Dla Miedzi Legnica dzisiejszy mecz z Resovią Rzeszów miał być tylko kolejnym przystankiem w drodze powrotnej do Ekstraklasy. Okazało się, że rywal postawił trudne warunki i wynik meczu do końca był sprawą otwartą. To mogło zaskakiwać ze względu na fakt, że goście przegrali trzy z czterech spotkań w 2022 roku.
Statystyki pokazują, że oba zespoły oddały zbliżoną liczbę strzałów. Trzeba przyznać uczciwie, że nieco więcej z gry mieli gospodarze, ale można było oczekiwać nieco lepszej gry od zespołu Wojciecha Łobodzińskiego. Już samo wejście w mecz nie było najlepsze w ich wykonaniu. Po dwóch kwadransach niespodziewanie przegrywali. Bramkarza Miedzi Legnica pokonał Rafał Mikulec.
Gospodarze szybko wzięli się za odrabianie strat. Na przerwę schodzi z jednobramkowym prowadzeniem. Nie po raz pierwszy w tym sezonie Resovia sama prosiła się o stratę punktów. Wyrównał Kamil Zapolnik korzystając z letargu defensorów drużyny przeciwnej. Natomiast prawdziwym hitem był gol numer dwa dla gospodarzy. Zaczęło się od tego, że obrońca Resovii bez nacisku ze strony rywali zagrał długą piłkę, która kompletnie niczego nie wniosła. Miedź przejęła, poszła z kontrą i gospodarze otrzymali rzut rożny. Szybkie rozegranie, Resovia ponownie była źle ustawiona i cyk. Samobój. Drobne błędy przynoszą rażące konsekwencje. Zamiast 1:1 było 2:1.
Więcej bramek w tym meczu już nie padło. To oznacza, że Miedź na moment powiększa przewagę nad resztą stawki do siedemnastu punktów. Resovia pozostaje na jedenastej lokacie, ale musi czekać na rozwój wypadków w pozostałych spotkaniach.
Miedź Legnica – Resovia Rzeszów 2:1 (2:1)
K. Zapolnik 43′ i D. Hilbrycht 45+4′ (samobój) – R. Mikulec 31′
WIĘCEJ O PIERWSZEJ LIDZE:
- Piątek pod znakiem remisów w pierwszej lidze
- Łobodziński: Mamy za dużo kolejek do końca, żeby popadać w euforię
- Bonifacio: Organizacyjnie Podbeskidzie byłoby w TOP 10 ekstraklasy w Argentynie
Fot. Newspix