Zbigniew Bródka osiem lat temu przeszedł do historii polskiego sportu – na nowo definiując, co to znaczy “wygrać o włos”. Podczas ZIO w Pekinie z powodu kontuzji start w konkurencji (1500 metrów), która zapewniła mu w Soczi złoto, nie był mu dany. Polaka zobaczymy jednak jutro w starcie masowym – jak zapewnił, będzie to jego ostatni występ na igrzyskach. I co za tym idzie – ostatnia szansa na medal. Być może również dla naszej kadry.
Niewiele brakowało, żebyśmy znowu mogli cieszyć się medalem polskich panczenów. Ale Piotrowi Michalskiemu dwukrotnie zabrakło szczęścia, które osiem lat stało po stronie Bródki. Polak najpierw przegrał brązowy krążek o trzy setne (500 metrów), a dzisiaj do podium zabrakło mu ośmiu setnych sekundy (1000 metrów). Z racji, że wielkiego sukcesu nie odniosły też choćby Andżelika Wójcik czy Kaja Ziomek, szansę na medal – wśród polskich łyżwiarzy szybkich, czy też wszystkich olimpijczyków – mają już praktycznie tylko Zbigniew Bródka, a także Magdalena Czyszczoń oraz Karolina Bosiek (również bieg ze startu wspólnego).
Ten sam Bródka, choć inne realia
Z rywalizacji na 1500 metrów Bródkę wykluczyła kontuzja uda. Na całe szczęście zdołał jednak wykurować się na czas, żeby wystąpić w biegu ze startego wspólnego. Tuż przed nim, bo dzisiaj popołudniu, 37-letni Polak rozwiał wszelkie wątpliwości na temat swojej przyszłości:
– Od Pekinu do Pekinu, mogę dziś napisać, historia zatoczyła koło, ponieważ moja przygoda z zawodami mistrzowskimi zaczęła się właśnie tutaj w 2004 roku na Mistrzostwach Świata Juniorów w short tracku i zakończy się w Pekinie na Igrzyskach Olimpijskich w 2022 roku. Dorosła bo osiemnastoletnia kariera na najwyższym poziomie, w trakcie której zdobyłem to co najważniejsze, czyli złoto olimpijskie, ale na podsumowanie będzie jeszcze czas – przekazał Bródka na Facebooku.
Podsumowywać nie musimy, ale możemy wspomnieć sukcesy Polaka, który w przeszłości specjalizował się przede wszystkim w dystansie 1500 metrów. To właśnie on zapewnił mu złoty medal olimpijski. Zanim nadeszły pamiętne igrzyska w Soczi, nasz panczenista pokazywał się też ze świetnej strony w Pucharze Świata. W sezonie 2012/2013 był najlepszy w klasyfikacji generalnej (w swojej konkurencji), wielokrotnie stawał na podium zawodów indywidualnych. Choć – przed igrzyskami w 2014 roku – zanotował tylko jedno zwycięstwo.
Niełatwo było zatem typować, że w Soczi Bródka zostanie mistrzem olimpijskim. A tak się stało. Polak startował wraz z Shanim Davisem, wybitnym amerykańskim panczenistą, i wyprzedził go na ostatnim okrążeniu, uzyskując najlepszy czas w stawce. Potem czekały nas jednak nerwy – bo do końca pozostawały starty dwóch par, w tym Holendra Koena Verweija. Ten wjechał na metę z niemal identycznym czasem co nasz panczenista. No właśnie – niemal identycznym, bo Polak okazał się lepszy o 0,003 sekundy, co przekłada się na 4.5 centymetra.
To już oczywiście odległa przeszłość, również dlatego, że obecnie Bródka najmocniejszy wydaje się w wyścigu masowym (a nie na 1500 metrów). To właśnie ta konkurencja zapewniła mu tej zimy podium zawodów Pucharu Świata – pierwsze od 2014 roku. Jeśli zatem mamy jeszcze gdzieś szukać szans polskiej reprezentacji na olimpijski medal w Pekinie – wypada jutro trzymać kciuki za Bródkę.
Po raz ostatni
Polak już raz znalazł się daleko od sportu. W 2019 roku zdecydował się zawiesić karierę, bo coraz trudniej było mu godzić pracę strażaka z regularnymi treningami na lodzie. Choć zapowiedział, że przerwa może być tymczasowa. – Jeśli uda się uzyskać podobną formę współpracy, jaka była w poprzednich latach, jestem gotów wrócić na odpowiedni poziom i startować w zawodach – mówił. I faktycznie, nie tylko zaczął znowu trenować i pokazywać się na zawodach, ale też zbudował formę, która pozwoliła mu polecieć na igrzyska. Co samo w sobie było sukcesem.
Ale oczywiście – to jeszcze nie musi być koniec. Konkurencje, podczas których na lodzie pojawia się spora grupa zawodników, mają to do siebie, że są szczególnie otwarte na niespodzianki. Polak zatem – szczególnie biorąc pod uwagę dopiero co wyleczoną kontuzję – nie będzie w gronie faworytów do medalu. Ale niczego wykluczyć nie można. Zbigniewa Bródkę zobaczymy w akcji jutro około godziny 8:00 czasu polskiego (półfinały) i, miejmy nadzieję, o 9:30 (finał).
Fot. Newspix.pl