Reklama

Jak FC Andorra zmienia się za sprawą Gerarda Pique?

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

03 czerwca 2022, 16:54 • 10 min czytania 44 komentarzy

Gerard Pique od wielu lat angażuje się w sprawy pozasportowe. Złośliwi mówią, że bardziej interesuje go biznes, niż gra w piłkę. Organizuje turnieje tenisowe, zbiera nowe kontakty i pochłania go świat panów w garniturach. Jedno jest pewne – po zakończeniu kariery piłkarskiej będzie miał, co robić. Dlatego skupmy się na połączeniu świata inwestycji i sportu. Zapewne pamiętacie, że Pique jest założycielem i CEO spółki Kosmos, która jest właścicielem klubu FC Andorra. Tenże klub wywalczył ostatnio awans do drugiej ligi hiszpańskiej, dlatego przygotowaliśmy dla was streszczenie najważniejszych wydarzeń dotyczących klubu z Andory. Tak, klubu z Andory, który w sezonie 22/23 zagra w Segunda Division.

Jak FC Andorra zmienia się za sprawą Gerarda Pique?

Nie jest to pierwszy taki przypadek, że zagraniczna drużyna pojawia się na szczeblu centralnym hiszpańskiej piłki. Z tą różnicą, że wówczas chodziło o marokańskie zespoły z terytoriów podległych Hiszpanii. Mowa o Atletico Tetuan (1949-1956) i UD Tanger (1953-1956). Tym razem mamy do czynienia z bardziej jaskrawym przypadkiem, który ze względów historycznych znajduje się w strukturach RFEF.

Należy zadać sobie kilka pytań dotyczących klubu z Andory. Na kilka z nich dostaniecie gotową odpowiedź w tekście, na pozostałe powinniście sobie sami odpowiedzieć. Jak udało się im awansować z piątej do drugiej ligi? Jakie wartości towarzyszą zachodzącym zmianom? W jaką stronę zmierza FC Andorra? Czy jest to tylko zabawka w rękach dużych i bogatych chłopców? A może zwykła pralnia brudnych pieniędzy?

Jakim klubem jest FC Andorra?

Reklama

Wejście spółki Kosmos i nowe życie

Gerard Pique zawsze miał ambicje stworzenia wielkiego projektu od podstaw. Przez dłuższy czas szukał odpowiedniego klubu, w który mógłby zainwestować pieniądze swojej spółki. Wybrał nietypowy kierunek, bo zespół, który ma siedzibę poza granicami Hiszpanii, ale w przeszłości został wcielony do struktur hiszpańskiej piłki (Związek Piłkarski Andory powstał dopiero w latach 90, dlatego FC Andorra od wielu lat gra w lidze hiszpańskiej).

Nowe oczko w głowie piłkarza FC Barcelony przez wiele lat grało w trzeciej lidze hiszpańskiej, ale w wyniku problemów najpierw organizacyjnych, a potem sportowych, klub podupadł i zainteresowanie nim spadło. Występy w piątym szczeblu rozgrywkowym nie były niczym nadzwyczajnym, więc mecze tej drużyny obserwowała garstka kibiców.

W grudniu 2018 roku Gerard Pique za pośrednictwem firmy Kosmos zakupił piątoligowca i dał mu nowe życie. W pierwszej kolejności należało uporządkować podstawowe kwestie. Szybko spłacono długi w wysokości 300 tysięcy euro, a piłkarz FC Barcelony z uśmiechem na ustach wykrzykiwał, że właśnie tworzy nowe AS Monaco.

Andora w skali świata jest rajem podatkowym, dlatego początkowo kwestionowano decyzje Pique. Doszukiwano się drugiego dna i sugerowano, że może dojść do prania brudnych pieniędzy. Andora nie znajduje się na czarnej liście Hiszpanii lub innych krajów UE, więc tak daleko idące wnioski były przesadą.

SZEMRANE INTERESY GERARDA PIQUE 

Pierwsze zmiany organizacyjne

Pique i jego wspólnicy dostrzegli w małym klubie olbrzymi potencjał. Doszli do wniosku, że jeśli zbudują porządny zespół, będą wspierani przez cały kraj, co już samo w sobie jest czymś wyjątkowym. Z lokalnymi zespołami FC Andorra utrzymuje dobre relacje. Pół żartem, pół serio pewnie dlatego, że nie zabiera im miejsca w europejskich pucharach.

Reklama

Realia klubu po zmianach właścicielskich bardzo się zmieniły. Wcześniej piłkarze często mieszkali w dużych grupach i łączyli grę z pracą dla innych podmiotów. Wspólnie robili pranie, przygotowywali posiłki, żyli w bardzo skromnych warunkach, które pozostawiały wiele do życzenia. To musiało ulec zmianie, jeśli ktoś myślał o grze wyżej niż na poziomie piątej ligi.

Za sprawą nowych inwestorów klub w mgnieniu oka zyskiwał sznyty profesjonalizmu. Piłkarze zaczęli nosić stroje Nike i zapewniono im uczciwe wynagrodzenia, które pozwalały na wynajem w pojedynkę.

Wciąż występowały problemy infrastrukturalne. Z czasem pierwotny stadion należało opuścić, bo odbywała się na nim tak duża liczba meczów, że często zawodnicy musieli przebierać się gdzieś na parkingu.

Podjęto również kroki, które miały zabezpieczyć przyszłość klubu. FC Andorra posiadała tylko pierwszy zespół, więc należało coś z tym zrobić. Zdecydowano się na zakup Gimnastiku Manresa, który stanowi dla FC Andorry potężne wsparcie jako akademia (40 drużyn juniorskich) i drugi zespół.

Z jednej strony Pique wspominał o inspiracjach Monaco, ale z drugiej nie trzeba aż tak daleko wychodzić i może wzorować się na Villarrealu, który dopiero w latach 90 zaczął się rozpychać łokciami w hiszpańskiej elicie przy równoczesnym rozwoju organicznym. Inni szukali nawiązań do Salford City FC, który w 2014 został przejęty przez przedstawicieli klasy 92 Manchesteru United.

FC Andorra nie posiada wielu pracowników, dlatego proces decyzyjny jest dość krótki. Wszystko kręci się wokół Gerarda Pique, Jaume Noguesa i Ferrana Villaseki. Obecność Gerarda Pique w klubie nie jest pozorna. Regularnie jest widywany podczas meczów tej drużyny i ma duży wpływ na decyzje. Mocno angażuje się w analizy i codziennie rozmawia z dyrektorem generalnym.

Jaume Nogues jest przyjacielem piłkarza FC Barcelony, ale na co dzień pracuje jako dyrektor generalny. To on odpowiada za ogólny porządek w klubie. Dużo obowiązków spoczywa na jego głowie, ale dzięki pracoholistycznemu podejściu jest w stanie złapać kilka srok za ogon. Villaseca jest natomiast kolejnym przedstawicielem spółki Kosmos. Od jego decyzji wiele zależy. Stara się zwiększyć ekspozycję klubu na inne rynki. Jakiś czas temu udzielił wywiadu, w którym wskazał kierunek oczekiwanych zmian:

– Zdaliśmy sobie sprawę, że istnieje duże zainteresowanie poza granicami Hiszpanii i Andory. Sprzedajemy klubowe koszulki do wielu państw. Musimy wymyślić skuteczną strategię dotarcia do nowych rynków, ponieważ rozumiemy, że wyróżniamy się na tle reszty. Jesteśmy wyjątkowi, a ludzie lubią wyjątkowość. Ludzie lubią rzeczy, które wychodzą poza zwyczajność.

Przeformatowanie zespołu

Pierwszym trenerem zatrudnionym po zmianach właścicielskich był Gabri. Przez kilka lat pracował z zespołami młodzieżowymi FC Barcelony, a następnie był koordynatorem drużyn juniorskich w Sionie (przez moment prowadził nawet pierwszy zespół). To on miał wprowadzać znamiona profesjonalizmu i przeprowadzić wstępną selekcję.

Stopniowo wypychano z klubu lokalnych graczy, którzy nie byli w stanie zagwarantować odpowiedniego poziomu, a to oznaczało konieczność przeprowadzenie transferów.

Pique szybko ściągnął kilku piłkarzy, którzy w przeszłości byli związani z FC Barceloną. Zakontraktowano Martiego Riverolę i Adrię Vilanovę (syn Tito). Do tego zestawu sprowadzono Bessone, który grał w Swansea i Leeds, ale też miał w CV drużyny juniorskie FC Barcelony. Pique żartował, że oni są dla klubu z Andory jak Messi dla Dumy Katalonii.

Nowi zawodnicy wnieśli dużo jakość do zespołu, który zakończył rozgrywki 18/19 na pierwszej pozycji, czyli wszystko zgodnie z planem.

Kupiony awans w 2019

W sezonie 18/19 Andorra FC występowała na piątym poziomie rozgrywkowym. Kolejny sezon rozpoczęła na trzecim. Jak to możliwe?

Wszystko zaczęło się w 2019 roku. Klub Reus wskutek niewypłacalności nie mógł przystąpić do rozgrywek Segunda B (dawna trzecia liga) i zwolnił miejsce dla innej drużyny. Kataloński zespół miał zostać zastąpiony przez drużynę, która weźmie udział w czymś w rodzaju przetargu. Warunkiem koniecznym było zapłacenie RFEF kwoty ok. 450 tys. euro. Już pierwszy wymóg skutecznie odstraszył wielu zainteresowanych. Reszta kryteriów była dość płynna. To miejsce miały prawo zająć zespoły które:

  • mają szczególne osiągnięcia w katalońskiej Tercera Division,
  • katalońskie drużyny, które właśnie spadły z Segunda B,
  • kluby z całej Tercera Division,
  • drużyny z Segunda B, które nie były z Katalonii.

Czyli na dobrą sprawę wymogi były dość płynne. W pewnym momencie na placu boju pozostały trzy drużyny. FC Andorra, Zamora i Intercity. Ostatnia z wymienionych została odrzucona ze względu na krótką historię klubu (FC Andorra miała przewagę w postaci kilkunastu sezonów spędzonych w katalońskiej grupie trzeciej ligi).

Dlaczego w takim razie nie wybrano Zamory? Przede wszystkim ze względu na fakt, że nie zapłaciła wspomnianej kwoty, ale nie dlatego, że nie chciała płacić „za awans”. Po prostu przelew do RFEF nie dotarł na czas. Według relacji hiszpańskich mediów, ktoś podobno pomylił numery kont i pojawił się problem. W każdym razie nastąpiła brutalna selekcja.

Dużo się mówiło o tym, że tak na dobrą sprawę FC Andorra nie planowała awansu o dwie klasy rozgrywkowe i wszystko wyszło dość spontanicznie. Pojawiła się okazja… Uznano, że warto z niej skorzystać. Ta opcja spodobała się Gerardowi Pique. Hiszpan nie raz puszczał oczko i mówił, że marzy o tym, by kiedyś przed meczem FC Andorry odegrano hymn Ligi Mistrzów. Do tego jeszcze daleka droga, ale z pewnością krótsza dzięki „kupionemu awansowi”.

Ewolucja i droga do drugiej ligi

Obawiano się tego, jak sobie poradzi zespół, który nagle musiał mierzyć się z dużo silniejszymi zespołami. Zakładano, że coś może pójść nie tak. Gabri utrzymał się na stanowisku trenera tylko do lutego 2020. Później klub przejął Nacho Castro, który natrafił na sezon pandemiczny. Dodatkowo Segunda B miała za moment zmienić się w Primera RFEF. Po 12. kolejce sezonu 20/21 FC Andorra zajmowała drugą lokatę w swojej grupie trzeciej ligi, ale Castro i tak stracił pracę. Uznano, że drużyna z nim na pokładzie osiągnęła już sufit.

Jego miejsce zajął Eder Sarabia, były asystent Quique Setiena. Pewny siebie i energiczny trener, który na zmianę zagląda do laptopa i bawi się flipchartami. Sarabia ponoć już kilka miesięcy przed zmianą warty, otrzymał zapewniania, że ma pozostać w stanie gotowości. Wielu z was może go kojarzyć z kuriozalnej sytuacji. Podczas przerwy na picie w meczu Celta – Barça Eder Sarabia próbował dwukrotnie próbował porozmawiać z Leo Messim i w obu przypadkach został zignorowany. Może argentyński gracz go nie szanował, ale w oczach Gerarda Pique był bardzo dobrym fachowcem.

Mimo, że stadion, na którym FC Andorra rozgrywa mecze, znajduje się 200 km od Barcelony, to pewne wzorce zostały już przeniesione do skromnego klubu. Piłkarze mają obowiązek nawiązywania do stylu, z którym od lat kojarzona jest FC Barcelona. Sugerowano Sarabii, że w niższych liga nie da się tak grać, ale z tym nigdy nie mógł się zgodzić i postawił na swoim.

To było kluczem do wywalczeniu kolejnego awansu. W sezonie 21/22 jego drużyna grała najlepszy futbol w trzeciej lidze i nikt nie miał prawa powiedzieć, że awans do drugiej został wywalczony przez przypadek. Jest to olbrzymie osiągnięcie, ale przy okazji wejście na grząski grunt.

Potencjalne problemy

Wszyscy piłkarze cieszyli się z awansu, natomiast wymogi licencyjne sprowadzają ten klub na ziemię i trwa walka o możliwość gry w Segunda Division. Od 2021 roku piłkarze FC Andorry rozgrywali swoje mecze na Stadionie Narodowym w Andorze, ale obiekt ten nie spełnia drugoligowych wymogów licencyjnych. Na stadionie brakuje wymaganej liczby stanowisk dla mediów i teoretycznie stadion powinien być w stanie pomieścić 6000 osób (ale na to liga jest w stanie przymknąć oko).

Podstawowym problemem jest murawa. Na tym obiekcie położona jest sztuczna nawierzchnia, o czym przekonywali się choćby najlepsi piłkarze, którzy przyjeżdżali tam na mecze reprezentacji. RFEF nie da zielonego światła na grę na sztucznej murawie, więc już teraz prowadzone są gorączkowe prace nad znalezieniem rozwiązania. Najprostszym rozwiązaniem wydaje się wymiana nawierzchni na naturalną. Jednak to tylko z pozoru genialne rozwiązanie. Jest możliwe do zrealizowania, ale na tym obiekcie swoje mecze rozgrywają wszystkie piłkarskie reprezentacje Andory, reprezentacja Rugby i niektóre lokalne drużyny. Naturalna murawa nie zniosłaby takich obciążeń.

Z tego względu wciąż brany jest pod uwagę stadion już na hiszpańskiej ziemi – w Lleidzie. Ciężko powiedzieć, czy sytuacja dotyczyłaby tylko pierwszych kolejek, czy całego sezonu, ale właśnie takie przecieki pojawiają się w bliskim otoczeniu klubu.

Co prawda, opracowano już projekt nowego stadionu, którego koszt budowy ma zamknąć się w kwocie 35 milionów euro, ale to melodia przeszłości i do tego momentu, piłkarze Edera Sarabii muszą się gdzieś podziać.

Innym problemem są kwestie podatkowe. Andora ma bardzo przyjazny system podatkowy. Zdaniem wielu faworyzuje klub Gerarda Pique. Klubowe władze tłumaczą, że nawet w Hiszpanii w zależności od regionu obowiązują różne stawki podatkowe. To prawda, ale nie są to tak duże różnice, jak w przypadku Andory. Najwyższą stawka podatku od osób fizycznych w tym kraju wynosi 10% (od dochodu pow. 40 tys. euro). W Hiszpanii najwyższa stawka (po uśrednieniu) wynosi 45%. Jedno jest pewne, już teraz wiadomo, że klub znajdzie się pod specjalnym nadzorem. Natomiast nie jest powiedziane, że powstanie program „zrównywania szans”. Z pewnością odbędzie się wiele rozmów przedstawicieli ligi z władzami klubu.

Można też odbić piłeczkę i uczciwie przyznać, że klub z Andory ma ograniczone możliwości pozyskiwania przychodów z dnia meczowego. Nie posiada dużej bazy kibiców, bo sprzedaje zaledwie ok. 600 karnetów rocznie, co w skali drugiej ligi hiszpańskiej jest wynikiem bardzo słabym.

Różny jest stosunek hiszpańskich kibiców względem beniaminka Segunda Division. Niewykluczone, że odbiór klubu z Andory byłby lepszy, gdyby nie obecność Gerarda Pique. Luis Rubiales nie tak dawno przyznał, że swego czas został poproszony przez „Geriego” w łatwej grupie Primera RFEF, ale prezes Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej nie wyraził na to zgody. O ile kataloński piłkarz robi wiele dobrego dla klubu z Andory, o tyle w ostatnich miesiącach zapracował sobie na to, by każde jego przedsięwzięcie znajdowało się pod ścisłą obserwacją. Wyciek słynnych już nagrań tylko utwierdza nas w przekonaniu, że Pique lubi działać na granicy prawa, etyki i zwykłej przyzwoitości. Z drugiej strony, gdyby nie on, to FC Andorra kopałaby teraz w piątej lidze.

WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:

Fot. Newspix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

U-21: Nie będzie nam łatwo o awans do fazy pucharowej. Poznaliśmy skład koszyków

Bartosz Lodko
0
U-21: Nie będzie nam łatwo o awans do fazy pucharowej. Poznaliśmy skład koszyków
Anglia

Świetna wiadomość dla fanów Manchesteru City. Guardiola przedłużył swój kontrakt!

Bartosz Lodko
0
Świetna wiadomość dla fanów Manchesteru City. Guardiola przedłużył swój kontrakt!

Hiszpania

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
7
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

44 komentarzy

Loading...