Reklama

Liga Europy dla Eintrachtu! Triumfatora wyłoniły rzuty karne

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

19 maja 2022, 00:03 • 4 min czytania 42 komentarzy

Eintracht Frankfurt wygrał Ligę Europy! Zwycięzcę meczu finałowego rozgrywanego w Sewilli wyłoniła seria rzutów karnych. W regulaminowym czasie gry padł remis 1:1. W konkursie jedenastek Orły okazały się lepsze od piłkarzy Rangers 5:4. Decydująca okazała się czwarta kolejka konkursu jedenastek, w trakcie której spudłował pomocnik The Gers – Aaron Ramsey.

Liga Europy dla Eintrachtu! Triumfatora wyłoniły rzuty karne

Gdy Sewilla starała się zorganizować finał Ligi Europy, niewiele osób przypuszczało, że wystąpią w nim tak spragnione europejskich triumfów drużyny. Eintracht Frankfurt czekał na trofeum od 1980 roku. Rangers o osiem lat dłużej. Nawiązując do najstarszego w Hiszpanii miejsca odbywania corridy mieszczącego się zaledwie trzy kilometry od Estadio Ramon Sanchez Pizjuan, na stadionie pojawiły się dwa spragnione byki. Nic więc dziwnego, że spotkanie finałowe toczyło się na wysokim tempie.

Krew

Nawet najlepsi torreadorzy czasem nie są w stanie poskromić byka i odnoszą kontuzje. Niejednokrotnie podczas pokazów na arenie leje się krew. Na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan pierwsze jej strugi pojawiły się już na początku meczu. Szarżujący John Lundstram wysoko podniesioną nogą zahaczył głowę Sebastiana Rode. Twarz pomocnik błyskawicznie zalała się krwią. Mimo to angielski gracz The Gers kartki nie obejrzał.

Sędzia Slavko Vincić wysoko podniósł poprzeczkę tolerancji na przewinienia. Piłkarze z tego powodu kilkukrotnie cierpieli na boisku, ale kieszeń arbitra ani drgnęła przez ponad godzinę meczu. Gra wyraźnie się zaostrzyła. I choć pozornie byłyby to dobre wieści dla prezentujących twardy wyspiarski styl piłkarzy Rangers, to podobnie w europejskich pucharach prezentują się Orły. Właśnie dzięki swojej nieustępliwości i charakterowi Eintracht na swojej drodze do finału rozprawił się z Barceloną, West Hamem czy Betisem Sewilla. Drużyna z Frankfurtu nie przegrała żadnego spotkania.

Reklama

Pot

Na to zanosiło się również długimi fragmentami meczu w Sewilli. Choć The Gers utrzymywali się dłużej przy piłce, to niewiele z tego wynikało. Dużo większe zagrożenie stwarzały Orły. 40-letni Allan McGregor musiał się sporo napocić, by zatrzymywać kolejne uderzenia Eintrachtu. A ataki nadchodziły z każdej strony. Na dużej intensywności biegali przede wszystkim dwaj wahadłowi niemieckiego zespołu – Filip Kostić i Ansgar Knauff. Pierwszy z nich w ciągu nieco ponad dziewięciu sekund pokonał przeszło 70 metrów z piłką, wyprowadzając groźną kontrę. Zakończył ją jednak niecelnym strzałem. Podobnie kończyły się próby wypożyczonego z Borussii Dortmund Knauffa.

Pogoda nie sprzyjała jednak do tak intensywnej gry. Mimo późnej pory panowała wysoka wilgotność powietrza. W obu połowach sędzia nakazał nawet zawodnikom uzupełnić płyny. Po przerwie stopniowo piłkarzom Eintrachtu brakowało pary. Dwaj wahadłowi popełniali proste błędy techniczne, wprowadzając chaos w wyprowadzeniu piłki i obronie. Podobnego bakcyla złapali inni gracze niemieckiej drużyny. Tuta tak opadł z sił, że goniąc Joe Aribo potknął się o własne nogi, otwierając mu drogę do bramki Kevina Trappa. Nigeryjczyk skrzętnie wykorzystał ogromny błąd rywala, uderzając tuż bramkarza i wyprowadzając Rangers na prowadzenie. Dla rosłego napastnika było to pierwsze trafienie w tej edycji Ligi Europy.

Nie pierwszyzną dla Kosticia pozostawały natomiast celne dośrodkowywania. Choć wyraźnie zmęczony, to Serb wciąż tworzył mniejsze bądź większe zagrożenie na lewym skrzydle. Bez względu na jego formę fizyczną nie można go lekceważy, co chwilę po swoim golu przydarzyło się obronie The Gers. W zupełnie niegroźnej sytuacji Kostić zdecydował się zacentrować piłkę płasko w pole karne. Nieporozumienie między Connorem Goldsonem a Calvinem Basseyem wykorzystał Rafael Borre, sprytnie wkładając nogę między obrońców, kierując futbolówkę do siatki szkockiej ekipy.

Łzy

Z minuty na minutę zawodnicy coraz bardziej opadali z sił. Na telebimie Estadion Ramon Sanchez Pizjuan wciąż widniał jednak remis 1:1. Wobec tego sędzia Vincić został zmuszony do zarządzenia dogrywki. Była to fatalna wiadomość dla piłkarzy. Kolejni padali na murawę jak muchy. Wszyscy wyraźnie cierpieli. Ucierpiało również widowisko, bowiem tempo gry wyraźnie spadło. Bohaterowie finału ograniczyli swoje ofensywne zapędy niemal do minimum, a mimo to oddano kilka groźnych uderzeń. Wszystko za sprawą dużych przestrzeni, które pojawiły się na boisku. Wszystko zmierzało do serii rzutów karnych, czyli powtórki sprzed roku. Przeznaczenie chcieli oszukać gracze Rangers, podkręcając tempo w ostatnich minutach. Jednak świetnie między słupkami spisał się Kevin Trapp najpierw broniąc uderzenie Ryana Kenta, a później Jamesa Taverniera.

Niemiecki bramkarz tuż przed konkursem jedenastek stanął na wysokości bardzo trudnego zadania. Ponownie golkiper spisał rewelacyjnie w czwartej serii rzutów karnych, sprytnie broniąc nogami uderzeni najbardziej utytułowanego piłkarza The Gers – Aarona Ramseya. To on zadecydował o zwycięstwie Eintrachtu Frankfurt w Lidze Europy. Orły nie pomyliły się do końca konkursu, pokonując Rangers FC.

Po raz drugi Eintracht w bardzo dramatycznych okolicznościach zatriumfował w europejskich pucharach. Nic więc dziwnego, że wielu piłkarzy z 38-letnim Makoto Hasebe na czele uroniło łzę po ostatnim decydującym trafieniu Rafaela Borre, który niewątpliwie okazał się najważniejszym piłkarzem finału. Być może to on zostanie uwieczniony na okolicznościowym muralu we Frankfurcie nad Menem. Jeden upamiętniający triumf z 1980 roku wciąż można oglądać w dzielnicy Bockenheim. Ten może być drugi, ale również cenny.

Reklama

Eintracht Frankfurt – Rangers FC p.k. 5:4 1:1 (0:0)

Bramki: Borre 69 – Aribo 57

WIĘCEJ O EUROPEJSKICH LIGACH:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Europy

Liga Europy

Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Michał Kołkowski
40
Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Komentarze

42 komentarzy

Loading...