Reklama

Potencjalny mecz roku przerwany przez kontuzję. Koszmar w Roland Garros

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

03 czerwca 2022, 19:12 • 3 min czytania 8 komentarzy

Rafael Nadal i Alexander Zverev grali mecz, który mógł przejść do historii tenisa. Zbliżał się tie-break w drugim secie półfinału Roland Garros, a zegar odmierzający długość pojedynku pokazywał już ponad trzy godziny. W tym momencie doszło jednak do tragedii – niemiecki tenisista przewrócił się po tym, jak odegrał piłkę posłaną przez Hiszpana. Grymas bólu na jego twarzy był ogromny, do tego Zverev kikukrotnie głośno krzyknął. Potrzebowaliśmy zaledwie kilkunastu sekund, żeby zrozumieć, że to kapitalne starcie właśnie dobiegło końca.

Potencjalny mecz roku przerwany przez kontuzję. Koszmar w Roland Garros

Skręcona kostka? To zdecydowanie najbardziej optymistyczna diagnoza. Po reakcji Zvereva i tym, że potrzebował wózka inwalidzkiego, aby zjechać z kortu (na który potem wrócił o kulach, by podziękować sędziemu i Rafie), możemy przypuszczać, że jego kontuzja jest zdecydowanie poważniejsza. Nie ma co ukrywać, że wypadnie z gry na jakiś czas. Najważniejsze, żeby nie powtórzyły się najgorsze scenariusze z przeszłości.

Poważne urazy na tak wielkiej scenie, jaką jest półfinał French Open, nie zdarzają się bowiem często. Tenisiści grają z towarzyszącym bólem, bywają wyczerpani i zmuszeni “dawać z wątroby”. Bywa, że kreczują, poddając pojedynek, który kosztuje ich za dużo. Ale sytuację, jaka miała dzisiaj miejsce, możemy porównać z tylko kilkoma przypadkami. Dla przykładu: w 1995 roku groźnego upadku na korcie w Wiedniu doznał Michael Stich, mistrz wielkoszlemowy i rodak Saschy. Kontuzja znacząco skróciła mu karierę – próbował po niej wrócić do światowej czołówki, ale ostatecznie w 1997 roku, jeszcze przed trzydziestką, przeszedł na sportową emeryturę.

Pozostaje trzymać kciuki, żeby w przypadku Zvereva skończyło się na strachu. I żeby wrócił do gry jak najszybciej – niekoniecznie na Wimbledon – ale na końcową część sezonu na kortach twardych.

Reklama

Co mogło się wydarzyć?

Stawka dzisiejszego meczu była bardzo wysoka. Najwięcej mówi się oczywiście o Rafie Nadalu i tym, że może wygrać Roland Garros po raz czternasty. Ale zwycięstwo we French Open Niemcowi dawało nie tylko upragnione trofeum wielkoszlemowe, ale też… pozycję lidera w rankingu ATP. Biorąc pod uwagę, że Wimbledon nie będzie już liczony do rankingu (co zaboli aktualnego lidera, Novaka Djokovicia), a także to, iż Zverev uwielbia grać w US Open i jest obrońcą tytułu w ATP Finals – pierwszą rakietą świata miałby szansę być przez dłuższy czas.

No ale niestety – mecz z Nadalem zakończył się w tragiczny sposób. A przecież Zverev – choć przegrywał 0:1 w setach, bo musiał uznać wyższość Hiszpana w tie-breaku pierwszej partii – prezentował się naprawdę dobrze. Nie ustępował Rafie w dłuższych wymianach, jedna z nich liczyła zresztą aż… 44 uderzenia. Można było odnieść wrażenie, że pod kątem mobilności miał pewną przewagę nad starszym Hiszpanem. A że Sascha potrafi być maratończykiem, to mogliśmy przypuszczać, że w ewentualnej pięciosetówce stałby się faworytem.

Orlen baner

To wszystko jednak nie ma już znaczenia. – Ciężka sprawa, jestem bardzo smutny. Grał świetnie. Wiem, jak bardzo walczy, żeby wygrać turniej wielkoszlemowy. Ale jestem pewien, że zdobędzie nie jeden, a więcej tytułów tej rangi. To trudne wyzwanie grać przeciwko niemu, musisz prezentować najwyższym możliwy poziom – mówił na korcie Nadal.

Oczywiście – podobne słowa pojawiają się często w kontekście przedstawicieli “Next-Genu”. Że wciąż mają czas, że mogą jeszcze wygrać ten turniej, i to nie raz. Fakty są jednak takie, że Alexander Zverev ma 25 lat – i czas, żeby odnosił największe sukcesy, jest teraz. Zresztą mówimy o mistrzu olimpijskim. Oby to, co stało się dzisiaj, pozostało tylko nieprzyjemnym wspomnieniem. A nie przełomowym momentem w jego karierze.

Fot. Newspix.pl

Reklama

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

8 komentarzy

Loading...