Mieli w ogóle nie awansować do Ekstraklasy. Później mieli spaść zaraz po awansie. „Drugi sezon jest trudniejszy dla beniaminka, mogą spaść” – słyszeli przed rokiem. Tymczasem Warta Poznań szykuje się do trzeciego z rzędu sezonu na poziomie Ekstraklasy. Czy tym razem znów zapewni sobie spokojny byt w lidze? Ekipa Dawida Szulczka ponownie chce pokazać, że biedny może ograć bogatszych kreatywnym sposobem.
Ekstraklasa. Warta Poznań – zapowiedź sezonu 2022/2023 (skarb kibica)
Około szesnaście milionów złotych. Tyle w przybliżeniu wynosi roczny budżet Warty Poznań. W dwóch ostatnich sezonach warciarze dysponowali albo najmniejszym budżetem w lidze, albo drugi najmniejszym. „Zieloni” ani nie mają za sobą potężnego właściciela, który może dosypać do rubryki „przychody” solidnej sumki, ani nie dostają milionów z budżetu miasta na tzw. promocję gminy. Klubową kasę napełniają wpłatami od sponsorów, transzami z Ekstraklasy za prawa telewizyjne, nielicznymi transferami gotówkowymi i skromnymi zyskami z biletów.
Bzdurą jest stwierdzenie, że w piłce pieniądze nie grają. Nie przez przypadek długofalowo to kluby z największymi budżetami grają w pucharach, a gra w pucharach generuje kolejne pieniądze. Pieniądz pozwala przekonać lepszych piłkarzy, otwiera ciekawsze opcje transferowe, wytycza nowe szlaki w budżetach płacowych. Kasa to możliwości. I choć wiemy, że nie ma pieniędzy, jakich polski działacz nie jest w stanie przepalić w kominku na beznadziejnych grajków, to ostatecznie wiele błędów w zarządzaniu można przykryć odpowiednik plikiem forsy.
Warta na błędy nie ma marginesu. A jeśli ma, to jest on skromniutki.
Poznaniacy dlatego przeorganizowali swój pion sportowy, by znów – jak ten MacGyver – zlepić z trytytki i WD40 helikopter. Czyli by za małe pieniądze zapewnić sobie spokojne utrzymanie. Po odejściu dyrektora sportowego Radosława Mozyrko (nie był w stanie żyć między Poznaniem a Warszawą, wrócił do stolicy, trafił do Legii) pełnomocnikiem ds. zarządu został Piotr Barłóg. Szefem rekrutacji uczyniono Mateusza Kamowskiego, wieloletniego skauta Lecha. A do rady nadzorczej wkrótce dołączy Tomasz Pasieczny, ex-skaut Arsenalu i dyrektor sportowy Wisły Kraków.
Przy ul. Spychalskiego doszli do wniosku, że odpowiedzialność za sprawy sportowe w klubie nie może spoczywać na jednej osobie. By – tak jak po odejściu Roberta Grafa czy wspomnianego Mozyrko – nie trzeba było budować działu od nowa. Na papierze: sensowny ruch. Ale nowo powstały zespół rekrutacyjno-zarządzający musi zrealizować to samo zadanie, co poprzednicy. Czyli pokazać, że mały i biedny w tej lidze przy mądrym zarządzaniu może spłatać figla większym i bogatszym.
Ocena rozdania (1-5) – 2
Gdy pół roku temu rozmawialiśmy z dyrektorem Mozyrko, ten mówił wprost, że wiosna będzie w Warcie stała pod znakiem tymczasowości. Po słabej wynikowo jesieni trzeba było wykonać zimą kilka ruchów „na już”. – Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że w kontekście tego okienka i w kontekście wiosny będzie dużo mówiło się o „tymczasowości”. Rozumiem to. Mamy dużo wypożyczonych graczy, mamy też zawodników ściągniętych na krótkie kontrakty, jak Frank Castaneda – mówił.
Po zakończeniu sezonu Warta mocno to odczuła. Castaneda wraz z końcem kontraktu wyjechał do Buriramu United. Jordan Courtney-Perkins, Daniel Szelągowski oraz Miguel Luis wrócili z wypożyczeń do Rakowa Częstochowa. Wygasło czasowe wypożyczenie Aleksandra Pawłowca z Rostowa. Podobnie z Miłoszem Szczepańskim, który był wypożyczony na pół roku z Lechii Gdańsk. Karierę zgodnie z zapowiedzią zakończył Łukasz Trałka.
Z całej puli spodziewanych odejść lub powrotów do klubów macierzystych udało się zatrzymać tylko Szczepańskiego. Najmniej bolesne było rozstanie z Szelągowskim (pięć meczów wiosną, problemy ze zdrowiem), podobnie z Pawłowcem (dopiero w drugiej połowie rundy został zgłoszony do rozgrywek). Ale już Luisa i Castanedę w Poznaniu pożegnali z bólem serca. Portugalczyk w czternastu meczach strzelił trzy gole i zaliczył asystę, natomiast Kolumbijczyk zdobył cztery bramki w trzynastu spotkaniach. Trałka w poprzednim sezonie opuścił tylko trzy mecze i w Warcie próbowali namówić go na jeszcze rok gry, ale doświadczony pomocnik (choć w ostatnim sezonie – obrońca) wolał już zawiesić buty na kołku.
„Zieloni” stracili zatem dwóch podstawowych pomocników, którzy byli fundamentem ofensywy ekipy Szulczka, a także filar defensywy i najbardziej doświadczonego zawodnika w kadrze. A ponadto dwóch rezerwowych obrońców i rezerwowego pomocnika. Nie jest to może demontaż, ale przy wąskiej kadrze Warty to niewątpliwie odczuwalne straty.
A kto przyszedł za nich? Póki co dwóch stoperów – Kamil Kościelny (ostatnio Puszcza Niepołomice) oraz Dimitrios Stavropoulos (ex-Reggina). No i ponownie udało się wypożyczyć Szczepańskiego. Grek na papierze wygląda obiecująco, Kościelnego znamy z Rakowa czy Stali, Szczepańskiego też już poznaliśmy na poziomie Ekstraklasy i 1. ligi. Póki co bilans zysków i start nie wygląda dobrze dla Warty, ale jak tak podpytać w klubie – każdy mówi, że transfery jeszcze będą, ale Warta musi poczekać na to, aż bogatsi odejdą najedzeni od transferowego stołu.
Nowy as w talii: Dimitrios Stavropoulos
Ponad 50 meczów w greckiej ekstraklasie. W ostatnich dwóch sezonach 39 meczów na poziomie Serie B – gdyby nie uraz mięśniowy z ostatniej rundy, to byłoby więcej. Generalnie na papierze Grek wygląda dość rzetelnie. Ostatnio partnerował na środku defensywy Thiago Cionkowi, więc – wiadomo – musi być grajkiem klasy wysokiej.
Ale mówiąc poważnie – przejrzeliśmy sobie urywki meczów Stavropoulosa, to nieźle wygląda przy grze w zwarciu, nie boi się brać na siebie piłki przy wyprowadzaniu, dobrze wyglądał w powietrzu pod obiema bramkami. – Szukaliśmy więc zawodnika, który przyjdzie do Warty Poznań i będzie jej rzeczywistym wzmocnieniem od pierwszych spotkań ligowych. Takim piłkarzem jest właśnie Dimitrios, który przez ostatnie dwa sezony grał regularnie na zapleczu włoskiej Serie A. Ma odpowiednie doświadczenie i jesteśmy przekonani, że podniesie jakość zespołu – mówił o nim Piotr Barłog: – To typ obrońcy, który dobrze radzi sobie w powietrzu, przede wszystkim w obronie, ale też w polu karnym przeciwnika. Może grać na lewej lub prawej stronie w trójce obrońców i ta uniwersalność też jest dla nas istotna. Podobnie, jak jego skuteczność w defensywie – dodawał.
W Warcie szykowany jest na lidera defensywy w razie, gdyby Rober Ivanov odszedł z klubu – a wiele wskazuje na to, że dla Fina to ostatnie tygodnie w Polsce. Szczepańskiego już znaliśmy, Kościelnego też, więc uznajmy, że na ten moment najciekawiej na papierze wygląda stoper z Serie B.
Blotka: Atak
Franka Castanedy już nie ma, Miguel Luis wrócił z wypożyczenia do Rakowa, a Adam Zrelak opuścił właściwie cały okres przygotowawczy przez uraz i nie wiadomo kiedy wróci do gry. Sytuacja robi się problematyczna w kwestii doboru kogoś na pozycję dziewiątki.
Szulczek w sparingach testował różne ustawienia – grał tam chociażby nominalny skrzydłowy Michał Jakóbowski, na środku ataku hasał też Jayson Papeau, ale wydaje nam się, że najbardziej prawdopodobną opcją na pierwszą kolejkę jest Milan Corryn. Czyli znów – piłkarz przesunięty z boku pomocy (lub z dziesiątki) na atak. Niby można, ale wiadomo – eksperyment.
Nawet jeśli Zrelak w miarę szybko dojdzie do siebie, to przecież i tak będzie musiał złapać rytm treningowy, przygotować się do gry co tydzień. A ławka na pozycji napastnika w Warcie jest tak krótka, że… właściwie nie istnieje.
„Zieloni” oczywiście szukają na rynku snajpera, ale wybór na jej półce finansowej jest ograniczony. Trzeba poczekać aż piłkarzom nie wypalą lepsze opcje, trzeba ponegocjować, wypracować jakieś sensowne warunki. Ale na ten moment sytuacja na tej pozycji jest po prostu fatalna.
Rozdający: Dawid Szulczek
Najmłodszy trener w Ekstraklasie, który na dodatek ma teraz 24-letniego asystenta. Warta mocno zaryzykowała zastępując Piotra Tworka trenerem z drugoligowych Wigier Suwałki, ale to okazał się strzał w dziesiątkę. Szulczek szybko kupił szatnię fachowością, świetnymi odprawami, szybko złapał kontakt z drużyną i nie pozwolił, by podchodzono do niego na zasadzie „co tam ten szczyl w ogóle chce nam przekazać”.
Adrian Lis mówił, że odprawy w Warcie są tak dobre, że nawet jego żona po kilku takich prelekcjach wiedziałaby co ma grać w tym zespole. Szulczka chwalił też Tralka, Szymonowicz… Trudno znaleźć kogoś, kto na współpracę z 30-letnim trenerem by narzekał.
A efekty widać było po punktach. Warta wydostała się ze strefy spadkowej, potrafiła ograć Legią Warszawa na wyjeździe, Górnika Zabrze u siebie, zremisować z Pogonią na wyjeździe, pacnąć Śląska czy wysoko ograć Wisłę Płock. Szulczek zapracował na miano trenerskiego odkrycia sezonu.
Ma otwartą głowę, jest elastyczny taktycznie, wprowadza do zajęć nowe metody. – Świat cyfryzacji to pomocne narzędzie. Może opowiem ci o tym, jak wygląda nasz dzień pracy? Dzień wcześniej przygotowujemy trening. Nagrywamy sam trening z drona. Zgrywamy wideo. Przewijamy martwe strefy, więc to nie trwa długo. Wyciągamy coś, co nam się podobało. Do następnego treningu korygujemy to, co źle funkcjonuje. Przez cały mikrocykl możemy przygotować plan na mecz i poprawić te elementy, które uważamy za kluczowe. Możemy to pokazać zawodnikom na wideo – to robimy dobrze, to źle, taki produkt końcowy chcemy wykonać. W konsekwencji zawodnik wie, co ma robić w trakcie meczu – opowiadał w naszym wywiadzie.
Drugi sezon na poziomie Ekstraklasy będzie dla niego swego rodzaju weryfikacją. Patrząc na to, że znów w Warcie trzeba szyć z tego, na co pozwala budżet, to przy ul. Spychalskiego duże oczekiwania pokładają właśnie w tym, że Szulczek nie narzeka i będzie w stanie wymyśleć plan na tę skromną kapelę.
Dżoker: Miłosz Szczepański
Trochę z braku laku, bo materiału na gwiazdę w Warcie póki co nie widać. A Szczepański może wreszcie rozwinie skrzydła na tyle, na ile oczekiwaliśmy, gdy świetnie radził sobie w Rakowie Częstochowa jeszcze na poziomie 1. ligi. Hasał wtedy na kierownicy u Marka Papszuna, rozgrywał, strzelał z dystansu, dobrze wyglądał na tle ekstraklasowiczów w Pucharze Polski.
Ale później przyszły urazy, które eliminowały go z gry na długie miesiące. Wreszcie dotknęło go to, co często dotyka zawodników Rakowa – „thank you, next”, mamy już lepszych, więc rozwijaj się chłopaku gdzieś indziej. Wylądował w Lechii, ale tam właściwie nie zaistniał na poważnie. Warta szukała w zeszłym roku piłkarza, który mógłby zagrać i w środku pola, i wyżej jako mobilna dziesiątka gdzieś u boku napastnika.
W Warcie wiosną nie był może postacią pierwszoplanową, ale swoje minuty nazbierał. Na boisku nie pojawił się tylko w dwóch spotkaniach. Na finiszu rozgrywek zaliczył asystę w meczu z Piastem, dorzucił do tego gola w starciu z Wisłą Płock, wreszcie jego trafienie przesadziło o zwycięstwie nad Wisłą Kraków. Widać było, że złapał wiatr w żagle, a Warta uznała, że szkoda odpuszczać takiego zawodnika. Zwłaszcza, gdy znów można go wypożyczyć z Lechii.
Dla Szczepańskiego to też taki sezon z cyklu „make or break”. Ma 24 lata, stracił sporo czasu przez kontuzje i chyba już czas zacząć sprzedawać w pełni swoje umiejętności na poziomie Ekstraklasy. Rówieśnicy grają na zachodzie, a jego czeka prawdopodobnie pierwszy sezon w lidze, w którym będzie mógł rozegrać wszystko od deski do deski. O ile zdrowie rzecz jasna pozwoli.
Świeżak: Jędrzej Grobelny
Teoretycznie jest w kim wybierać, bo w kadrze Warty jest kilku piłkarzy z rocznika 2001 lub młodszych. Ciekawie wyglądał w sparingach Wiktor Pleśnierowicz, który wraca do gry po poważnym urazie. Ale 21-letni stoper musiałby wygrać rywalizację o miejsce w składzie z Stavropoulosem, Ivanovem, Kościelnym lub Szymonowiczem. A do zdrowia wróci wreszcie też przecież Kieliba.
Na lewym wahadle Szulczek może liczyć na Konrada Matuszewskiego, który zaliczył dość twarde zderzenie z Ekstraklasą, ale miewał też obiecujące występy. W sparingach sporo minut dostali piłkarze z zespołu juniorów, a najlepiej prezentował się chyba Szymon Sarbinowski, który może grać i na wahadłach, i na jednej z dziesiątek. Wiosną kilka szans dostał też Kajetan Szmyt, który wrócił do Warty z wypożyczenia do Górnika Polkowice. To ciekawy, dynamiczny skrzydłowy.
Ale stawiamy, że docelowo pierwszym młodzieżowcem do grania będzie Jędrzej Grobelny. Rywalizacja między nim a Lisem nabrała rumieńców. Doświadczony kolega ma za sobą dość słaby sezon, w przeciwieństwie do tego pierwszego na poziomie Ekstraklasy częściej coś ekstra zawalał niż coś ekstra wybronił. Grobelny wskoczył do bramki wiosną – zagrał w dziewięciu meczach, puścił dziewięć goli, czterokrotnie zachowywał czyste konto. Zdał egzamin. I wcale się nie zdziwimy, jeśli to on będzie rozwiązywał w Warcie kwestię młodzieżowca. Bo kogo, jak kogo, ale Warty na pewno nie stać na wykładanie trzech milionów na kary za olewanie progu minut młodzieżowców.
Przewidywany skład:
Okiem eksperta: Paweł Jonik (telewizja WTK)
Warta Poznań 2021/22 czy Warta Poznań 2022/23 – który zespół na papierze wydaje się mocniejszy?
Na papierze lepiej wygląda skład z końcówki poprzedniego sezonu. Takich graczy jak Łukasz Trałka, Frank Castaneda czy Miguel Luis trudno zastąpić. Warta poczyniła wzmocnienia w linii defensywnej, ale brakuje trochę jakości na bokach pomocy i w ataku (szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę Adama Zrelaka, który nie jest jeszcze w pełni sił).
Która pozycja wymaga najpilniejszego wzmocnienia?
Najpilniej trzeba pozyskać napastnika. Nie wiemy, kiedy do gry wróci Zrelak, który nie wystąpił w żadnym z letnich sparingów. Trener próbował na tej pozycji Jakóbowskiego, Papeau i Corryna, ale żaden z nich nie jest typową „9”. Warto byłoby rozejrzeć się też za skrzydłowym i rozgrywającym, choć drugą z wymienionych pozycji może obsadzić Fin Niilo Maenpaa, który popisał się piękną asystą przy bramce Miłosza Szczepańskiego w meczu z Chojniczanką Chojnice (4:2).
Kto po letnich sparingach może być twoim zdaniem nieoczywistym odkryciem w Warcie?
Trener Dawid Szulczek mocno rotował składem. Sporo młodych graczy dostało swoje minuty i najlepiej wykorzystał je Szymon Sarbinowski. 18-latek może występować na kilku pozycjach w ofensywie. W sparingach nie bał się wchodzić w pojedynki, był przebojowy i strzelił nawet jedynego gola w starciu z Miedzią Legnica. Gołym okiem widać, że ma talent i powinien otrzymać szansę w lidze. Ciekawie prezentował się też testowany Yusuf Mwinyi, który do tej pory grał jedynie w klubach z niższych klas rozgrywkowych. Swoje momenty miał również wracający po długiej kontuzji obrońca Wiktor Pleśnierowicz. Widać u niego dużą klasę w rozegraniu, ale trudno będzie mu wygrać rywalizację o miejsce w składzie.
Warta raczej nie może sobie pozwolić na płacenie 3 mln złotych za grę bez młodzieżowca. Kto twoim zdaniem będzie tym podstawowym młodzieżowcem?
Myślę, że wybór padnie na Jędrzeja Grobelnego. Co prawda młody bramkarz nie ustrzegł się błędów w okresie przygotowawczym (np. na samym początku meczu z Miedzią, gdy podał piłkę wprost pod nogi napastnika), ale nie ustępuje on klasą bardziej doświadczonemu Adrianowi Lisowi. Dużą rolę w zespole powinien pełnić też wahadłowy Konrad Matuszewski.
Po którym z dotychczasowych transferów obiecujesz sobie najwięcej – Stavropoulos, Kościelny czy pozyskany ponownie Szczepański?
Solidnie wygląda Dimitrios Stavropoulos. Jeśli Robert Ivanov zostanie sprzedany, a wiele na to wskazuje, to Grek może stać się główną postacią w obronie Zielonych. To silny stoper, który dobrze gra w powietrzu, ale ma braki w operowaniu piłką. Z Szymonowiczem i Ivanovem (jeśli reprezentant Finlandii zostanie) mógłby stworzyć naprawdę szczelną defensywę. Mocno liczę też na Szczepańskiego. Gdy tylko jest na boisku, to wiele akcji Warty przechodzi przez niego.
Okiem ankietowanych
Gdyby rozdanie było GIF-em:
W tym sezonie wieszczymy im…
Przy obecnej kadrze raczej ostatnia szóstka ligi. Będą zamieszani w walkę o utrzymanie, znów będą pokazywać fajny, pragmatyczny futbol jak na swoje warunki. Pytanie – czy do końca okienka uda się jeszcze jakoś ten zespół wzmocnić? Bo na ten moment kadrowo wygląda to krucho i skromnie. Udało się dwa lata temu z Baku, udało się rok temu z Castanedą i dobrze byłoby dla Warty, gdyby nowy pion sportowy znów wyczarował gościa robiącego różnicę.