Reklama

Znakomite Polki. Sułek czwarta z rekordem Polski, Ennaoui piąta na MŚ!

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

19 lipca 2022, 07:31 • 7 min czytania 11 komentarzy

Adrianna Sułek zrobiła swoje. Nie stanęła co prawda na podium mistrzostw świata, ale pobiła 37-letni rekord Polski w siedmioboju i zanotowała wynik, który… w każdych poprzednich mistrzostwach dałby jej medal. Świetnie zaprezentowała się też Sofia Ennaoui. Polka wracająca w tym sezonie do rywalizacji po wielu problemach zdrowotnych jest od dziś piątą zawodniczką świata w biegu na 1500 metrów. 

Znakomite Polki. Sułek czwarta z rekordem Polski, Ennaoui piąta na MŚ!

Rekord!

37 lat to w sporcie kilka epok, całe generacje. Jeśli rekord jest nie do pobicia tak długo, znaczy to, że jak na swoje warunki – kraju, kontynentu czy nawet świata – jest wybitny. Małgorzata Nowak w 1985 roku zapewne nie przypuszczała, że jej rezultat (6616 punktów) tak długo będzie się utrzymywał na szczycie polskich tabel. Nie mogła tego przewidzieć tym bardziej, że był to jej drugi rekord kraju w tamtym sezonie. Nawet jeśli niekoniecznie spodziewała się, że szybko pojawi się zawodniczka od niej lepsza, to mogła oczekiwać, że sama ten wynik poprawi.

Jednak jej się to nie udało. I nikomu po niej. Aż do dziś.

A przecież to nie tak, że nie mieliśmy naprawdę utalentowanych siedmioboistek. W 2009 roku na podium mistrzostw świata stała Kamila Chudzik, ale ona nigdy w karierze nie przekroczyła nawet 6500 punktów.  Dwa sezony później z wynikiem 6544 oczek brązowy medal zdobywała Karolina Tymińska, choć dowiedziała się o tym dopiero po pięciu latach, gdy medal za doping odebrano Tatjanie Czernowej. Była też Urszula Włodarczyk, medalistka halowych MŚ i mistrzostw Europy na stadionie, dwukrotnie (2000 i 2004) czwarta na igrzyskach olimpijskich. Jej rekord życiowy to 6542 punkty.

Reklama

Orlen baner

Piszemy o tym wszystkim, by uświadomić wam jedno – zrobić wynik powyżej 6600 punktów w siedmioboju to naprawdę trudna sztuka. A to dlatego, że złożyć musi się na to wszystko, no cóż, siedem konkurencji. Słabszy wynik w chociażby jednej może wyeliminować cię z walki o medale czy rekordy. Jeśli przydarzą ci się trzy niezaliczone próby w skoku dal czy wzwyż, odpadasz z rywalizacji całkowicie, bo już na nic nie masz szans. Utrzymać równą formę przez wszystkie siedem konkurencji to wielka umiejętność. Tym bardziej, jeśli to forma przekraczająca twoje dotychczasowe wyniki. Adriannie Sułek w Eugene się to udało.

Trzy razy (w pchnięciu kulą i biegach – na 200 oraz 800 metrów) biła życiówkę. Raz (w skoku w dal) ją wyrównała. Na 100 metrów przez płotki notowała drugi najlepszy wynik w karierze. W oszczepie – swojej najgorszej konkurencji – rzuciła powyżej oczekiwań. A w skoku wzwyż mimo urazu, który utrudniał jej odbijanie się, zaliczyła 189 centymetrów, a więc jedną wysokość poniżej najlepszego rezultatu w karierze. To był występ kompletny, ale równocześnie taki, który ma być tylko początkiem. – Na razie nie ma u mnie żadnej radości. 6672 punkty to nie jest moje ostatnie słowo, będą tą zawodniczką, która zrobi 7000. Wtedy medal któregoś kruszcu zawiśnie na mojej szyi – mówiła po zawodach.

CZYTAJ TEŻ: NOWA TWARZ POLSKIEJ LEKKIEJ ATLETYKI? SYLWETKA ADRIANNY SUŁEK

Braku medalu można żałować, oczywiście. Ale trzeba uświadomić sobie pewne realia. Otóż wynik Ady dawałby jej podium na KAŻDYCH z poprzednich mistrzostw świata. Ba, w kilku przypadkach byłoby to złoto. By znaleźć ogólnoświatową imprezę mistrzowską, na której Sułek z takim rezultatem nie stanęłaby na podium, trzeba cofnąć się do igrzysk w Seulu i być może najlepszego siedmioboju w historii, gdzie każda z pierwszych trzech zawodniczek zanotowała wynik powyżej 6800 punktów. Polka stała się też zawodniczką, która zanotowała najlepszy wynik w historii MŚ czy igrzysk spośród wszystkich, które zajęły czwarte miejsca.

Ot, miała wielkiego pecha, bo trafiła na niesamowicie dysponowane rywalki.

7000 punktów, czyli nowy cel Adrianny, to wynik kosmiczny. Dość napisać, że tę granicę udało się przebić tylko czterem siedmioboistkom w historii. Ale jeśli taki Sułek stawia sobie cel, wypada trzymać kciuki, by udało jej się go w karierze zrealizować choć raz. Bo 23-letnia Polka pokazuje, że potencjał ma ogromny, a w wielu konkurencjach zapas jej możliwości jest jeszcze spory. Do tego jest niesamowicie odporna psychicznie – w Eugene kilkukrotnie najlepsze wyniki osiągała w ostatnich próbach.

Reklama

A to świadczy tylko o tym, że ma właściwie wszystko, by stać się mistrzynią. W dorobku ma już zresztą medal halowych MŚ, teraz zapewne będzie chciała powalczyć o to, by stanąć na podium mistrzostw Europy na stadionie. A te przecież już za niespełna miesiąc.

Piąta na świecie

Ostatni raz przed tym sezonem startowała we wrześniu 2020 roku. Potem – w trakcie przygotowań do igrzysk w Tokio – doznała kontuzji. – To było w maju ubiegłego roku. Kiedy tylko byłam w stanie ponownie chodzić, zaczęłam rehabilitację. Trwała do końca 2021 roku. Gdy już okazało się, że z moim Achillesem jest wszystko w porządku, rozpoczęłam przygotowania do sezonu letniego. Zdecydowaliśmy się na odpuszczenie hali z tego względu, że było za mało czasu, aby się do niej przygotować – opowiadała nam w dłuższej rozmowie.

CZYTAJ TEŻ: ŻYCIE MAMY TYLKO JEDNO. ROZMOWA Z SOFIĄ ENNAOUI

Gdy wróciła, od razu zaczęła biegać znakomicie. Na 68. ORLEN Memoriale Janusza Kusocińskiego przebiegła 800 metrów – a więc nie swój dystans – w czasie poniżej dwóch minut. Na mistrzostwach Polski, w wolnym biegu na 1500, zdobyła spokojne złoto. W Ostrawie, w swoim pierwszym starcie w sezonie, wywalczyła kwalifikację na mistrzostwa świata. Mogła więc się do nich spokojnie przygotowywać. Przez ostatni miesiąc nie startowała ani razu. Do rywalizacji wróciła dopiero w Eugene, gdzie spokojnie i pewnie przebrnęła przez kwalifikacje i półfinał. Zapewniała przy tym, że w finale chciałaby szybkiego biegu, bo czuje się gotowa na rekord Polski.

A ten jest niezmiennie taki sam od 22 lat – w 2000 roku Lidia Chojecka wybiegała 3:59.22. Sofii dziś jednak (jeszcze) nie udało się go pobić. Zrobiła za to coś być może lepszego – od razu po swoim powrocie do rywalizacji zajęła piąte miejsce na mistrzostwach świata. Do podium straciła co prawda dużo, bo sześć sekund, ale pierwsza trójka narzuciła wręcz szaleńcze tempo, w granicach rekordu imprezy. Ennaoui biegła w drugiej grupie, przez długi czas na jej końcu, dopiero na ostatnim okrążeniu zaczęła przesuwać się do przodu. I zrobiła to na tyle skutecznie, że w końcu nie udało jej się wyprzedzić tylko jednej z rywalek wspomnianej grupy.

Gdyby ktoś jednak powiedział jej kilka miesięcy temu, że w Eugene będzie piąta – wzięłaby ten wynik w ciemno.

– Po tylu perypetiach zdrowotnych, przejściach, jakie miałam w ostatnich latach wracam i to wracam nowonarodzona. Piąte miejsce na świecie to jest coś, co marzyło mi się od wielu lat. Cieszę się z tego, jak tu biegłam taktycznie, bo pierwsze okrążenia rozgrywały się w zabójczym tempie. Wolałam biec z tyłu, bo wiedziałam, że tempo jest wysokie, zaufałam swojej formie. Cały dystans biegłyśmy właściwie na połamanie rekordu Polski. Czułam, że zwalniamy na kółko przed końcem, ale nie wyrywałam się już do przodu, żeby pobijać rekord. Chciałam zająć wysokie miejsce – mówiła na antenie TVP po finale.

–  Mam nadzieję, że mój bieg i cała ta droga do powrotu do sportu to będzie taki fajny drogowskaz i lekcja życiowa dla każdego, kto jest na jakimś zakręcie. Dla kogoś, komu nie wychodzi coś w sporcie, ale i w życiu. Żeby taki ktoś pamiętał, że jest druga szansa i w końcu da się walczyć o najwyższe cele i marzenia. Wierzyłam, że wrócę do sportu i udało się – dodawała. Teraz w dodatku udowodniła nam i sobie, że nadal jest w stanie osiągać w tym sporcie sukcesy. Zresztą to wciąż stosunkowo młoda zawodniczka, ma przecież niespełna 27 lat.

Jeszcze więc sporo sukcesów przed nią, a za nią między innymi ten, który do swojego dorobku dopisała tej nocy. Bo piąte miejsce na świecie, zwłaszcza w tak mocno obsadzonej konkurencji, to nie byle co. Kolejny możliwy sukces? Medal mistrzostw Europy. Dziś Sofia przegrała bowiem tylko z jedną Europejką – Laurą Muir, która zdobyła brązowy medal. W sierpniu powinna więc pokusić się o to, by stanąć na podium w Monachium. Bardzo prawdopodobne będzie takie samo rozstrzygnięcie, jak w ostatnich mistrzostwach Starego Kontynentu, na których Polka uległa tylko Brytyjce, zdobywając srebrny medal. Choć znając Sofię, z pewnością będzie chciała udanie zrewanżować się Muir i zostać mistrzynią Europy.

I tego jej życzymy. Podobnie jak Adriannie Sułek, bo to dwie zawodniczki, które w Eugene dały nam naprawdę wiele radości.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
5
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Inne sporty

Komentarze

11 komentarzy

Loading...