Reklama

“Rzeźnik z Amsterdamu” w Manchesterze. Kim jest Lisandro Martinez?

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

19 lipca 2022, 09:56 • 8 min czytania 6 komentarzy

Skromny, uczynny, zamknięty w sobie – to cechy, które charakteryzują Lisandro Martineza, ale… tylko w życiu codziennym. Na boisku zamienia się w zupełnie innego człowieka. Jest nieustępliwy, waleczny, agresywny, choć nie przesadnie. Przydomek Rzeźnik z Amsterdamu został mu nadany trochę na wyrost, ale nie jest całkowicie bezzasadny. Pod okiem Erika ten Haga w Ajaxie doszedł do perfekcji w swoim fachu, choć nie grzeszy warunkami fizycznymi. Teraz pomoże holenderskiemu trenerowi posprzątać bałagan na Old Trafford. 

“Rzeźnik z Amsterdamu” w Manchesterze. Kim jest Lisandro Martinez?

Póki co przebudowa Manchesteru United nie idzie chyba po myśli Erika ten Haga. Na początku swojej przygody na Old Trafford musiał się już zmierzyć z kilkoma pożarami. Podstawowym elementem jego nowej drużyny miał być Frenkie de Jong, ale transfer piłkarza z FC Barcelony stoi pod znakiem zapytania. W dodatku nadal nie ma jasności co do dalszych losów Cristiano Ronaldo, który niekoniecznie pasuje do koncepcji Holendra. Teraz sytuacja nieco się zmienia, ponieważ do grona Czerwonych Diabłów dołącza ekspert od zadań specjalnych.

Lisandro Martinez – następca Matthijsa de Ligta

Jest wojownikiem i myślę, że fani go podziwiają. Wnosi do gry agresywność w odpowiedni sposób. Jest zwrotny i doskonale radzi sobie z piłką przy nodze Do tego jest lewonożny. Myślę, że właśnie tego potrzebujemy. Premier League jest bardzo intensywna i pełna wyzwań. Potrzebujemy graczy, którzy mają ducha walki – w ten sposób Erik ten Hag scharakteryzował Lisandro Martineza tuż po ogłoszeniu jego transferu do Manchesteru United.

Wszystko się zgadza, ale jak mogłoby być inaczej, skoro zrobił to człowiek, który wprowadził Argentyńczyka do wielkiego futbolu. Obaj panowie mają za sobą owocną współpracę w Ajaksie Amsterdam, gdzie spędzili razem trzy lata. To właśnie ten Hag miał być głównym zwolennikiem sprowadzenia utalentowanego zawodnika do Europy, gdy tylko został mu przedstawiony przez klubowych skautów. Wszechstronny obrońca to ktoś, kogo akurat wtedy potrzebował holenderski szkoleniowiec.

Reklama
Lisandro Martinez i Erik ten Hag

Po fantastycznej kampanii w Lidze Mistrzów 2018/2019 zainteresowanie zawodnikami Ajaksu było tak wielkie, że ten Hag naprawdę mógł się obawiać o swoją kadrę. I to nawet z tak dobrze funkcjonującą klubową akademią. Z tamtej “złotej” drużyny odeszli wtedy w zasadzie najważniejsi zawodnicy, którzy stanowili jej trzon – Frenkie de Jong, Donny van de Beek, Hakim Ziyech i Matthijs de Ligt. Najbardziej bolesna mogła być jednak strata tego ostatniego, który był filarem defensywy i w zasadzie stoperem idealnym do koncepcji trenera Ajaksu.

“Rzeźnik z Amsterdamu”

Juventus złożył jednak taką ofertę, której nie dało się odrzucić i de Ligt zamienił Eredivisie na Serie A. W związku z tym jego następcą został właśnie Martinez, co mogło się wydawać dość szalone. Obaj zawodnicy są bowiem zupełnie różni, choć da się znaleźć pewne podobieństwa. Na pewno jedno – świetne operowanie piłką i umiejętność rozpoczynania akcji drużyny. To cechuje zarówno Argentyńczyka jak i Holendra, a właśnie na tym przede wszystkim zależały ten Hagowi.

Różnią ich jednak przede wszystkim warunki fizyczne. Martinez ma zaledwie 175 cm wzrostu, więc jest o 15 cm niższy od de Ligta. Jak na środkowego obrońcę to bardzo mało, a do tego dochodzi jeszcze po prostu kwestia siły czy też ogólnej tężyzny, która sprawia, że obaj zupełnie inaczej zachowują się w defensywie. Argentyńczyk musi nadrabiać swoje braki wybieganiem i walecznością, która charakteryzuje go od samego początku kariery. Dzięki temu dziura po Holendrze nie była aż tak wielka.

Reklama

Z tego samego powodu Martinez dorobił się przydomku Rzeźnik z Amsterdamu, choć utrwalił się on głównie wśród argentyńskich kibiców. Nie ma on bowiem zbyt wiele wspólnego z jakąś wyjątkową agresywną grą 24-latka. Jeżeli już zdarzy mu się grać ostro, to zwykle robi to z głową, o czym zresztą wspominał sam ten Hag. W zeszłym sezonie otrzymał zaledwie sześć żółtych kartek i ani jednej czerwonej. Dla porównania jego nowi koledzy z defensywy Manchesteru mieli ich zdecydowanie więcej – Luke Shaw uzbierał ich aż 11, a Harry Maguire i Diogo Dalot po dziewięć.

Wołają na mnie “Rzeźnik z Amsterdamu”. My Argentyńczycy robimy wszystko z pasji. Kiedy wychodzę na boisko, to staram się walczyć o każdą możliwą piłkę. Jeśli musiałbym iść po trupach do celu, to zrobiłbym to. Chcę wygrywać każde starcie 1 na 1, ponieważ wiem, że walczę o jedzenie dla każdego członka mojej rodziny oraz moich przyjaciół. Jest to uczucie, które mi towarzyszy oraz każdemu innemu Argentyńczykowi. Jest to jakiś sposób motywacji i nie mogę tego wytłumaczyć inaczej – w ten sposób tłumaczył genezę swojego przydomka sam Martinez w rozmowie z dziennikiem “The Mirror”.

Czas na nowe otwarcie w karierze Gabriela Jesusa

Zadaniowiec z krwi i kości

Dzięki wspomnianym warunkom fizycznym, które miały być jego wadą, Lisandro Martinez okazał się zawodnikiem niezwykle wszechstronnym. Pozycja środkowego obrońcy została mu przypisana już na samym początku przygody z piłką, kiedy stawiał pierwsze kroki w młodzieżowych drużynach Newell’s Old Boys. Jego umiejętności gry z piłką sprawiały, że spokojnie poradziłby sobie na innej pozycji, ale trenerzy uznali z jakiegoś powodu, że jego miejsce jest właśnie na środku obrony.

Nie bez znaczenia był też fakt, że na tej pozycji grał jego największy idol z dzieciństwa – Gabriel Heinze, który zresztą również zaczynał w Newell’s Old Boys. W dodatku również nie należał do najwyższych, był lewonożny i swobodnie potrafił występować także chociażby na pozycji lewego obrońcy. Martinez był w niego mocno wpatrzony na początku kariery i dzisiaj można u niego zauważyć sporo podobnych cech do byłego piłkarza Realu Madryt czy AS Romy.

Gabriel Heinze

Prawdziwy test swoich możliwości Martinez przeszedł jednak dopiero pod skrzydłami ten Haga, który rzucał go po różnych pozycjach. Oprócz środka obrony Argentyńczyk w Ajaksie występował na pozycji lewego i prawego obrońcy czy nawet środkowego pomocnika. Wszędzie radził sobie doskonale i nigdy nie zawodził, wykonując wszystkie powierzone mu zadania. Był przykładem zawodnika niezwykle wydolnego, który jest widoczny na boisku w zasadzie wszędzie.

Na początku u Martineza nie było jednak tak kolorowo, bo jak sam przyznaje, długo mu zajęło dostosowanie się do intensywności gry w Europie. – Pierwsze tygodnie były okropne. Zupełnie inna intensywność. Jestem piłkarzem, który lubi mieć piłkę, ale kiedy graliśmy jednym lub dwoma szybkimi podaniami, zabijało mnie to. To było niesamowite, jak brakowało mi tempa – wspominał 24-latek. Trzeba jednak przyznać, że wyjątkowo szybko dostosował się do nowych warunków, bo od samego początku sezonu 2019/2020 występował w podstawowym składzie i zwykle w pełnym wymiarze czasowym.

Marzenia kontra realne plany. Na co stać Tottenham?

Następca czy partner Maguire’a?

Przyglądając się temu, jakim zawodnikiem jest Lisandro Martinez, wydaje się, że właśnie kogoś takiego potrzebuje Manchester United. Przynajmniej ten, który będzie prowadził Erik ten Hag i który będzie przystosowany do jego filozofii gry. W statystykach Argentyńczyk bije na głowę wszystkich innych zawodników, których miał do dyspozycji holenderski szkoleniowiec w Ajaksie.

Martinez był najlepszym zawodnikiem Eredivisie w średniej liczbie podań na mecz (82,27). Z kolei tylko dwóch zawodników było od niego lepszych jeżeli chodzi o średnią podań do przodu (30,77) oraz średnią podań na połowie przeciwnika (39,49). Był także drugi w całej lidze pod względem kontaktów z piłką (108,24). Pomimo stosunkowo niskiego wzrostu może się pochwalić także fantastyczną liczbą wygranych pojedynków główkowych, których było aż 80. Dla porównania jego nowy rywal bądź partner do gry na środku obrony United – Harry Maguire miał ich 75, choć jest o 18 cm wyższy.

Harry Maguire

Wydaje się, że pozycja, na której będzie grał Martinez w United, wciąż jest wielką niewiadomą. Pewne jest, że zespół będzie grał w ustawieniu 1-4-3-3, bo to jest podstawa filozofii ten Haga. Oznacza to, że na boisku będzie miejsce tylko dla dwóch stoperów. Nie wiadomo, jaki stosunek będzie miał ostatecznie Holender do Harry’ego Maguire’a, który jest wielką tajemnicą dla kibiców Czerwonych Diabłów. Wszyscy zastanawiają się bowiem, co jeszcze musi zrobić Anglik, żeby stracić miejsce w składzie.

Opaskę kapitańską zachował, więc może to oznaczać, że Maguire dostanie szansę od ten Haga. Pytanie brzmi, czy będzie grał u boku Martineza, czy też Argentyńczyk dostanie na przykład szansę gry nieco wyżej. Być może współpraca z nowym zawodnikiem United będzie zbawienna dla Anglika, który zostanie wtedy nieco odciążony z obowiązków rozgrywania piłki. Pamiętajmy jeszcze, że drużynie jest także Victor Lindelof, który bardzo dobrze radzi sobie w okresie przygotowawczym. Jest więc szansa, że trener Czerwonych Diabłów pokusi się na wariant ze wstawieniem Martineza do środka pomocy, który również nie wygląda zbyt okazale.

Przemyślana decyzja czy nacisk na transfery? Cristiano Ronaldo chce odejść

Potrzebny od zaraz

Transfer Lisandro Martineza był niezwykle potrzebny Erikowi ten Hagowi i nie ma co do tego wątpliwości. Może się przydać zarówno na bokach obrony, na środku obrony jak i w pomocy. A akurat na wszystkich tych pozycjach są wielkie niewiadome. Kiedy patrzy się na skład United, nie widać tam ani jednego pewniaka do gry, który nie musi niczego udowadniać. Może poza Cristiano Ronaldo, który z kolei nie pasuje ten Hagowi i zresztą sam chciałby już opuścić Old Trafford.

Martinez jest z kolei zawodnikiem, który idealnie pasuje do systemu gry ten Haga, sprawdził się już pod skrzydłami holenderskiego trenera, a jego charakterystyka sprawia, że raczej nie trzeba się obawiać o szybką aklimatyzację w Premier League. Powinien w zasadzie wejść z marszu i stanowić o sile zespołu, który dopiero zaczyna się budować na nowo. Oczywiście nie zawsze wszystko wygląda w rzeczywistości jak na papierze, ale w tym przypadku raczej mało co może pójść nie tak.

Oczywiście, można tutaj przywołać chociażby przykład Donny’ego van de Beeka, który do tej pory nie zaistniał w Manchesterze. Różnica jest jednak taka, że Holendra nie chciał chyba żaden z trenerów, którzy byli ostatnio na Old Trafford. Z kolei ten Hag starał się, jak mógł, aby sprowadzić Martineza do United. To oznacza, że raczej zamierza z marszu rzucić go na głęboką wodę, podobnie jak na początku współpracy w Ajaksie.

Czytaj więcej o angielskiej piłce:

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

6 komentarzy

Loading...