Bramkarz Bolonii musiał naprawdę bardzo długo czekać na swoją szansę w reprezentacji Polski. Nie mówimy tu o debiucie, a takim prawdziwym zaakcentowaniu swojej pozycji w kadrze. Dzisiaj nadeszła jego chwila, którą w pełni wykorzystał. Sprzyjały mu okoliczności, ale swoją grą Łukasz Skorupski ewidentnie im pomógł.
Dzisiejszy bohater reprezentacji grał w niej dopiero siódmy raz, mimo że od jego debiutu minie niedługo dziesięć lat. Czas jego kariery przypadł jednak na epokę Wojciecha Szczęsnego i Łukasza Fabiańskiego, przez co swoje szanse łapał jedynie w meczach towarzyskich. Okej, raz zagrał o punkty – w meczu wyjazdowym z San Marino w eliminacjach do Euro 2020. Niezbyt prestiżowe starcie, a w dodatku Skorupski dał się wówczas pokonać Nicoli Nanniemu. Mecz z Holandią był długo przez niego wyczekiwaną szansą. Mówimy o potyczce w Lidze Narodów, więc mimo wszystko nie o zwykłym sparingu, a w dodatku przeciwko Holandii, czyli reprezentacji o niebo lepszej od wszystkich poprzednich, z którymi się mierzył.
Wiele jest popularnych powiedzonek o bramkarzach, takich utartych haseł, które często pomagają komentatorom. Jedno z nich mówi, że wielkość bramkarza poznaje się w meczach, w których niemal do ostatniej minuty jest on bezrobotny, a mimo to zachowuje koncentracje i potrafi uratować zespół w tym jednym najważniejszym momencie. Skorupski w Rotterdamie na pewno nie był bezrobotny, piłka regularnie latała w pobliżu jego pola karnego, ale najwięcej roboty miał do wykonania właśnie w końcówce. Gdyby ten mecz został zakończony w 85. minucie, jego występ podlegałby zupełnie innej ocenie.
W ostatnich minutach spotkania 31-latek sprawił, że pojawi się w dzisiejszych koszmarach Memphisa Depaya, któremu pojawiająca się w myślach twarz polskiego bramkarza nie pozwoli dzisiaj szybko zasnąć. Holenderski napastnik miał dwie świetne sytuacje po podaniach od Cody’ego Gakpo. Najpierw uderzył prawą nogą z kilku metrów, z tym że trafił wprost w Skorupskiego. Tutaj należy docenić ustawienie się Polaka, bo to ono spowodowało, że interwencja ta wyglądała na wyjątkowo łatwą. Bramkarz Bolonii nie pobrudził sobie przy niej spodenek, a jednak przyjął mocne uderzenie z bliskiej odlegości.
Po kilku minutach musiał się już jednak zdecydowanie bardziej gimnastykować. Tym razem Gakpo dośrodkowywał na głowę Depaya, który zmusił Polaka do obrony piłki lecącej pod samą poprzeczkę. Ostatnie minuty należały zdecydowanie do Holendrów i to Skorupski odpowiada za utrzymanie remisu w tym spotkaniu. A przecież przy drugim strzale Depay był jeszcze bardziej zmotywowany do trafienia, bo chwilę wcześniej zmarnował rzut karny. I tutaj dochodzimy do tematu sprzyjających okoliczności.
Musimy pamiętać, że w trakcie tego zgrupowania wśród bramkarzy toczy się walka o wyjazd na mundial. Oczywiście niekwestionowaną jedynką jest Wojciech Szczęsny, ale za jego plecami znajdują się dwa puste fotele w samolocie do Kataru. Czesław Michniewicz zdecydował, że podczas trwającego zgrupowania sprawdzi wszystkich kandydatów do ich zajęcia – kolejno: Kamila Grabarę, Bartłomieja Drągowskiego i właśnie Skorupskiego. I o ile można było się domyślać, że po udanym sezonie klubowym to ten ostatni ma najlepsze notowania z całej trójki, tak dzisiaj to udowodnił.
Grabara dostał szansę ze zdecydowanie najsłabszym przeciwnikiem, jakim był rezerwowy skład reprezentacji Walii, nie miał zbyt wiele pola do popisu, a mimo to wpuścił bramkę, w dodatku taką, która częściowo idzie na jego konto. Inaczej należy oceniać dyspozycję Drągowskiego.
Ten w meczu z Belgią zaprezentował się przecież bardzo solidnie, ale kogo będziemy bardziej chwalić – bramkarza, który wpuścił sześć bramek, czy tego, który wpuścił dwie? Belgom po prostu wszystko wchodziło i mimo dobrego indywidualnego występu Drągowskiego, jednak wracał on domu przed siódmą. Skorupski pewnie pomógł fakt, że nie musiał mierzyć się z takim bombardowaniem swojej bramki, a dodatkowo przyczynił się do wywalczenia w Rotterdamie ważnego remisu.
I w tym momencie również jego ocena wzrasta przez postawę całego zespołu, a także pudło Depaya. Umówmy się, gdyby Holender strzelił kilka centymetrów w lewo, piłka odbiłaby się od wewnętrznej, a nie zewnętrznej części słupka, a polski bramkarz nie miałby nic do powiedzenia. W dodatku oznaczałoby to prawdopodobnie stratę punktów przez Polskę i nieco inne spojrzenie na jego występ.
Ale szczęściu trzeba pomagać. Skorup dał z siebie wszystko, a na końcu dodatkowo stał się beneficjentem panujących okoliczności. W kwestii ustalania hierarchii bramkarzy przed mundialem niewiele może się już zmienić. Potwierdził on swoją wartość i wzmocnił swoją pozycję jako drugi bramkarz reprezentacji Polski.
Czytaj więcej o bramkarzach reprezentacji Polski:
- Walka o bramkę. Który z bramkarzy zaliczył najlepszy sezon?
- Najlepsi polscy bramkarze w 2021 roku [RANKING]
- „Kolejny koszmar”. Koniec Drągowskiego w Fiorentinie?
Fot. FotoPyk