Gdyby przyznawać punkty za styl, Termalica mogłaby wylądować nawet gdzieś w środku tabeli Ekstraklasy. Nie ma tu topornej jechanki, zwykłej lagi na wysokiego napastnika i liczenia na uśmiech losu. Tylko co z tego, skoro „Słonie” meczem z Piastem praktycznie pogrzebały swoją szansę na utrzymanie. Teraz musiałby wydarzyć się jakiś cud z udziałem Śląska Wrocław, żeby w ostatniej kolejce jeszcze powalczyć o życie. Ale na coś takiego w Niecieczy nie liczy już chyba nikt.
Bruk-Bet Termalica – Piast Gliwice. Wszystko fajnie, ale tak utrzymać w lidze się nie da
Pierwsze minuty pokazały nam, jaki to może być mecz. Z jednej strony Piast posiada przecież lepszy zespół, ale z drugiej Termalica nie jest tak słaba, jak wskazuje na to tabela. Mówił o tym przed meczem trener Fornalik, przestrzegając, że czerwona latarnia ligi powinna strzelić w tym sezonie o wiele więcej goli. Widzieliśmy to wcześniej, widzieliśmy to dziś.
Defensywa Piasta myślami była już chyba na wakacjach. Dziury w formacjach zostawiała takie, że hoho. Termalica miała naprawdę spore pole do popisu. W pierwszej połowie przeprowadzała groźne ataki, oddawała wiele strzałów głównie po dośrodkowaniach, ale – jak w przypadku „Słoni” bywa – brakowało skuteczności. Ciągle jednak pachniało golem i ten mecz po prostu nie mógł skończyć się bezbramkowym remisem.
Gdy Piast wreszcie odpowiedział ogniem w końcówce pierwszej połowy, pożar w kapitalny sposób ugasił Loska. Bramkarz gospodarzy nie dość, że nie dał się przelobować, to jeszcze w ostatniej chwili ściągnął Torilowi piłkę z głowy. Hiszpan już witał się z gąską, miał wbijać gwóźdź do pustej bramki, ale został powstrzymany. To była najlepsza okazja Piasta.
Ogółem jednak to Termalica dyktowała warunki. Oddała 10 strzałów w 45 minut, z czego jakaś część prób spokojnie mogła zakończyć się golem. Szczególnie jedna próba, ta z rzutu karnego, którego zmarnował Piotr Wlazło. W takim momencie sezonu, niebywałe.
Frantisek Plach z okazji setnego występu z rzędu w Ekstraklasie dał rywalom prezent, swój wyjątkowy jubileusz mógł zwieńczyć wtopą, ale tym razem mu się upiekło. Piłkarz „Słoni”, który jest specjalistą od wykonywania jedenastek, nawet nie trafił w bramkę.
Bruk-Bet Termalica – Piast Gliwice. Okopy Piasta był bezlitosne
W drugiej połowie tempo spotkania było tak mocne, że stawianie, kto pierwszy strzeli bramkę, było prawdziwą ruletką. W końcu to Piast dopiął swego, wykorzystał rzut karny, choć kilka chwil wcześniej Vida spartolił dwustuprocentową okazję. Ukradł Kądziorowi asystę, miał patelnię, ale trafił w słupek. Gdyby zliczyć to wszystko do kupy, w 58. minucie mogło być nie 1:0 dla gości, tylko spokojnie 2:2. Ostatecznie skończyło się na wyniku 1:0, choć obie ekipy miały jeszcze później coś do powiedzenia. Z każdą minutą jednak Termalica gasła, jakby przekonana faktem, że wycofanej defensywy Piasta nie da się już pokonać. O ile w pierwszej połowie to było jak najbardziej możliwe, o tyle po zmianie stron gospodarze bili głową w mur.
Gliwicki mur nie został skruszony po raz jedenasty w tym sezonie, co daje całkiem fajny wynik. Plach może być zadowolony, bo z okazji jubileuszu zaliczył czyste konto. No i Piast podtrzymał też swoją serię meczów wyjazdowych bez porażki w 2022 roku. Patrząc tylko na rundę wiosenną, punktuje wyraźnie lepiej od Lechii, ale słabsza jesień zrobiła swoje, ograniczyła sufit tego zespołu.
Mimo że Piast już w formie wakacyjnej i z niewielką nadzieją na europejskie puchary (nadzieje mogą doszczętnie zniknąć dziś wieczorem po meczu Lechii), to jednak na finiszu sezonu Piast na tyle mocny, że nie musi robić za wiele, żeby wygrywać. Wystarczy mu pragmatyzm i skuteczność, a więc cechy, których nie ma Termalica. Być może to nie da nic więcej niż piąte miejsce, ale, kto wie, może uda się wreszcie przełożyć formę wiosenną na dobry start po letniej przerwie w rozgrywkach.
Bruk-Bet Termalica – Piast Gliwice. „Słonie” na 99% wracają do 1. ligi
Wystarczy, że Śląsk zdobędzie w dwóch ostatnich meczach punkt, żeby ostatecznie zamknął się rozdział Termaliki w Ekstraklasie. Czy będziemy tęsknić? Cóż, za kilkoma zawodnikami tak, i to z poczuciem, że ta ekipa mogła wycisnąć ze swojego potencjału zdecydowanie więcej. Mecz z Piastem był jednak idealnym pokazem tego, czego beniaminkowi brakowało od wielu miesięcy. Skuteczności, skuteczności i jeszcze raz skuteczności. Nie da się normalnie wygrywać meczów, jeśli marnujesz sytuację za sytuacją. Prawda jest taka, że Termalica mogła mieć Piasta na deskach już po pierwszej połowie. Ale niestety dla kibiców „Słoni” to obrazek zmarnowanego rzutu karnego kapitana drużyny zostanie w pamięci, nie całkiem dobre wrażenie pozostawione na murawie. Gra w Ekstraklasie to nie jest konkurs piękności, dlatego to musi się tak skończyć.
Więcej o Ekstraklasie: