Zespoły Warty Poznań i Górnika Łęczna wiele zyskały pod koniec rundy jesiennej, dzięki czemu mają realne szanse na zachowanie ligowego bytu. Jeżeli jednak ich kibice liczyli, że zimą zobaczą transfery zawodników, którzy momentalnie zwiększą szansę na utrzymanie, to na ten moment mogą być mocno rozczarowani.
Dotyczy to zwłaszcza sytuacji w Łęcznej. Do tej pory jedynym zimowym nabytkiem klubu z Lubelszczyzny jest testowany przez cały obóz hiszpański obrońca Ruben Lobato. Daje nowe opcje na lewej stronie boiska, ale to raczej uzupełnienie składu, które rundę zacznie na ławce. Ostatni mecz o stawkę w ojczystej trzeciej lidze, poza którą dotychczas nie wyszedł, rozegrał w maju.
I na tym koniec. Powód jest dość prosty: finanse. – Prosiłbym kibiców, żeby to zrozumieli. Wydaje mi się, że jest to bardzo proste – mamy tylko tort do podziału, a chciałbym mieć tort i dwa ciastka. Jako dyrektor sportowy chciałbym mieć zawodników, którzy są w sferze marzeń. Być może, kiedy utrzymamy się w Ekstraklasie to nastąpi taki moment, kiedy nasze możliwości będą większe – mówił kilka dni temu oficjalnej stronie klubu dyrektor sportowy Górnika, Veljko Nikitović.
– Okno transferowe w niektórych krajach Europy Zachodniej już się skończyło i są zawodnicy, którzy liczyli, że załapią się na granie w tych krajach. Dziś już wiedzą, że im się to na razie nie uda, a to znaczy, że zaczną łagodniej patrzeć w kierunku Polski. U nas okienko trwa do końca lutego. Chciałbym być wstanie zrobić tak, że dałbym trenerowi nowego zawodnika już na pierwszym treningu. Wtedy moja praca byłaby łatwiejsza i przyjemniejsza. Jestem też tego zdania, że na dobrego zawodnika warto poczekać i jeżeli 27 lutego pojawi się jakiś gracz, który byłby dla nas realnym wzmocnieniem, to na pewno się nad tym pochylę – dodawał.
Serb był w tej rozmowie bardzo szczery. Skrytykował jesienną postawę Tomasza Midzierskiego, Pawła Baranowskiego i Kamila Pajnowskiego, przyznając, że wzmocnienie środka obrony to priorytet. Pod koniec ubiegłego roku trener Kamil Kiereś posadził na ławce całą trójkę, stawiając w nowym systemie z trzema stoperami na Kryspina Szcześniaka, Bartosza Rymaniaka i Leandro. Trudno zakładać, żeby na inaugurację wiosny od tego odszedł.
Górnik ciągle szuka. Nikitović przyznał, że rozważali i Błażeja Augustyna, i Jonathana de Amo. W pierwszym przypadku problemem jest jednak niechęć samego zainteresowanego, żeby ruszać się z Białegostoku, mimo że został przesunięty do rezerw. W przypadku Hiszpana przeszkodą jest wysoka pensja, którą otrzymywał w Mielcu (trudno zakładać, żeby teraz mocno zszedł z oczekiwań) oraz uraz, z którym się zmaga i który nie został jeszcze w pełni zdiagnozowany. Na razie więc kibicom musi wystarczyć wiadomość, że w Łęcznej ciągle trenuje stary znajomy Gerson. Decyzja w jego sprawie nie zapadła. Sygnały po sparingu z Neftczi Baku były negatywne, ale tu czas może działać na korzyść Brazylijczyka, który ma potrzebować jeszcze 2-3 tygodni solidnego treningu.
W Warcie dla odmiany problemy z głębią kadry są mniejsze w tyłach, a większe z przodu. Sytuacja nie wygląda optymalnie. Z nowych twarzy do pierwszego składu na dziś jest chyba jedynie Daniel Szelągowski, wypożyczony z Rakowa. W ekipie spod Jasnej Góry został piłkarzem jednej akcji, która dała pamiętnego gola w Poznaniu. Generalnie rozczarował po transferze z Korony Kielce i ma co udowadniać w drużynie „Zielonych”. Niilo Maenpaa musi się zaaklimatyzować po przyjściu z Finlandii. Miłoszowi Szczepańskiemu brakuje rytmu meczowego, bo w Lechii Gdańsk nie odzyskał go po poważnej kontuzji z czasów Rakowa. Jordan Courtney-Perkins, czyli kolejny zawodnik na jakiś czas oddany do Warty przez Raków, to wciąż zagadka. Jesienią rozegrał dwa mecze ligowe, z czego jeden był epizodem. Gdy pojawił się w pierwszym składzie w Białymstoku, wypadł słabo. Kajetan Szmyt z kolei cały czas był piłkarzem Warty, po prostu skrócono jego wypożyczenie z Górnika Polkowice, żeby już teraz walczył o występy w Ekstraklasie.
– Kadra została już częściowo wzmocniona i widać to w treningu, ale planujemy jeszcze transfery, żeby mieć jeszcze więcej jakości. Warta Poznań jest gotowa do walki o utrzymanie się, ale chcę jeszcze więcej zawodników i więcej jakości, żeby skuteczniej rywalizować również z silniejszymi rywalami. Szukamy dwóch, może nawet trzech zawodników. Chciałbym zwiększyć rywalizację w środku pola i mieć większą głębię składu w środku obrony. Kieliba i Pleśnierowicz wracają po urazach i nie wiadomo, ile czasu będą potrzebowali na powrót do odpowiedniej formy. Najważniejsze ma być wzmocnienie przedniej formacji: czy to napastnik, czy skrzydłowy, który da nam liczby i jakość, tak, jak rok temu Makana Baku – mówił Dawid Szulczek jeszcze przed zaprezentowaniem Courtneya-Perkinsa.
O ile bowiem w tyłach sytuacja wydaje się w miarę uspokojona, o tyle z przodu jakości ciągle mało. Główna nadzieja w Adamie Zrelaku, który w ostatnich jesiennych meczach wreszcie zaczął spisywać się na miarę oczekiwań i strzelił cztery gole. Na razie Szulczek musi liczyć na to, że dotychczasowy skład się zgrał i doszlifował, a aspekty taktyczne, które już jesienią dawały rezultaty, teraz jeszcze bardziej zrobią różnicę.
Górnik z pewnością zamierza się dziś zrewanżować za upokarzające 0:4 z sierpnia. Nie będziemy w szoku, jeżeli mu się to uda.
Warta Poznań – Górnik Łęczna, typy redakcji Weszło:
Przemysław Michalak: – Górnik w ofensywie ma sporo atutów. Śpiączka strzelił już 9 goli, a Gąska i Lokilo pod koniec roku osiągnęli dobrą formę. Środek z Golem i Serrano także nie odstrasza. W Warcie rozstrzelał się Zrelak, a do siatki beniaminka z Łęcznej trafił nawet w swoim gorszym okresie, więc zakładam, że pójdzie za ciosem. Obstawiam, że obie drużyny dziś coś strzelą po kursie 1.97 w Fuksiarz.pl.
CZYTAJ WIĘCEJ O WARCIE POZNAŃ I GÓRNIKU ŁĘCZNA:
- Dawid Szulczek: Może młodzi trenerzy nie boją się ryzyka, bo nie dostawali linijką po rękach? [WYWIAD]
- Alex Serrano: Sergi Samper przypominał mi Sergio Busquetsa [WYWIAD]
Fot. Newspix