Kolejni medaliści bez awansu
Polka sobie zatem nie poradziła, więc liczyliśmy, że większe szczęście dopisze polskim biegaczom. W eliminacjach biegu na 800 metrów mieliśmy zobaczyć aż trzech Biało-Czerwonych. Michała Borkowskiego, Patryka Sieradzkiego oraz Patryka Dobka. Najwięcej obiecywaliśmy sobie oczywiście po ostatnim, który w tym sezonie zaliczył już przyzwoite 1:44.49.
Ale niestety – Dobek nie był nawet bliski pokonania rywali w swoim biegu. Zakończył go na przedostatnim miejscu z czasem 1:46.80. Jeszcze gorzej zaprezentowali się wspomniani Borkowski i Sieradzki (kolejno 1:47.61 oraz 1:48.78). No i cóż, na dystansie 800 metrów, który w przeszłości przynosił nam tyle powodów do radości, nie zobaczymy żadnego Polaka nawet na etapie półfinałów.
Awans do tej fazy rywalizacji parę dni temu zapewniły sobie natomiast Anna Kiełbasińska oraz Natalia Kaczmarek. W przypadku polskich sprinterek żadnych wątpliwości nie było – wiedzieliśmy, że są w formie i stać je na wiele. Pierwsza do akcji wkroczyła Kiełbasińska. Zawodniczka Grupy Sportowej ORLEN zajęła trzecie miejsce w swoim biegu z czasem 50.65. Chciałoby się powiedzieć: przeciętnym jak na swoje możliwości. Bo w ostatnich miesiącach wielokrotnie biegała szybciej. Inna sprawa, że to wystarczyło do awansu do finału.
Mniej szczęścia miała natomiast Kaczmarek. Jej półfinałowy czas (51.34) był na tyle dużym rozczarowaniem, że komentujący bieg Przemysław Babiarz spekulował, że Polkę mogła złapać jakaś choroba. Bo jakim cudem pobiegła tak wolno i zajęła dopiero piąte miejsce? Sama Kaczmarek szybko jednak rozwiała wątpliwości. Przed kamerami TVP Sport przyznała, że nie ma do siebie pretensji. Przypomniała też, że ma wciąż tylko 24 lata i wierzy, że najlepsze jeszcze przed nią.
Cóż, z jednej strony trudno się z nią nie zgodzić. Z drugiej – Polka pokazywała się w trwającym sezonie z rewelacyjnej strony. Poniżej 51 sekund schodziła bez najmniejszych problemów. Zastanawialiśmy się nawet, czy jako druga polska zawodniczka w historii upora się z magiczną granicą 50 sekund. Jeszcze w eliminacjach zresztą pobiegła świetnie (50.24). Tak naprawdę trudno zrozumieć, co dzisiaj poszło nie tak.
To być może po prostu nie był bieg Natalii Kaczmarek. No i trudno. Na medal indywidualny musi poczekać przynajmniej do mistrzostw Europy. A teraz wypada skupić się na sztafecie 4×400.
Bez Kerleya i faworyta na 800 metrów
W nocy z środy na czwartek byliśmy świadkami dwóch finałów. Rywalizację na 3000 metrów z przeszkodami wygrała Norah Jeruto z Kazachstanu, a złoto w rzucie dyskiem pań trafiło do Bin Feng z Chin. Doszły do nas też dwie nienajlepsze informacje. W Eugene nie zobaczymy już najszybszego człowieka świata – złoty medalista w biegu na 100 metrów Fred Kerley wycofał się z rywalizacji w sztafecie 4×400 z powodu kontuzji. Problemy zdrowotne wykluczyły również biegającego na dystansie dwóch kółek Maxa Burgina. Szkoda, bo to zaledwie 20-letni biegacz, który w tym sezonie wykręcił już świetne 1:43.52.
Kolejne emocje podczas mistrzostw świata w Eugene czekają nas w nocy z czwartku na piątek. Około godziny 2:05 do akcji wkroczą oszczepnicy. Potem – jeśli chodzi o Polaków – zobaczymy tylko Annę Wielgosz, która wystartuje w eliminacjach na 800 metrów.
Fot. Newspix.pl