Za chwilę może się okazać, że dwóch najskuteczniejszych Polaków w Ekstraklasie spakuje walizki i wyruszy na podbój innych krajów. O odejściu Łukasza Zwolińskiego mówiło się od jakiegoś czasu, on sam zresztą pragnie nowej przygody a teraz padła wieść, że na wyjazd w kierunku Bliskiego Wschodu zdecydował się Karol Angielski. Obaj panowie w sezonie 2021/2022 ustrzelili łącznie 34 gole. Kolejnym najlepszym napastnikiem z Polski był Łukasz Sekulski (13 trafień), a niedaleko za nim Bartosz Śpiączka z 11 trafieniami na koncie. Dalej, wliczając już nawet te nazwiska, robi się mniej ekskluzywnie.
Pod tym względem zapanuje swego rodzaju bezkrólewie. Otworzy się konkurs pt. „Który polski napadzior ustrzeli w lidze dwucyfrówkę i zagrozi zagranicznym gwiazdom”.
W jakimś stopniu pod pozycję napastnika dałoby się podciągnąć jeszcze Patryka Szysza (11 goli), ale już trochę na siłę. To nie jest nominalna „dziewiątka”. Blisko osiągnięcia poziomu 10 trafień był Kamil Grosicki (9 goli), lecz to oczywiście inna pozycja. Podobnie jak Jakub Kamiński, Krzysztof Kubica i Piotr Wlazło – wszyscy z tą samą liczbą bramek.
Gdy jednak skupimy się tylko na gościach, którzy od lat kojarzeni są przede wszystkim z wykorzystywaniem podań w pole karne, szału nie będzie. Zresztą – sami spójrzcie:
- Łukasz Sekulski – 13 bramek
- Bartosz Śpiączka – 11 bramek
- Fabian Piasecki – 7 bramek
- Piotr Krawczyk – 5 bramek
- Kamil Wilczek – 5 bramek
Dalej nie ma co liczyć. No więc – jeśli transfery Zwolińskiego i Angielskiego staną się faktem, właśnie tak będzie wyglądała czołówka najlepszych polskich napastników. Co ciekawe, żaden z nich nie potrafił na polskich boiskach dwa sezony z rzędu osiągnąć dwucyfrowej liczby trafień. Za granicą, w Danii, dokonał tego tylko Kamil Wilczek. Napastnik Piasta Gliwice również jako jedyny dobił w ogóle do bariery 20 bramek w Ekstraklasie. Patrząc wyłącznie na bagaż doświadczeń, to on w wieku 34 lat jest obecnie najlepszym polskim piłkarzem na tej pozycji w rozgrywkach.
Mamy też 31-letniego Sekulskiego, który rozegrał życiowy sezon na najwyższym szczeblu. I niebawem również 31-letniego Bartosza Śpiączkę, który uczynił to samo. Z kolei młodsi – Piasecki z Krawczykiem – dopiero zawalczą o osiągnięcie dwucyfrówki. Wcześniej mogli się nią popisać tylko w niższych ligach.
Bardzo prawdopodobne, że w wyżej wymienionym gronie mamy przyszłego najskuteczniejszego Polaka. Dodać jeszcze Kamila Grosickiego i voila, prawie komplet. Prawie, bo w Ekstraklasie – oczywiście w nawiązaniu do pozycji napastnika – pojawi się jednak odrobina świeżości. A przynajmniej na to liczymy.
Powiew świeżości daje Patryk Makuch. Dalej kilka innych, mniej pewnych opcji
Na bliskim horyzoncie pojawiła się postać Patryka Makucha. Nowego napastnika Cracovii, który w Miedzi Legnica na poziomie 1. ligi zagrał znakomity sezon. 31 występów, 14 goli i 17 asyst – to mówi samo za siebie. Owszem, różnie toczyły się losy zawodników, którzy wyróżniali się poniżej szczebla Ekstraklasy. Ale w przypadku 23-latka wiele wskazuje na to, że to nie był pojedynczy wyskok, a dopiero początek fajnej drogi.
To byłoby dość optymistyczne założenie, na które żadnych pieniędzy byśmy nie postawili. Ale warto rozważyć Makucha jako jednego z najlepszych polskich napastników w sezonie 2022/2023. Cracovia to obecnie dobre środowisko dla piłkarzy ofensywnych. Polski kumaty trener, atrakcyjniejsza myśl szkoleniowa – ot, można się wykazać.
Wśród nieoczywistych nazwisk, które mogłyby nazbierać 5-10 goli, są choćby Szymon Kobusiński (11 goli w Puszczy Niepołomice, nowy nabytek Zagłębia Lubin) czy Łukasz Zjawiński (9 goli w Sandecji na wiosnę, teraz powrót do Lechii Gdańsk). Ale to tyle, i to też z lekkim przymrużeniem oka. Trudno sobie bowiem wyobrazić, żeby nagle 20-letni Zjawiński zastąpił z powodzeniem Łukasza Zwolińskiego. Albo, żeby Kobusiński miał wystarczająco dużo minut w obliczu rywalizacji z Martinem Dolezalem (trener Stokowiec mocno go ceni), żeby sprzedać swoje umiejętności.
Z tych, którzy w poprzednim sezonie trochę postrzelali, mamy jeszcze Mateusza Lewandowskiego. W pół roku w Wigrach zanotował 9 goli i 5 asyst, a teraz wrócił do Wisły Płock. Albo – po zejściu na jeszcze niższe pięterko – Szymona Włodarczyka, który w rezerwach Legii był świetnym strzelcem, a w Górniku Zabrze powinien dostawać więcej minut. Czy Mikołaj Lebedyński, nowy nabytek Stali Mielec, który do tej pory od poziomu Ekstraklasy się odbijał, ale być może dopiero po 30-stce, tak jak Sekulski, zagra „życiówkę”. Tylko znowuż – to bardziej kwestia życzeniowa. Nie zapowiedź poparta mocnymi argumentami.
Jest jeszcze Filip Szymczak, który strzelił 11 goli na wypożyczeniu w GKS-ie Katowice, ale w Lechu, z wiadomych powodów, mógłby mieć problem z regularną grą. Nawet mimo bycia młodzieżowcem.
Kto ze znanych twarzy w Ekstraklasie może wejść w buty Zwolińskiego i Angielskiego?
Tym samym dochodzimy do punktu, w którym chyba należy powiedzieć, że o tytuł najlepszego polskiego goleadora powalczą już „zgrane karty”. A więc ci piłkarze, którzy w ostatnim sezonie dali o sobie znać. Raczej z naciskiem na trzech najskuteczniejszych: Sekulskiego, Śpiączkę i Piaseckiego, z których każdy będzie miał zupełnie inne otoczenie. Teoretycznie takim czarnym koniem tego zestawienia może okazać się Piasecki po przejściu do Rakowa, o ile wygra rywalizację z Gutkovskisem. Sekulski z kolei ma raczej pewny plac gry i, patrząc z tej perspektywy, może mieć trochę prostszą robotę. Najtrudniej zaś o ładowanie goli – jak zwykle – będzie miał zapewne Śpiączka w ekipie beniaminka.
Nie można też skreślać starego lisa – Kamila Wilczka. Napastnik Piasta po transferze z Kopenhagi wiosnę miał co najwyżej solidną, ale już po pełnych przygotowaniach z drużyną jego potencjał strzelecki może dodatkowo wzrosnąć. Dla wielu to zapewne on będzie faworytem.
Tak naprawdę wszelkie rozważania w tym temacie mogłoby odwrócić pojawienie się w Ekstraklasie nazwiska pokroju Jakuba Świerczoka. Patrzymy jednak na listę polskich napastników poza Polską i myślimy „Hmm, no nie, bez szans”. Kto miał wyjechać do lepszej ligi, ten wyjechał i gdzieś się zakorzenił. A kto za chwilę ma to zrobić, czyli Zwoliński i Angielski, to też to zrobi. Kolejne sensacyjne powroty takich gości jak Mariusz Stępiński są mile widziane, ale póki co są raczej śpiewem przyszłości.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Jak grały zespoły van den Broma? Analiza taktyczna nowego trenera Lecha
- Henriquez: Nie żałuję, że nie udało mi się w Manchesterze United
- W Warcie błyszczał, w Turcji grał ogony i spadł. Makana Baku blisko Legii Warszawa
Fot. Newspix