Zazwyczaj sprawa jest prosta – oblejesz test antydopingowy, to nie startujesz. A jeśli zdobyłeś wcześniej medal, to jest oczywiste, że go stracisz. Jednak mimo tego, że w organizmie Kamili Waliewy został wykryty nielegalny środek – trimetazydyna – 15-letnia łyżwiarka figurowa wciąż nie została wycofana z zimowych igrzysk w Pekinie. Ba, dzisiaj trenowała i jest szansa, że weźmie udział w nadchodzącej rywalizacji solistek.
Wszystko zaczęło się od opóźniającej się ceremonii medalowej, podczas której złote medale miały odebrać Rosjanki (za wygraną w rywalizacji drużyn), na czele z Waliewą. W czwartek stało się jasne, że w ogóle do niej dojdzie. A to wszystko przez problemy z testem antydopingowym zaledwie 15-letniej łyżwiarki, która parę dni temu zachwyciła świat sportów zimowych. Początkowo nie było wiadomo, o co do dokładnie chodzi. Siergiej Lisin, rosyjski dziennikarz, informował, że w organizmie łyżwiarki została wykryta marihuana. W co mimo wszystko – biorąc pod uwagę wiek zawodniczki, czy fakt, że od dłuższego czasu znajdowała się w Chinach – trudno było uwierzyć. Ale być może łatwiej niż w tradycyjny doping.
Fakty okazały się jednak inne – wczoraj wieczorem dowiedzieliśmy się, że w organizmie Waliewy wykryto trimetazydynę. A to środek, którego WADA kategorycznie zabrania. Mówimy o leku stosowanym w przypadku choroby niedokrwiennej serca, chroniącym komórki mięśnia sercowego. Według niektórych źródeł może on niwelować zmęczenie, zwiększać tolerancję na wysiłek fizyczny.
Zagadka za zagadką
Rosjanka zatem nie odebrała medalu, ale wciąż jest mistrzynią olimpijską. Dzisiaj pojawiła się na lodowisku i trenowała, a patrząc na zdjęcia, nie dało się zauważyć, żeby była w jakikolwiek sposób przejęta. Zwyczajnie – kolejny dzień w robocie. Trudno jednak przypuszczać, żeby cała sprawa miała dla niej pozytywne zakończenie. W przeszłości za używanie trimetazydyny został zawieszony pływak Sun Yang, który wreszcie ponownie wpadł na dopingu, i stał się “personą non grata” w świecie pływania. Trudno przypuszczać, żeby Waliewę spotkał podobny los, ale na pewno ma problemy.
Wszystko komplikuje jednak fakt, że Rosjanka nie skończyła jeszcze szesnastu lat. Jest zatem – w świetle prawa – osobą chronioną. To przynajmniej opóźnia podjęcie decyzji, co do jej przyszłości na igrzyskach. Istnieje też oczywiście szansa, że 15-latka faktycznie zażywała wspomniany środek ze względu na problemy z sercem. Tylko właśnie – powinna o tym poinformować właściwych ludzi, a podobno tego nie zrobiła.
W ten sposób grozi jej parę lat dyskwalifikacji. Jeśli jej wina zostałaby potwierdzona i Waliewa faktycznie na dłuższy czas znalazłaby się poza dyscypliną, byłby to prawdziwy cios dla rosyjskiego sportu czy świata łyżwiarstwa figurowego. Mówimy bowiem nie tylko o mistrzyni olimpijskiej, ale olbrzymim talencie. Być może – i nie ma w tym grama przesady – największym w historii tego sportu. Mimo zaledwie piętnastu lat na karku łyżwiarka wielokrotnie biła już rekordy świata, jako pierwsza zawodniczka w historii wykonała też w zawodach poczwórny obrót. Nieprzypadkowo w ostatnich dniach zachwycał się nią cały świat.
Co dalej?
Sprawa oczywiście dalej się rozwija, nadal nie możemy brać niczego za pewnik. Całe zamieszanie dotarło nawet na Kreml – rzecznik prasowy Dmitrij Pieskow oznajmił, że nie będzie potwierdzał pozytywnego testu 15-latki, tylko kierował się wyłącznie oficjalnymi informacjami od Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Tymczasem Mark Adams, przedstawiciel tejże organizacji, mówił: – Na ten moment to wyłącznie spekulacje. Musimy cierpliwe poczekać na konkretne wnioski we tej sprawie.
Oczywiście – zarówno Rosjanie, jak i MKOl woleliby, żeby łyżwiarka okazała się “niewinna”. Tylko no właśnie – czy nie mówimy przypadkiem o sprawie, która może mieć tylko jedno zakończenie? To znaczy – dyskwalifikację oraz odebranie medali? Czas leci – w czwartek, 17 lutego, Kamila Waliewa mogłaby wziąć udział w rywalizacji solistek oraz zgarnąć kolejny złoty krążek. Zobaczymy, czy będzie jej to dane.
Fot. Newspix.pl