Reklama

Michał Cieślak przegrał brudną walkę o pas z Lawrencem Okolie

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

28 lutego 2022, 00:01 • 6 min czytania 6 komentarzy

Michał Cieślak (21-2, 15 KO) miał być dla Lawrence’a Okoliego (18-0, 14 KO) najtrudniejszym sprawdzianem w karierze. I gdybyśmy mieli porównać ten pojedynek do egzaminu, a obecnego mistrza organizacji WBO w wadze cruiser do studenta, to Brytyjczyk zdał test. Ale okupił to ogromnym wysiłkiem. Chociaż Okolie przeważał w ringu, a jednogłośna decyzja sędziów, wskazująca jego zwycięstwo w stosunku 117-110, 116-111, 115-112 nie może budzić kontrowersji, to mistrz przyjął zaproszenie do walki preferowanej przez Polaka. To była brudna gra. Emocjonująca, ale też pełna klinczów, uderzeń w tył głowy i przepychania się na linach. Okolie zachował pas, ale Michał – choć wraca do domu z pustymi rękami – nie ma powodów do wstydu. Zaprezentował się naprawdę dobrze i jesteśmy przekonani, że przy odpowiednio mądrym prowadzeniu przez promotorów, może otrzymać trzecią szansę na walkę o pas. Chociażby od obecnego na gali Mairisa Briedisa (28-1, 20 KO).

Michał Cieślak przegrał brudną walkę o pas z Lawrencem Okolie

W stolicy Wielkiej Brytanii Cieślaka czekała bardzo trudna przeprawa. Lawrence Okolie jest pięściarzem o bardzo solidnych umiejętnościach. Z walki na walkę cały czas się rozwija, a jego promotor – Eddie Hearn – ma wobec niego ambitne plany. Brytyjczyk o nigeryjskich korzeniach docelowo ma zunifikować pasy najważniejszych federacji w wadze junior ciężkiej, a następnie przenieść się do królewskiej kategorii. Posiada ku temu doskonałe warunki fizyczne – mierzy 196 centymetrów wzrostu i dysponuje imponującym zasięgiem ramion, który wynosi aż 210 centymetrów.

Polak nie był faworytem bukmacherów, ale bynajmniej nie jechał do Londynu skazywany na pożarcie. Sam nie należy do kompaktowych bokserów – ma metr dziewięćdziesiąt wzrostu. W dodatku posiada doświadczenie w trudnych walkach. Pamiętamy jego szalony pojedynek o pas federacji WBC w Kinaszasie, w którym przegrał z Iilungą Makabu (29-2, 26 KO). Jednak na tak trudnym terenie dał świetną walkę. W tamtym pojedynku Polak sprawdził się na pełnym dystansie dwunastu rund. Jego dzisiejszy rywal jeszcze tego nie doświadczył. Owszem, to również zasługa silnego ciosu Okoliego, który potrafi mocno trafić właściwe z obu rąk. Ale Cieślak również nie ma waty w rękach – w szczególności jego prawy sieje spustoszenie w obronie rywala.

Kiedy przed walką rozmawialiśmy z Kacprem Bartosiakiem, ekspertem występującym w magazynie “W Ringu”, tak oceniał szanse obu szanse obu pięściarzy:

Reklama

– Okolie jest na fali, pięściarsko cały czas się rozwija. Jeszcze nie pokazał słabych punktów, ale też nie miał kto ich zweryfikować. Myślę, że po to też jest walka z Cieślakiem. Brytyjczyk ma w niej zdobyć doświadczenie, zanim porwie się na najwyższe cele, w co wierzą jego rodacy. Wytypowanie zwycięzcy tego pojedynku to odwieczne pytanie na zasadzie serce kontra rozum. Rozum podpowiada, że faworytem w stosunku 60 do 40 jest Okolie. Może nawet troszkę większym. Ma warunki, ringową inteligencję, świetnego trenera, jest młodszy, cały czas się rozwija. Dodatkowo walczy u siebie – jeden Brytyjczyk będzie sędzią ringowym, drugi punktowym. Ale patrząc trochę bardziej sercem, wydaje mi się, że istnieją realne szanse Cieślaka na zwycięstwo.

Jednego mogliśmy być pewni – że w Wielkiej Brytanii nie spotka się z podobnym folklorem i forowaniem zawodnika gospodarzy, polegającym na wydłużaniu lub skracaniu rund. Serio, takie rzeczy działy się w Afryce. A to był zaledwie wierzchołek góry absurdów, z którymi w Demokratycznej Republice Konga spotkali się Polacy. Ale to nie znaczy, że organizacja gali obyła się bez żadnych komplikacji. Otóż w ubiegłym tygodniu przez Londyn przeszedł potężny huragan, który zerwał dach hali O2 Arena. Na szczęście uszkodzenia udało się naprawić przed dzisiejszą galą.

A my liczyliśmy na to, że dziś w ringu to Cieślak urządzi mistrzowi istną zawieruchę i zdobędzie pas federacji WBO. Bo chociaż dla Okoliego Polak miał być zaledwie przystankiem na drodze do wielkiej kariery, to jednocześnie brytyjski obóz traktował go bardzo poważnie mówiąc o najpoważniejszym sprawdzianie historii występów swojego mistrza.

EGZAMIN Z BRUDNEGO BOKSU

Taktyka, którą Cieślak opracował wraz z trenerem Andrzejem Liczikiem, była prosta. Z Okoliem trudno byłoby zwyciężyć, prezentując czysty boks. Stąd Michał nie chciał uprawiać szermierki na pięści, lecz zamienić pojedynek w regularną bójkę. A Brytyjczyk, który zapowiadał, że na pewno znokautuje rywala, chętnie przyjął zaproszenie do brudnej gry. Ku niezadowoleniu swojego narożnika. Dla Polaka była to bardzo ryzykowna taktyka. Przekonał się o tym już w pierwszej rundzie, kiedy zainkasował potężny prawy sierp, który zmiótłby z ringu niejednego zawodnika.

Ale Cieślak poszedł w klincz. A później w jeszcze jeden. W takich zapasach na stojąco padało mnóstwo ciosów na korpus oraz tych nieczystych, lądujących w tył głowy. I to z obu stron. Doprawdy, współczujemy sędziemu ringowemu. Michael Alexander miał masę roboty, co chwilę rozdzielając rosłych chłopów, których już w drugiej rundzie musiał upomnieć ponownie – panowie, walczcie nieco czyściej.

Reklama

Jednak obaj nie mieli zamiaru ułatwiać mu pracy. W tego rodzaju boks szczególnie chciał grać Cieślak i jego obóz. Polak musiał tak walczyć. W londyńskim ringu, w starciu z mistrzem miał bardzo małe szanse, by przy wyrównanej walce wygrać na punkty. Stąd doprowadzał do przepychanek, by zamęczyć przeciwnika i szukać swojego szczęścia w pojedynczych akcjach. Michał wyprowadzał mistrza z równowagi, bił na granicy ostrzeżenia, zmieniał pozycję. Okolie przeważał, zadawał więcej ciosów, ale Cieślak długimi fragmentami pojedynku starał się robić wszystko, by nie dać się zdominować i ustawić przez długaśną lewą rękę rywala. Bo kiedy do tego dochodziło, mistrz zaraz wyprowadzał potężny prawy, który robił wrażenie na Polaku. W piątym starciu taki cios, przyjęty za ucho, zaskoczył go na tyle, że źle ustawiony na nogach Cieślak dał się wyliczyć.

Lecz jakże symboliczne dla całej walki było to, co nastąpiło później. Otóż Michał wstał, potrząsnął lekko głową, jakby wbrew sobie chciał powiedzieć “trafiłeś mnie? Okej, trudno, bijmy się dalej” i zaczął napierać na mistrza. Kolejny raz poszedł w brudny boks – klincz, który nie stanowił desperackiego ratunku przed nokautem. Pracował w nim krótkimi ciosami.

Taka postawa Polaka z rundy na rundę wzbudzała coraz większy szacunek u Okoliego, który powoli zdawał sobie sprawę, że szumne zapowiedzi o nokaucie będzie musiał przełożyć na inny pojedynek. Owszem, zwyciężał w kolejnych rundach, ale i Polak sprawiał w nich dobre wrażenie.

Biorąc pod uwagę to, że wielu kibiców uwierzyło Okoliemu w jego zapewnienia o zakończeniu pojedynku przed czasem, Michał sprawił mu masę trudności. Dodatkowo był niesiony wręcz chóralnymi okrzykami fanów. Jakież musiało być zdziwienie mistrza świata wagi junior ciężkiej, kiedy słynący z głośnego dopingu angielscy fani, zostali zagłuszeni przez licznie zgromadzonych w O2 Arenie Polaków.

Cieślak schodzi z ringu jako pokonany, lecz trudno nie odnieść wrażenia, że obaj pięściarze odnieśli z tego spotkania spore korzyści. Okolie, gdyż w końcu zwyciężył z zawodnikiem z czołowej dziesiątki swojej kategorii wagowej, który znajdował się w naprawdę dobrej dyspozycji. Brytyjczyk może teraz myśleć o potencjalnej walce z Mairisem Briedisem. Łotysz był obecny w londyńskiej hali, a podczas wywiadu w studiu przebrał się za… hydraulika Mario.

Ale i Cieślak będzie mógł liczyć na kolejne duże walki. W tym być może również z Briedisem, do którego zresztą całkiem niedawno był przymierzany. Przecież przed pojedynkiem z Okolie nie brakowało głosów, że skończy na deskach. I to raczej w pierwszej fazie pojedynku. Tymczasem Michał udowodnił, że jest pięściarzem, który potrafi zweryfikować umiejętności nawet najlepszego zawodnika. I być może ta weryfikacja nie zawsze przebiegnie pozytywnie dla jego rywala.

Fot. Newspix

Czytaj także:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
18
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]
Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
14
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
30
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Komentarze

6 komentarzy

Loading...