Reklama

Roma w doliczonym czasie wyciąga remis w Neapolu

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

18 kwietnia 2022, 21:25 • 5 min czytania 6 komentarzy

Napoli kontra Roma. Zieliński kontra Zalewski… Mimo wszystko nie do końca, bo starszy z Polaków dzisiejszy mecz rozpoczął na ławce rezerwowych. Za to można powiedzieć, że obejrzeliśmy pojedynek doświadczonych trenerów, który zakończył się podziałem punktów. Luciano Spalletti i Jose Mourinho zjedli zęby na futbolu. Dziś obaj stracili punkty, ale mecz był naprawdę interesujący. Emocji, złej krwi i składnych akcji nie brakowało.

Roma w doliczonym czasie wyciąga remis w Neapolu

Napoli – AS Roma. Dużo złej krwi i gol z karnego

Od początku na murawie było dużo walki, niekoniecznie czystej. Z tego względu nie dziwi, że zanim mecz się na dobre rozpoczął, sędzia musiał odgwizdać rzut karny. Roger Ibanez powalił w polu karnym Hirvinga Lozano, ale najpierw przewinienie zostało zlekceważone przez arbitra. Roma ruszyła z kontrą, ale gospodarze dali jasno do zrozumienia, że nie mają zamiaru kontynuować gry. Błagalnymi gestami przekonywali sędziego, że warto tę sytuację obejrzeć na monitorze. Protesty podziałały i rozjemca postanowił przyjrzeć się sytuacji.

Obejrzał kilkanaście powtórek i ostatecznie wskazał na wapno. Do jedenastki podszedł Lorenzo Insigne. To był moment, w którym musiał wykazać się dużą odpornością psychiczną, bo zdarzało mu się pudłować w ważnych spotkaniach. Nie mógł pozwolić sobie na błąd i poradził sobie z presją, która na nim ciążyła. Rui Patricio wyczuł, w który róg uderzy Włoch, ale zabrakło kilkunastu centymetrów, by zaliczył udaną interwencję.

Arbiter starał się studzić nastroje i rozgrzane głowy piłkarzy. Widział, że mecz jest na włosku i za moment może mu się wymknąć spod kontroli. Radził sobie z tym tylko połowicznie.

Goście przez większość pierwszej połowy mieli problem z pozbieraniem się do kupy. Roma gubiła się przy wyprowadzeniu piłki,  środkowi pomocnicy często notowali straty lub grali bardzo bezpiecznie. W pewnym momencie fatalną pomyłkę zanotował Sergio Oliveira, ale najpierw poratował go Chris Smalling, za moment Rui Patricio. Mimo wszystko niewiele brakowałoby, by Osimhen wpakował piłkę do sieci. Był to ostatni sygnał ostrzegawczy i Giallorossi wzięli go do serca.

Reklama

Na tym etapie ofensywa Romy w zasadzie nie istniała. Z przodu właściwie pozostawiono samemu sobie Nicolo Zaniolo. Niewiele było pożytku z Tammy’ego Abrahama i Lorenzo Pellegriniego. Dopiero w okolicach trzydziestej minuty Anglik pokusił się o pierwszą odważną akcję, ale to bardzo mało jak na piłkarza tej klasy.

Długo rozkręcał się nasz rodak. Szybko wywalczył rzut rożny po błyskotliwej akcji, ale miał problem z upilnowaniem rywali, przez co na kilkanaście minut został wyłączony z gry. Później został poturbowany przez Koulibaliego i o dziwo po tym zdarzeniu się przebudził. Ładnie skręcił Lozano i wywalczył rzut wolny z boku boiska. Do piłki podszedł Pellegrini, ta odbiła się od głowy Osimhena i trafiła w poprzeczkę.

Kilka minut później Zalewski skręcił Zanoliego i uderzył na bramkę. Szkoda, że nieco zabrakło pary, ale akcja była godna uwagi. Gorzej, że w doliczonym czasie ten sam Zanoli wyciął paskudnie Polaka, który w wyniku tego przewinienia schodził z murawy z bólem i wydawało się, że może już nie być w stanie kontynuować gry.

Napoli – AS Roma. Dużo zbędnej agresji, ale lepsza piłkarsko Roma

Po przerwie Jose Mourinho podjął rozsądną decyzję i zdjął Bryana Cristante, który spisywał się słabo i miał na koncie żółtą kartkę. W jego miejsce pojawił się Henrikh Mkhitaryan, ale niestety zawiódł. Wydawało się, że Roma rzuci się na gospodarzy, jednak to Napoli wykonało pierwszy groźny atak w drugiej części meczu. Na odważną akcję zdecydował się Lozano, który zagrał na wolne pole do Osimhena, ale Nigeryjczyk w ostatniej chwili został powstrzymany.

Rzymianie potrzebowali chwili, by się rozkręcić, ale z czasem nabrali wiatru w żagle. Świetną okazję miał Tammy Abraham po zagraniu Ricka Karsdorpa, ale Anglik fatalnie spudłował. Na tym etapie meczu słabo zaczął wyglądać Nicola Zalewski. Przerzucił dwa dośrodkowania i rzucało się w oczy, że opadł z sił. Nie dziwi, że portugalski trener zdecydował się zdjąć Polaka.

Mecz znów zrobił się brutalny. Takie derby agresji i próby połamania zębów rywalowi. W takich okolicznościach kolejną dobrą sytuację miała Roma. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, Mereta próbował zaskoczyć Mancini, ale źle złożył się do strzału. Napoli na dłuższy czas oddało inicjatywę. W drugiej połowie na murawie pojawił się Piotr Zieliński. Od razu błysnął dobrą akcją i potem przez mniej więcej kwadrans hibernował. Aż oddał dwa strzały. Za moment uderzył też Elmas i okazało się, że jednak Napoli rozumiało, że miało tylko jedną bramkę przewagi, ale były to bardziej podrygi niż konsekwentne próby dobicia rywali.

Reklama

Zaczęło się robić ciekawie. Roma prezentowała się lepiej i każda kolejna zmiana Mourinho pozytywnie oddziaływała na zespół. Gol wisiał w powietrzu. Świetną piłkę do przodu posłał El Shaarawy. Pognał na bramkę Zaniolo, ale Meret skutecznie go zatrzymał. Włoch czuł się bezradny. Koniec sytuacji? A w życiu! Sędzia doliczył aż osiem minut (było dużo przerw w grze) i goście potrafili to wykorzystać. Rozklepali książkowo defensywę Napoli i doprowadzili do wyrównania. Rzymianom w akcji bramkowej wszystko wyszło perfekcyjnie i piłkę do bramki skierował Stephan El Shaarawy. Roma mogła jeszcze myśleć o zgarnięciu pełnej puli, ale znów na murawie zaczął panować chaos. I w ten sposób mecz zakończył się podziałem punktów. Mecz ciekawy, intensywny, ale oba zespoły mają prawo czuć niedosyt. Pierwszym oddala się perspektywa zdobycia Scudetto, drudzy zmarnowali szansę na zbliżenie się do Juventusu.

Napoli – AS Roma 1:1 (1:0)

L. Insigne 11′ – S. El Shaarawy 90’+2

WIĘCEJ O LIDZE WŁOSKIEJ:

Fot. Newspix

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
0
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Weszło

Komentarze

6 komentarzy

Loading...