Lech Poznań popełniał karygodne błędy w obronie, był nieskuteczny w pierwszej połowie, a od pewnego momentu zdechł fizycznie. To wszystko prawda, nie da się z tym dyskutować, ale wszystko, co najgorsze w Baku napędził Artur Rudko. Drugi występ i już facet jest bardzo mocno na cenzurowanym. Czy „Kolejorz” zatrudni wreszcie bramkarza z prawdziwego zdarzenia?
Ostatni naprawdę dobry specjalista od stania między słupkami w poznańskim zespole? Hmmm, hmmm. No na pewno było to dawno temu. W ostatnich latach nawet jeśli ktoś chwilowo potrafił robić różnicę na plus, jak chociażby Filip Bednarek dwa lata temu w eliminacjach Ligi Europy, to na dłuższą metę i tak był weryfikowany negatywnie. Maciej Gostomski mógł zaliczyć kapitalną interwencję z Lechią Gdańsk na wagę złota w sezonie mistrzowskim z 2015 roku, ale w większym wymiarze było wiadomo, że to nie ten kaliber.
Van der Hart, Putnocky, Burić, Gostomski, Kotorowski – każdy z nich miewał lepsze momenty, ale o żadnym z nich nie powiedzielibyśmy, że został zapamiętany jako wartość dodana dla Lecha. Przy Bułgarskiej od kilkunastu lat nie potrafią sprawić sobie gwiazdy w bramce – w dobrym znaczeniu słowa „gwiazda”. Zawsze jest coś, jakieś ale. Nie może być w tym przypadku. Coś musi być od lat robione źle i to już na starcie, w samych założeniach, kryteriach, „bazy danych”, na której się opieramy i według której podejmuje się dalsze działania.
Rudko przy prezentacji został zareklamowany przez dyrektora sportowego Tomasza Rząsę jako bramkarz bardzo dobrze spisujący się na linii i na przedpolu, dobrze współpracujący z obrońcami i nieźle grający nogami. Potencjalnie kompletny golkiper.
No jest wszystko w porządku jest dobrze dobrze robią dobrze wszystko jest w porządku jest git pozdrawiam całą Legnice dobrych chlopakow niech sie to trzyma dobry przekaz leci pic.twitter.com/B3yFxeXB0k
— Kacper Bagrowski (@K_Bagrowski) July 12, 2022
W Baku zaprzeczył wszystkiemu.
To, co zrobił tuż przed przerwą przy drugim golu to sceny jak z okręgówki. Przecież tam nie było nawet strzału, wystarczyło pewnie złapać piłkę przy wyjściu albo nawet spróbować puścić ją za linię końcową. A trzecia bramka… Ech, nie miał prawa takiego uderzenia odbić tak niekontrolowanie przed siebie. To, że był ewidentny spalony wpychającego piłkę do siatki Mediny to osobny temat. Kuriozalne jest to, że VAR mamy już nawet na meczach I ligi przy kilkuset widzach na trybunach, a nie mamy w spotkaniu o taką stawkę. Kompromitacja UEFA nie mniejsza niż „Kolejorza”.
Najgorsza jest świadomość, że choć Karabach w dwumeczu prezentował się dużo lepiej piłkarsko, to przy zachowaniu maksymalnej koncentracji w tyłach i nieco lepszej skuteczności, jak najbardziej był do przejścia. Jeśli jednak daje się rywalowi pięć bramek-prezentów, bo do poziomu Rudki z czasem dołączyli obrońcy, to nie ma o czym gadać.
Ukrainiec w debiucie się nie przemęczał, ale wypadł solidnie. Dziś poziom zaufania do jego osoby spadł znacznie poniżej punktu wyjścia. Jeśli jest słaby mentalnie, właśnie się zakopał. Pytanie, czy nie dało się przewidzieć, że 30-latek ze średniaka ligi cypryjskiej nie będzie kozakiem na europejskie puchary?
WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:
Fot. Newspix