Od pewnego czasu całkiem sporo mówi się o barcelońskiej młodzieży. Jej wpływie na grę, regularnym rozwoju, świetlanej przeszłości. Robi się to całkowicie słusznie, bo w układance Xaviego właśnie na młodych piłkarzach opiera się bardzo wiele. Ale nie można zapominać o drugiej stronie górki, na której biegają weterani. Owszem, ich termin przydatności zmierza ku końcowi. Tego nie da się ukryć. Za kadencji nowego trenera jednak, wbrew powszechnym opiniom, czasami można zgubić rachubę. Pique, Alba, Dani Alves i Busquets często bowiem rozgrywają tak świetne zawody, że kwestia wieku schodzi na dalszy plan. Cała czwórka daje radę tak jak przed laty.
Kibice Barcelony obawy względem najstarszych zawodników Barcelony mogą w drugiej części sezonu 2021/2022 odłożyć nieco na bok. One były dość duże przed sezonem, ba, mówiło się wręcz o powolnym rozkładzie, sytych kotach i potrzebie dokonania gruntownej zmiany pokoleniowej. O ile ostatnia sprawa nie traci na aktualności i ma miejsce już teraz, o tyle całej czwórki nikt by dzisiaj nie skreślił, ot tak. Trzeba to zaznaczyć, bo jeszcze pół roku temu szala sympatii względem poszczególnych nazwisk była wywrócona w inną stronę.
Gerard Pique – z wyśmiewanego emeryta do szefa defensywy
Trudno zliczyć głosy z poprzedniego roku, że Gerard Pique już się do tego zawodu nie nadaje. Było ich multum, krytyka w jego kierunku była ogromna. Za wolny, popełniający proste błędy, myślący bardziej o własnych biznesach niż o futbolu. Spirala negatywnych opinii kręciła się w najlepsze, ale od pewnego momentu Hiszpan po prostu zaczął zamykać usta krytykom. Najpierw wszedł na solidny poziom, a potem na tak wysoki do dziś, że czasami nawet łatwo zapomnieć o jego 35 wiosnach na karku. Nawet Luis Enrique odniósł się do formy swojego byłego podopiecznego: – Jest hiszpańskim piłkarzem, który spełnia wszystkie warunki powołania. Jeśli chce i ma ochotę, może zagrać dla reprezentacji Hiszpanii.
Czy Pique to obecnie najlepszy środkowy obrońca Barcelony? Tak, choć część kibiców na pewno powie, że jest to Ronald Araujo. Obie kandydatury się bronią i to nie powinien być przedmiot zażartych konfliktów. W sumie to bardziej zaskoczenie, że Pique zaczął prezentować się tak dobrze. Jasne, nie uciekniemy od tematu wieku i faktu, że potrzebuje następcy. Barcelona to wie, dlatego ściąga 25-letniego Andreasa Christensena na następny sezon. Szykuje też Erica Garcię i walczy o podpis na nowej umowie Araujo. Ale to śpiew przyszłości. Tu i teraz o defensywę Barcelony nie trzeba martwić się w takim stopniu, jak jeszcze kilka miesięcy wcześniej. To oczywiście nadal najsłabsza formacja Barcy, jednak progres jest zauważalny, a doskonałym przykładem na jego obecność jest postać Pique.
Jordi Alba – Xavi przypomniał mu, że bez Messiego też da się godnie żyć
W pewnym momencie kariery Jordiego Alby powstało dość niebezpieczne uzależnienie od Leo Messiego. Lewy obrońca Barcelony miał wyjątkową chemię z Argentyńczykiem, istne porozumienie bez słów, tylko że wbrew pozorom nie był to układ idealny. Wydawało się bowiem, że kariera Hiszpana na najwyższym poziomie jest przedłużania właśnie tylko przez obecność Argentyńczyka. Większość jego asyst to udział w bramkach najlepszego strzelca Barcelony. Kiedy ten musiał spakować walizki i wyjechać do Paryża, dalsza przydatność Alby stanęła pod znakiem zapytania. Słusznie, bo też on sam sprawiał takie wrażenie, że gwarantem wysokiej jakości już nie jest. I nawet nie chodziło o grę defensywną, co do której zawsze można było mieć jakieś pretensje. Chodziło o całokształt, który wzmagał myśl o potrzebie wymiany ogniwa.
A tu proszę – okazuje się, że za kadencji Xaviego wątpliwe ogniwo wskoczyło na pułap, który zasługuje zaufanie i pochwały. Owszem, Alba wciąż potrzebuje rywalizacji na swojej pozycji, ale w 2022 roku po prostu odżył. Przypomniał kibicom, że jego wachlarz zagrań jest szerszy, niż tylko posyłanie płaskich dośrodkowań do Messiego w polu karnym. W tym sezonie Alba ma już 9 asyst i dwie bardzo ważne bramki pod wodzą Xaviego: piękny strzał z dystansu z Atletico i trafienie przeciwko Napoli. Do tego dokłada sporo kluczowych podań, w tym asyst drugiego stopnia tak jak choćby w meczu z Valencią.
Jutro Jordi Alba kończy 33 lata i widać, że z każdym rokiem traci na szybkości, ale układanka Xaviego pozwala mu na uwypuklenie tych atutów, które ma najlepsze. Kreowanie, ostatnie podanie, mała gra, świetnie dośrodkowanie na głowę napastnika. On to zawsze miał, tylko ktoś musiał go w tej formule odkurzyć.
Dani Alves – stary i wolny, ale wciąż przydatny
Przychodząc do Barcelony, Dani Alves miał jedno zadanie: pomóc Barcelonie na tyle, na ile pozwoli mu na to wiek. Za dwa miesiące ten jegomość skończy 39 lat, więc sama jego obecność w klubie to rzecz wyjątkowa jak na standardy “Dumy Katalonii”. Czy obecność potrzebna? W obecnych realiach zdecydowanie. W ciągu zaledwie trzech miesięcy Brazylijczyk dał sygnał, że nie musi odgrywać wyłącznie roli dziadka od atmosfery na ławce rezerwowych. Pokazał to dobitnie choćby mecz z Atletico Madryt, w którym Dani strzelił gola i zaliczył asystę. Potem zjechał do bazy z powodu czerwonej kartki, ale, summa summarum, dał więcej dobrego, niż zepsuł. To swoją drogą właściwe określenie obecnej przygody Brazylijczyka w stolicy Katalonii. Ot, gdzieś pokaże, że nie domaga, gdzieś zabraknie mu szybkości i chłodnej głowy, ale ostatecznie dzięki umiejętnościom czysto piłkarskim nadrobi braki i raz na jakiś czas zaoferuje coś ekstra.
Patrząc na fakt, że Dani Alves nie kosztuje Barcelony praktycznie nic, rola Brazylijczyka w klubie nie powinna być podważana. Za darmo masz w składzie gościa, który weźmie pod skrzydła perspektywicznego Desta, zrobi atmosferkę, zarazi młodych piłkarzy ambicją i na boisku jeszcze udowodni, że licznik momentami da się oszukać. Takie samo podejście wyznaje Xavi, który wie, że na podbój Europy ze swoim byłym kolegą z zespołu nie wyruszy. Dlatego znalazł dla niego funkcję w swoim systemie gry, która tuszuje jego braki. Dani Alves nie lata już po skrzydełku jak za najlepszych czasów, bo gra bardziej statycznie, często w roli ukrytego rozgrywającego. W przeciwieństwie do Alby w wieku 38 lat jest już wolnym bocznym obrońcą, więc również on sam dostosowuje się do innych realiów. Ratuje się doświadczeniem i na ogół wychodzi mu to na tyle sprawnie, że chyba nikt w Barcelonie nie żałuje dokonania tego transferu.
Sergio Busquets – synonim przeżywania drugiej młodości
Jeśli kogoś należy wyróżnić za grę w 2022 roku z doświadczonego grona piłkarzy Barcelony, to właśnie Busquetsa. Cholera, hiszpański pomocnik znowu przeobraził się w tego kozaka z najlepszych lat, które pamiętają kibice całego futbolu. Jego rola przez mniej świadomych obserwatorów piłki nożnej nigdy nie będzie tak doceniana jak powinna. Ale fani detali wiedzą doskonale, w czym tkwi geniusz Hiszpana. Bez niego płynność w grze “Dumy Katalonii” i kontrola środka pola cierpi dość znacznie. Inni pomocnicy tracą, bo nie mają obok siebie kolegi, który zawsze daje dobrą opcję do zagrania piłki. Zresztą – nie od wczoraj wiadomo, że największymi atutami Busquetsa jest ustawianie się, antycypacja na pięć ruchów do przodu w każdej strefie boiska i kreowanie gry ofensywnej.
W przeszłości, szczególnie za kadencji Ronalda Koemana, zdarzały mu się poważne błędy. Często też Busquets wydawał się być osamotniony, co z racji jego szybkości sprawia problemy. Dopiero Xavi pokazał, w myśl Luisa Enrique i jego układanki w reprezentacji Hiszpanii, co to znaczy w najlepszy sposób wykorzystać potencjał pomocnika Barcy. Widać to choćby po tym, że naprawdę rzadko kiedy 33-latek musi podejmować pojedynki szybkościowe, takie 1 na 1, gdzie jest na straconej pozycji. Nie, Busquets w 2022 roku niemal zawsze kontroluje czas i przestrzeń na tyle, żeby dawać Barcelonie najlepszą wersję siebie. Kiedy jest otoczony biegającym wzdłuż i wszerz Pedrim oraz Gavim lub de Jongiem, jego wady są niwelowane do absolutnego minimum.
Styl gry, jaki proponuje Xavi, to lek na przedłużenie kariery Busquetsa na najwyższym poziomie. To jeden z głównych beneficjentów zmiany szkoleniowca i trudno się dziwić, skoro obaj panowie znają się jak łyse konie. Busquets rozgrywa spektakularny sezon i niech to ma swoją wymowę. Mówi o tym Luis Enrique, który wolał nie powoływać reprezentanta Hiszpanii na marcowe mecze, żeby dać mu odpocząć.
***
Co jak co, ale określenie “łyse konie” w przypadku relacji Xaviego ze starszymi zawodnikami do tej pory działa naprawdę dobrze. Część kibiców zastanawiała się, czy z takich okoliczności nie będą wynikać wątpliwe sytuacje. Ale nic bardziej mylnego. Nie widzimy, żeby byli koledzy z boiska Xaviego dostawali jakąkolwiek taryfę ulgową. Ba, wydaje się, że jest wręcz odwrotnie. Xavi wymaga od nich więcej, bo jak nikt inny w tym klubie zdaje sobie sprawę, na ile stać poszczególnych zawodników. I najprawdopodobniej dzięki temu stara gwardia wygląda w drugiej części sezonu tak dobrze. Owszem, to nie potrwa wiecznie. Ale trzeba oddać Xaviemu, że po wprowadzeniu swojej wizji w życie i ewidentnej pracy indywidualnej z każdym z piłkarzy, jego najstarsi podopieczni grają powyżej pierwotnych oczekiwań.
WIĘCEJ O BARCELONIE:
- Adama Traore – sylwetka
- Luuk de Jong. Piąte koło u wozu, które stało się zadaniowcem Xaviego
- „Bawół” z Urugwaju. Historia nowego lidera defensywy Barcelony
- Pedri. Historia najcenniejszej perły na Teneryfie
- Przebudowana ofensywa FC Barcelony, czyli kataloński tuning
- Można go podważać, ale nie skreślać. Zawiły przypadek Ter Stegena
- Mateu Alemany – kim jest budowniczy nowej Barcelony?
Fot. Newspix