Choć TSV Eintracht 1895 rozegrał swój mecz już wczoraj, to dopiero dziś, w wyniku rezultatów pozostałych spotkań układ tabeli zmienił się tak, że już oficjalnie mogą się oni cieszyć z awansu do 2. Bundesligi. Drużyna, w której szeregach gra Martin Kobylanski znajduje się obecnie na miejscu wicelidera, tracąc do prowadzącego 1. FC Magdeburg aż 11 punktów. I choć zajmujący trzecią lokatę 1. FC Kaiserslautern ma tylko o jedno oczko mniej od zespołu z Brunszwiku, ma on rozegrane już wszystkie możliwe spotkania, w związku z czym układ podium już nie ulegnie zmianie.
TSV do drugiej ligi niemieckiej powraca po roku nieobecności. Sezon w wykonaniu Martina Kobylańskiego nie był jednak jednostajny – Polak na początku sezonu grał niezbyt dużo, ale regularnie. Najwięcej szans otrzymywał w okolicach listopada, ale od tego czasu zaczęło się coś psuć. Od stycznia rozegrał on niewiele ponad 200 ligowych minut i ani razu nie zaliczył pełnego występu. Pomocnik przegrywał rywalizację z Bryanem Henningiem, ale mimo to, zdołał zdobyć dwa gole i zaliczyć siedem asyst.
Stoi to niejako w opozycji do dyspozycji Polaka sprzed dwóch lat, kiedy był gwiazdą zespołu awansującego do 2. ligi. Wówczas, jego wynik w klasyfikacji kanadyjskiej wyniósł aż 17. Kolejny, spędzony w 2. Bundeslidze rok, to już połowa minut na boisku mniej. W obecnym sezonie ten wynik został jeszcze bardziej zmniejszony, jednak powrót na wyższy szczebel to szansa rehabilitacji.
O ile 28-latek zdecyduje się zostać w Brunszwiku – jego kontrakt wygasa wraz z końcem czerwca, a jak sam przyznał kilka miesięcy temu, jego przyszłość pozostaje zagadką a on sam rozważa wiele możliwości. Jak jednak zaznaczał – w Niemczech czuje się bardzo dobrze i wypracował tam już swoją maarkę, więc nie wyklucza pozostania za naszą zachodnią granicą.
Więcej o historii Martina Kobylańskiego:
- Moim celem jest Bundesliga, ale z 2. Bundesligi też trzeba się cieszyć
- Kobylański: Trzecia liga niemiecka jest naprawdę dobra. Można się fajnie wypromować
Fot. Newspix.pl