– Na Stadionie Śląskim trzykrotnie przypieczętowaliśmy awans do mistrzostw świata. W 1977, 1985 i 2001. A czternaście lat temu do mistrzostw Europy. Na razie to tylko marzenie, bo najpierw trzeba ograć Rosję, ale czy nie byłoby wspaniale, gdybyśmy ponownie wywalczyli tu awans? – pyta Jan Widera, prezes Stadionu Śląskiego, w rozmowie z TVP Sport.
Po długotrwałej, wielokrotnie przekładanej przebudowie reprezentacja Polski rozegrała na Stadionie Śląskim w Chorzowie tylko pięć meczów. Trzy w 2018 roku (z Koreą Południową, Włochami i Portugalią) oraz dwa w 2020 roku bez udziału publiczności (z Ukrainą i Holandią). Jak sugeruje prezes obiektu, drużyna narodowa mogłaby wrócić na Śląski przy okazji ewentualnego finału baraży, gdzie biało-czerwoni – o ile przejdą Rosję – zmierzą się u siebie ze Szwecją lub Czechami.
– W 1993 roku PZPN nadał Stadionowi Śląskiemu tytuł stadionu narodowego, o czym w tej chwili mało kto pamięta – przypomina Widera w rozmowie z TVP Sport. – Nikt go nam nie odebrał. W 1960 na Śląskim zagościł brazylijski klub Santos, by zmierzyć się z kadrą Polski, a na boisko wybiegł legendarny Pele. Przegraliśmy 2:5, ale wspomnienia są niesamowite. Piłka nożna na Stadionie Śląskim była, jest i wierzę, że będzie. Dziś to jedna z najnowocześniejszych aren piłkarskich w Europie. Oczywiście, niektórzy mogą mówić, że bieżnia oddala kibiców, ale w zamian dostajemy niepowtarzalną atmosferę i historię.
Stadion Śląski był wizytowany przez władze PZPN-u. Na razie jednak nie wiadomo, czy efektem odwiedzin będzie zorganizowanie decydującego starcia baraży na chorzowskim obiekcie. Byłaby to na pewno szokująca decyzja, ponieważ od lat kadra kluczowe spotkania rozgrywa na Stadionie Narodowym w Warszawie.
CZYTAJ WIĘCEJ O STADIONIE ŚLĄSKIM:
fot. FotoPyk