Reklama

Złego sezonu niezłe zakończenie – Legia pewnie pokonuje Cracovię

Iza Zaporowska

Autor:Iza Zaporowska

21 maja 2022, 20:58 • 4 min czytania 33 komentarzy

Mecz Legii z Cracovią, tak jak większość dzisiejszych ekstraklasowych spotkań, nie miał w teorii większego znaczenia w kontekście końcowego układu tabeli. Goście od dawna znajdowali się w dość komfortowej sytuacji, którą osiągnęli szybciej, niż gospodarze. Ci z kolei wieńczyli dzisiaj najbardziej nieudany sezon od wielu lat. Żegnali się także z Aleksandarem Vukoviciem, który poprowadził w ich barwach ostatnie spotkanie.

Złego sezonu niezłe zakończenie – Legia pewnie pokonuje Cracovię

Legia kończy rozgrywki, w których ustanowiła rekord porażek w sezonie. Przed spotkaniem z Cracovią miała ich na koncie 17, w związku z czym, kibice zaplanowali bojkot, polegający na opuszczeniu stadionu na tyle minut. Jak miało się okazać, akcja ta stanowiła chyba najciekawszą rzecz w trakcie pierwszej połowy.

Brakuje kibiców – brakuje ciekawej gry

Chociaż Legia zaczęła zdecydowanie i to już od pierwszego gwizdka. Trwał napór na bramkę Lukasa Hrosso – oglądaliśmy próby Slisza i Sokołowskiego (jednak lądujące nad poprzeczką), efektywną współpracę Josue z Wszołkiem, i sytuację, gdy ten drugi znalazł się sam na sam z bramkarzem Pasów. Miało to miejsce właśnie w okolicach 10. minuty, kiedy to kibice z Żylety – choć nie tylko – wyszli ze stadionu. I faktycznie ich nieobecność zdawała się mieć wpływ na grę – przez kolejne kilkanaście minut ich absencji tempo osłabło i nie widzieliśmy za dużo ciekawych akcji (zwłaszcza w kontraście do tego, co działo się w pierwszych minutach). Po powrocie fanów na trybuny i zaakcentowaniu swojej obecności sporą dawką pirotechniki, gra została wstrzymana na kilka minut. Krótka przerwa przydała się jednak piłkarzom Legii, na których obecność kibiców miała chyba jednak znaczący wpływ, bo od powrotu na boisko znowu zaczęli próbować – Josue był od dobrych, nieznacznie chybionych prób, a Hołownia od marnowania wykreowanych przez niego szans.

Choć to gospodarze dominowali, najlepszą okazję pierwszej połowy mieli goście. Kakabadze obił słupek bramki Miszty, ale istniała szansa, że piłka i tak wpadłaby do bramki… Gdyby nie wpadła na stojącego na jej drodze Rivaldinho. Komentujący to spotkanie Radosław Murawski podsumował tę sytuację słowami „Jak nie strzelasz, to chociaż nie przeszkadzaj”. Adekwatnie, bo Brazylijczyk nieszczególnie stosował się do tej zasady.

Reklama

Skuteczność przyszła po przerwie

Druga połowa na szczęście przyniosła nam więcej emocji. Na początek swojej szansy poszukał Rivaldinho, który próbował strzału dość nieudolną przewrotką, a chwilę potem piłka zatrzepotała w bramce po drugiej stronie boiska. Pekhart, który poradził sobie z Rapą pewnie umieścił piłkę w siatce, ale radość zgromadzonych na stadionie fanów była przedwczesna, bo sędzia chwilę później odgwizdał spalonego.

Lecz co się odwlecze, to nie uciecze. Chwilę później Czech miał swój udział przy pierwszej bramce dla Legii, której autorem został Maciej Rosołek. Przejął on eleganckie, długie dogranie od Wszołka i zgrał piłkę głową do Pekharta. Ten piłki nie opanował, ale futbolówka fartownie znalazła się znów w zasięgu młodzieżowca, który pewnym strzałem trafił w róg bramki gości.

Jacek Zieliński zainterweniował od razu ofensywnymi zmianami, lecz na nic to się zdało. Chwilę później oglądaliśmy perfekcyjne dośrodkowanie Josue wprost na głowę Pekharta, który po rękach Hrosso trafił do bramki i mógł w końcu już pełnoprawnie cieszyć się z gola. Na co zasługiwał, bo niemałą część tego spotkania wyglądał naprawdę obiecująco – tak, jak zapamiętaliśmy go z zeszłego sezonu.

Czech schodził z asystą i bramką na koncie, a jego pozycję zajął wprowadzony nieco wcześniej Rafael Lopes. I nie było to dla Legii obniżeniem jakości. Portugalczyk spisał się z wyznaczonego zadania, bo wkrótce został autorem trzeciej bramki dla gospodarzy, główkując piłkę do bramki Pasów po dograniu z rzutu rożnego w wykonaniu Josue. Cracovia miała swoje minimalne przebłyski, w końcówce kilka razy (więcej niż do tamtego momentu ogółem) zmusiła Misztę do interwencji, jednak wciąż nie były to akcje wybitnie zagrażające. O największym pechu mówić mógł Kakabadze, który dwukrotnie obił słupki bramki legionistów.

Cracovia nie grała za bardzo o nic, co było dziś widać. Z kolei Legia w ten sposób wieńczy ten niewdzięczny sezon. Gdyby od jego początku grała tak jak dziś, jej sytuacja w tabeli byłaby zgoła odmienna, ale wszyscy wiemy co tam się przez ostatnie miesiące działo i jak bardzo byłby to nierealistyczny scenariusz. Dziś nie wyśrubowała rekordu porażek (co przed tą kolejką wcale nie było takie oczywiste), a zapewniła swoim kibicom choć symboliczny, pozytywny akcent. Minione już rozgrywki najpewniej puści szybko w niepamięć, zwłaszcza, że stołeczny zespół czeka wiele zmian. Nowy trener, roszady kadrowe – to wszystko rysuje nieco zagadkowy obraz Legii, która rozpocznie przyszły sezon. Czyli ten, przez który spróbuje przebrnąć w zupełnie innym stylu, niż w obecnych rozgrywkach.

Reklama

Czytaj więcej o Ekstraklasie:

Fot. Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Vuković o meczu z Górnikiem: Najgorszy, odkąd jestem w Piaście

Patryk Stec
0
Vuković o meczu z Górnikiem: Najgorszy, odkąd jestem w Piaście

Komentarze

33 komentarzy

Loading...