Na początku tego tygodnia w mediach rozpoczęła się debata na temat możliwości przeniesienia majowych derbów Poznania. Warta mecz domowy miałaby zagrać na stadionie Lecha. Uznaliśmy, że warto wyjaśnić – czy to w ogóle jest realne? Kto wyszedł z tą inicjatywą? Jakie argumenty mają obie strony?
Zarówno w Lechu, jak i w Warcie, są nieco zdziwieni skalą burzy, która rozpoczęła się w internecie na temat potencjalnego przeniesienia tego starcia z Grodziska do Poznania. I nie ze względu na tło etyczne czy finansowe tej sprawy, a ze względu na to, że do doprowadzenia do tej zmiany jest jeszcze bardzo daleko.
Wszystko zaczęło się od wypowiedzi Pawła Wojtali, prezesa Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej, w programie “Prawda Futbolu”: – Słyszałem, że Warta zagra ten mecz w Poznaniu. Jest taka wola w kuluarach – powiedział Wojtala. I zrobiło się gorąco.
Czy to jest sprawiedliwe?
Z perspektywy ligi takie rozwiązanie byłoby zaburzeniem pewnego porządku. Przed sezonem zasady były przecież jasne: każdy zespół zagra 34 spotkania, z tego siedemnaście u siebie, a siedemnaście w roli gościa. Każde zaburzenie tej zasady sprawia, że ktoś będzie uprzywilejowany, a inni poszkodowani. Teraz byłoby to jeszcze istotniejsze, bo Lech przecież walczy o mistrzostwo Polski z Pogonią Szczecin i Rakowem Częstochowa, a różnice punktowe między tymi drużynami są minimalne.
A w kontekście Lecha różnica między meczami u siebie i na wyjeździe jest poważna. W Poznaniu Lech wygrał 77% meczów, jako gość tylko 38% spotkań. Przeniesienie meczu z Grodziska do Poznania wyraźnie uprawdopodobniałoby zwycięstwo Kolejorza oraz zaburzałoby porządek w czołówce. Oczywiście jest tu też druga strona, czyli Warta Poznań. Ona teoretycznie wszystkie mecze gra na wyjeździe, bo przecież z uwagi na wymogi licencyjne rozgrywanie przez nią meczów na obiekcie przy Drodze Dębińskiej jest niemożliwe. Ale tak naprawdę Warta stadion w Grodzisku zna już doskonale. Grała tam w I lidze, teraz gra już drugi sezon w Ekstraklasie.
Ostatecznie zatem zmiana stadionu oznaczałaby – przynajmniej jeśli chodzi o prawdopodobieństwo – urealnienie zwycięstwa Lecha. Czy jest to sprawiedliwe wobec Pogoni i Rakowa? Niekoniecznie, więc gdyby doszło do zmiany gospodarza, to nie dziwiłyby nas głosy sprzeciwu ze Szczecina i Częstochowy.
Ale dlaczego zatem Warta miałaby ułatwiać zadanie Lechowi?
Kasa do podniesienia z trybun
Chodzi oczywiście o pieniądze. Dlatego tutaj trochę kulisów: pomysł ze zmianą gospodarza wcale nie zrodził się w Lechu, a w Warcie. I to jeszcze jesienią, gdy “Zieloni” powoli obierali już kurs na grę w I lidze. Wówczas w klubie pojawił się pomysł, by być może ten wówczas odległy majowy mecz rozegrać przy Bułgarskiej i mówiąc bez ogródek – zebrać trochę dodatkowej kasy przed spadkiem do I ligi.
Natomiast od tego czasu sytuacja Warty w tabeli wyraźnie się poprawiła. Zespół Dawida Szulczka nie tylko wyszedł ze strefy spadkowej, ale i zbudował sobie sześciopunktową przewagę nad drużynami pod kreską. W Warcie nikt nie popada w hurraoptymizm, wciąż biorą pod uwagę, że końcówka sezonu będzie bardzo gorąca. Ale w klubie zmieniła się percepcja tego meczu derbowego.
– Oczywiście patrzymy na finanse, ale teraz bardziej patrzymy na finanse w ten sposób, że chcemy zapewnić sobie miejsce w Ekstraklasie. To gwarancja kilkunastu milionów złotych z praw telewizyjnych i sponsoringu na kolejny sezon. Dlatego dziś chcemy przede wszystkim uprawdopodobnić swoje szanse na pozostanie w Ekstraklasie. A te mamy większe grając w Grodzisku, a nie w Poznaniu – słyszymy.
Warta liczyła na to, że na stadion przy Bułgarskiej przyjdzie kilkanaście/kilkadziesiąt tysięcy osób, co pozwoliłoby na spory zastrzyk gotówki. Na co dzień z biletów na spotkania w Grodzisku klub zarabia bardzo mało, a jeśli dorzucić do tego koszty organizacji spotkania, to nie zarabia prawie wcale. Szacunkowo można przyjąć, że “Zieloni” na meczu w Poznaniu mogliby zarobić kilkaset tysięcy, a nawet milion złotych.
Ale to tylko spekulacje. Koniec końców operatorem stadionu jest spółka Marcelin Management (blisko związana z Lechem). I to ona będzie dyktowała warunki ile i w jaki sposób zarobi Warta na potencjalnym meczu przy Bułgarskiej. Z tego co słyszymy – do tej pory odbyła się tylko jedna tura rozmów w tej sprawie. I propozycja Lecha/Marcelinu była “niesatysfakcjonująca” z perspektywy Warty.
PZPN i Ekstraklasa? “Nie ma tematu”
To właściwie oznaczałoby zakończenie tego tematu. Zwłaszcza, że czasu na podjęcie decyzji jest coraz mniej. Nawet jeśli Warta dogadałby się z Lechem i Marcelinem, to musiałaby udać się do PZPN-u i Ekstraklasy. Pytanie – czy oba organy wydałyby zgodę na takie rozwiązanie?
Dzwonimy do PZPN-u. Konrad Kowalski, dyrektor Departamentu ds. Rozgrywek Krajowych: – Kwestia organizacji terminarza, czy – jak w tym przypadku – miejsca organizowania meczu, nie leży w naszych kompetencjach. To sprawa, która zależy od spółki Ekstraklasa SA. Nie słyszałem, żeby Warta lub Lech kontaktowały się z nami w tej sprawie.
Dzwonimy w takim razie do Marcina Stefańskiego, dyrektora operacyjnego Ekstraklasy: – Nie dostaliśmy żadnego formalnego pisma w tej sprawie z Poznania, więc na ten moment nie ma o czym mówić. Najpierw musiałaby się do tego ustosunkować Komisja ds. Licencji Klubowych w PZPN-ie. Ale tak jak powiedziałem: obecnie u nas nie pochylamy się nad tą sprawą, bo nie dostaliśmy w tej sprawie żadnego wniosku.
Do tego dochodzi szereg formalności, których musiałaby dopełnić Warta. Chodzi o tak prozaiczne rzeczy, jak chociażby wystosowanie wniosku o organizacje imprezy masowej. Ponadto jest kilka rzeczy, które mogłyby być problematyczne. Jak chociażby kwestia szatni. Warta byłaby gospodarzem, więc miałaby się przebierać w szatni gospodarzy. Ale ta przy Bułgarskiej jest już właściwie przystosowana do Lecha – każda szafka jest oklejona zdjęciem oraz imieniem i nazwiskiem piłkarza, do którego przynależy. Przykładowy Łukasz Trałka siedziałby w szatni pod zdjęciem przykładowego Jespera Karlstroema, a później z tym Karlstroemem walczył o piłkę. Nie jest to może coś, przez co piłkarze Warty nie mogliby spać po nocach, ale ewidentnie czuliby się na takim spotkaniu jak nieproszony gość.
Do tego dochodzą kolejne problemy natury organizacyjnej. Skoro operatorem stadionu jest Marcelin, to Warta nie mogłaby tak po prostu przeprowadzić organizacji meczu po swojemu. Nie sprzedawałaby lóż, bo te są sprzedane na cały sezon. Podobnie z cateringiem czy służbą ochroniarską – tym wszystkim zajmowałby się Marcelin, a później prawdopodobnie wystawił rachunek Warcie. “Zieloni” mieliby zatem nikły wpływ na organizację spotkania.
Ruch PR, ale też broń obosieczna
Gdy pytaliśmy o tę sprawę Dawida Szulczka, trenera Warty, to ten zwrócił uwagę na aspekt celebrowania derbów jako święta dla piłkarzy, sztabu i kibiców. – Po to gramy, by grać przy dużej publice i na świetnych stadionach. Wtedy czujemy się świetnie – zawodnicy czują się piłkarzami z krwi i kości, trenerom otoczka też dodaje nobilitacji – mówi Szulczek, ale też widzi, że przenosinami do Poznania Warta utrudniłaby sobie sprawę: – Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że Lech u siebie ma lepszą średnią punktową niż na wyjazdach. Prawdopodobieństwo punktowe jest dla nas więc większe na własnym obiekcie. Na razie czytałem o tym jednak tylko na Twitterze i nie wybiegam tak daleko myślami – jak będzie trzeba podjąć jakąś decyzję, to ją podejmiemy. Może, gdybyśmy mieli już załatwioną kwestię utrzymania, to fajnie byłoby zagrać przy Bułgarskiej, ale trzeba spojrzeć na drugą stronę: skoro Raków przyjeżdża do Grodziska, skoro Pogoń musi przyjechać do Grodziska, to w Grodzisku powinien też zagrać Lech.
W Warcie słyszymy, że oczywiście fajnie byłoby ograć ten mecz medialnie i kibicowsko jako “jedyne takie derby w Polsce”, gdzie kibice obu drużyn mogą bez problemów zasiąść koło siebie na trybunach. Co logiczne – w tym święcie uczestniczyłoby też więcej osób niż gdyby mecz miałby się odbyć w Grodzisku Wielkopolskim. Natomiast klub widzi też zagrożenia.
To byłaby bowiem dobra karta dla władz miasta w kwestii budowy nowego stadionu dla Warty. Ta sprawa nadal się przeciąga, ale gdyby Warta zagrała przy Bułgarskiej teraz jako gospodarz, to przy rozmowach o stadionie w przyszłości mogłaby słyszeć “skoro już raz graliście przy Bułgarskiej, to nie możecie tam być na stałe? Po co wam ten stadion?”. Precedens w kwestii gry jako gospodarz na Stadionie Miejskim (tak to prawdzie, to “miejski” stadion jest tylko z nazwy) może skutkować dla Warty w przyszłości problemami przy uzyskaniu przychylności miasta w kwestii budowania swojego miejsca na mapie Poznania.
Czym to się zakończy?
Wygląda na to, że na ten moment temat przenosiny majowego meczu jest tylko mrzonką.
Na rękę byłoby to Lechowi, bo w przedostatniej kolejce grałby u siebie zamiast na wyjeździe, natomiast z tego co słyszymy – Kolejorz nie będzie tu naciskać na Wartę i nie próbuje jej przekonać, by ta ułatwiła mu zadanie w walce o mistrzostwo.
Czy byłoby na rękę Warcie? Patrząc na szanse punktowe – nie. Finansowo? To zależy, czy w maju byłoby już pewne utrzymanie. I czy udałoby się wynegocjować z Marcelinem satysfakcjonujące warunki.
Na pewno zyskaliby kibice, którzy nie musieliby podróżować około 50 kilometrów do Grodziska. A poza tym derby mogłoby oglądać na żywo więcej osób niż te 4 tysiące w Grodzisku.
Niemniej póki co to tylko temat medialny. Rozmowy były, nie przyniosły skutku, ale niewykluczone, że obie strony do nich wrócą. Natomiast z perspektywy poznańskiej można wysnuć taką smutną konstatacje, że w półmilionowym mieście trzeba zajmować się tym, czy realne jest przeniesienie poznańskich derbów z Grodziska do Poznania. W obliczu poważnego kryzysu poznańskiego sportu stolica Wielkopolski i jej władze nie są w stanie stworzyć domu dla jednej z nielicznych drużyn występującej na najwyższym poziomie rozgrywkowym.
ZOBACZ WIĘCEJ O LECHU I WARCIE:
- Szymonowicz: Mecz na Lechu w roli gospodarza? Tak, jeśli będziemy już utrzymani
- Szulczek: – Najbardziej zadowolony jestem z usprawnienia podejścia do pressingu
- Błyskawiczne tempo sprzedaży biletów na mecz Lech – Legia
fot. NewsPix