Reklama

Kolejny turniej, kolejne trofeum! Iga Świątek jest niemożliwa

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

15 maja 2022, 15:43 • 3 min czytania 8 komentarzy

Dwadzieścia osiem wygranych meczów z rzędu. Pięć wygranych turniejów z rzędu. Na to, co ostatnio wyprawia Iga Świątek, zaczęło nam już brakować słów. Polka w finale zawodów WTA w Rzymie zmierzyła się dzisiaj z Ons Jabeur, czyli zawodniczką, która ostatnio przecież była na fali. I pokonała ją w dwóch setach, tracąc łącznie tylko cztery gemy. Powiedzmy sobie to szczerze: jeśli Polka potknie się na jakiejkolwiek rywalce w nadchodzącym Roland Garros, będziemy mówić o niespodziance.

Kolejny turniej, kolejne trofeum! Iga Świątek jest niemożliwa

Co było dzisiaj pewne? Że jedna z dwóch świetnych serii zwycięstw zostanie przerwana. Bo owszem, Iga miała szansę na dwudziestą ósmą wygraną z rzędu. Ale i Ons Jabeur, która wygrała zawody w Madrycie (pod nieobecność Polki), też od dłuższego czasu była niepokonana. A dokładnie – od jedenastu meczów. Mogła zatem powiększyć passę do dwunastu triumfów.

Ale czy ktokolwiek w to wierzył?

Prosto do celu

Jasne, Tunezyjka to jedna z niewielu zawodniczek, z którą Iga miała negatywny bilans. Pokonała ją w 2019 roku, ale w ubiegłym sezonie dwukrotnie musiała uznać wyższość kilka lat starszej rywalki, w tym podczas Wimbledonu. Ale tę statystykę (jak i wiele innych, które nie stałyby po stronie naszej reprezentantki) mogliśmy wyjaśnić w prosty sposób: nowy sezon, nowe realia. Te są obecnie takie, że żadna zawodniczka w Tourze nie dorasta do pięt polskiej tenisistce.

Reklama

Jak zaczął się niedzielny mecz? Od typowego ostatnio obrazka: Iga błyskawicznie ustawiła rywalizację pod siebie, wygrywając dwa pierwsze gemy. A potem zwyczajnie kontrolowała sytuację.

Miał co prawda miejsce jeden moment, w którym wydawało się, że Jabeur ma niewielką szansę wrócić do rywalizacji. Przy stanie 4:2 dla Polki zdobyła dwa punkty z rzędu. Była zatem na najlepszej drodze do przełamania, ale szybko okazało się, że leniwie posyłane przez nią dropshoty, nie są receptą na sukces. Bo nie miały szansy zaskoczyć Polki, która po dłuższej walce w końcu wyszła na prowadzenie 5:2 w gemach. A potem oczywiście domknęła sprawę i wygrała pierwszego seta.

Czas na tiramisu

Trzeba przyznać, że Jabeur walczyła zacieklej niż większość ostatnich rywalek Igi. Próbowała grać kombinacyjnie, stosowała wiele skrótów, niekonwencjonalnych uderzeń. Bywało, że nasza tenisistka musiała się trochę po korcie nabiegać, żeby zdobyć punkt. Co też trzeba Tunezyjce przyznać: mimo tego, że w drugiej partii przegrywała już 0:4, zdołała złapać drugi oddech i niespodziewanie przełamać Polkę. Potem wygrała własne podanie, aż wreszcie miała breakpointa na 3:4 w gemach. No ale go nie wykorzystała.

To był gwóźdź do trumny dla Ons. Po chwili sama została przełamana, a więc przegrała drugiego seta takim samym wynikiem jak pierwszego (2:6). W wywiadzie pomeczowym gratulowała Polce, podkreślała, w jak niesamowitej formie się ostatnio znajduje nasza reprezentantka.

Uprzejmości pojawiły się oczywiście też po zwycięskiej stronie. Iga zwróciła uwagę, że nietypowy styl gry Tunezyjce wnosi sporo kolorytu do świata tenisa. Następnie mówiła w superlatywach o kibicach zgromadzonych na trybunach czy swoim sztabie szkoleniowym (ależ początek w roli szkoleniowca Igi notuje Tomasz Wiktorowski!). A także podkreśliła, że dzisiaj nie będzie miała hamulców – i nie po raz pierwszy, w ramach świętowania, skosztuje włoskiego tiramisu.

Reklama

Jak wspomnieliśmy na początku: Iga Świątek odniosła dzisiaj dwudzieste ósme zwycięstwo z rzędu. Jeśli przejdzie bez porażki przez Roland Garros, pobije najlepszą serię w XXI wieku, która należy do Sereny Williams i wynosi trzydzieści cztery wygrane. Co też jest ciekawe – turniej w Rzymie jest pierwszym rangi WTA, który Polka obroniła i ostatnim, która wygrała przed ukończeniem 21. roku życia.

To wszystko robi niesamowite wrażenie, ale oczywiście najważniejsze granie ma dopiero nadejść. French Open wystartuje 22 maja. Czy ktoś zatrzyma polską dominatorkę?

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Inne sporty

Komentarze

8 komentarzy

Loading...