Górnik Łęczna wygrywa pierwszy mecz w 2022 roku i odbija się od strefy spadkowej. Ktoś powie, że to nie do końca zasłużone zwycięstwo, bo Stal kontrolowała spotkanie i była nieskuteczna. Ale z drugiej strony zespół trenera Kieresia popisał się cierpliwością, solidnością w defensywie i w kilku momentach czymś ekstra w ofensywie. Zresztą – to nie przypadek. Mówimy o ekipie, która zanotowała siódmy mecz bez porażki w lidze. Jeśli Górnik Łęczna dalej będzie podążał tą ścieżką, jego zmartwienia o spadek powinny zejść na dalszy plan.
Górnik Łęczna – Stal Mielec. Jedni grali, drudzy strzelali
W pierwszych dziesięciu minutach piłkarze Górnika postanowili zabawić się w bramkarzy, choć oczywiście bez używania rąk. Liczba wybronionych strzałów Stali była imponująca. Huknął jeden, uderzył drugi, gdzieś indziej pokusił się z innego kąta trzeci i czwarty. W jednej akcji podopieczni trenera Kieresia przyjęli na ciało nawet trzy ciosy, ot, mieli sporo pracy. Gostomski był na dość specyficznym bezrobociu, choć, rzecz jasna, ciągle musiał być czujny.
Taki to był jednak mecz, że Stal pykała sobie w piłeczkę, tworzyła zagrożenie, a Górnik oddał pierwszy strzał na bramkę Strączka i od razu wyszedł na prowadzenie. Ba, ta pierwsza próba to nie byle co, bo mowa o przewrotce Janusza Gola. Kolejnej zresztą wśród piłkarzy Górnika w ostatnim czasie! Co prawda w rankingu goli strzelonych w ten sposób raczej nie byłaby to czołówka. Ale przewrotka to przewrotka, fakt zdecydowanie warty odnotowania. Ładnie pomocnik z Łęcznej złożył się do uderzenia, choć w pokonaniu golkipera Stali znacznie pomógł mu Mateusz Żyro. Kiedy piłka zmierzała w kierunku Strączka, Żyro podbił ją głową. To był odruch, było mało czasu na reakcję, więc nie ma co go obwiniać. Może znajdą się i tacy, którzy powiedzą w tym przypadku o golu samobójczym, ale piłka zmierzała w światło bramki. Gol może być o swoją zdobycz spokojny.
Okazało się, że Górnik zamierza być dzisiaj zabójczo skuteczny. Wyciągać rewolwer z kabury wtedy, kiedy trzeba, strzelać do rywala raz a dobrze, nie czaić się i nie kombinować. Drugi strzał w całym meczu w 32. minucie – drugi gol. Wymowne i smutne dla Stali zarazem. Na listę strzelców wpisał się Gąska, który wykończył fajną akcję rozpoczętą przez Janusza Gola. 36-latek przytomnym podaniem uruchomił Lokilo na skrzydle, a ten chwilę pokręcił Flisem i dośrodkowaniem znalazł Gąskę wbiegającego na dalszy słupek. Ogółem Lokilo włączał tryb “zabawa”. Był niemal nie do upilnowania. Robił spory wiatr i znów dołożył liczby. To już jego kolejna asysta w rundzie wiosennej. Facet ma formę.
Wszystko fajnie, fajniusio, ale to trochę kryminał, że Gąska całkowicie zniknął z radaru obrońców Stali. Jeden z najskuteczniejszych piłkarzy Górnika w oczekiwaniu na piłkę tuż przed polem bramkowym mógł poprawić getry i zawiązać sznurówki, a potem jeszcze zapytać Strączka, który róg bramki woli. Wybrał ten krótki, gdzie akurat stał bramkarz. I ten bramkarz mógł zachować się trochę lepiej, bo Gąska mocnego strzału głową nie oddał. Mógł posłać rakietę, zerwać pajęczynę np. po strzale wolejem, ale zamiast tego dał szansę na interwencję.
Swoją drogą – to nie pierwszy raz, kiedy na wiosnę mówimy o Strączku, że w tej czy innej sytuacji mógł bardziej się postarać. Rozumiemy, Bordeaux czeka, ale w Mielcu jest jeszcze robota do wykonania. Strączek nie może być myślami we Francji, a czasami niestety sprawia takie wrażenie.
Górnik Łęczna – Stal Mielec. Stali doskwiera brak napastnika z prawdziwego zdarzenia
W drugiej połowie przewaga Stali wzrosła. Ekipa trenera Majewskiego dłużej utrzymywała się przy piłce, ale nadal nie było z tego konkretów w postaci gola. Brakowało ostatniego podania czy odpowiedniego strzału, dopieszczenia detali w kluczowym momencie. Przyjemnie momentami patrzyło się na grę mielczan, w szczególności na Tomasiewicza, który myślał na trochę wyższych obrotach w porównaniu do reszty. Ale co z tego, skoro w polu karnym na piłkę czekali Steczyk czy Wrzesiński. Piłkarze, którzy o strzelaniu bramek nie mają zbyt dużego pojęcia.
Można po prostu powiedzieć, że Stal nas przekonuje, ale tylko do linii szesnastego metra. Dalej jest problem. Brakuje takiego killera jak Piasecki. Reszta w miarę się klei, ale to nie ma prawa działać z bardziej ogarniętymi zespołami pod kątem organizacji gry na tyłach. Ba, to może odbić się Stali czkawką w kontekście spokojnej gry w środku tabeli. Dzisiaj to zobaczyliśmy i mamy prawo stwierdzić wręcz, że przy takim rozwoju wydarzeń Stal może dość szybko zawitać w dolnej części stawki. Trener Majewski musi zdawać sobie sprawę, że wykończenie to aspekt, którego nie można lekceważyć. Czasami któryś z pomocników dołoży liczby, a obrońca zrobi robotę po stałym fragmencie gry w polu karnym rywala. Ale nie możesz ciągle na to liczyć, jeśli chcesz regularnie zdobywać punkty.
Ładny futbol ładnym futbolem, ale dzisiaj wygrał pragmatyzm. Gdyby Stal miałaby w linii ofensywnej kogoś, kogo Górnik może się obawiać, cóż, wynik mógłby ułożyć się odrobinę inaczej już w pierwszej połowie. A tak trzeba wracać do Mielca z myślą, że na wiosnę dwie jedyne bramki w czterech meczach strzelał dla ciebie Tomasiewicz. To myśl niepokojąca.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- „Największe braki w polskiej piłce? Taktyka indywidualna piłkarzy”
- Festiwal miłości do Dariusza Mioduskiego
Fot. Newspix