O pracy dyrektora sportowego Legii Warszawa powiedziano już bardzo wiele. W grudniu odniósł się do niej nawet sam Dariusz Mioduski, równo jadąc po swoim pracowniku i broniąc go jednocześnie. Nieco wcześniej właściciel Wojskowych przedstawił pewną koncepcję, zatrudnił Pawła Tomczyka (ex-Raków) w roli wicedyrektora sportowego i dał sygnał, że cała siła zostanie skierowana na pozyskanie Marka Papszuna. Spirala zdarzeń nie zatrzymywała się ani na chwilę, bo później Marek Gołębiewski podał się do dymisji, a do klubu wrócił trener Vuković. Końcówka roku w warszawskich biurach była zatem pozbawiona ładu i składu, a żeby jeszcze bardziej to wrażenie umocnić, Mioduski w okresie świątecznym odstrzelił Kucharskiego i awansował Jacka Zielińskiego, ponownie zmieniając bieg wydarzeń. I tak właśnie żyje się w tej Legii. Nudy – nie ma.
Z jednej strony to był zaskakujący ruch, gdy zestawimy go ze słowami Dariusza Mioduskiego z niedawnej przeszłości. Z drugiej pozycja Kucharskiego w roli dyrektora sportowego miała prawo słabnąć. Za dużo negatywnych rzeczy zaczęło się sumować w kontekście jego pracy, z czego my wyróżniliśmy pięć. Pięć symboli, które składają się na porażkę Radosława Kucharskiego w ekipie mistrza Polski.
Radosław Kucharski – osąd bohatera
Publiczne wsparcie od Dariusza Mioduskiego
Kiedy wystawialiśmy ocenę Radosławowi Kucharskiemu w lutym 2021 roku, napisaliśmy „solidnie”. To była chyba najlepsza odpowiedź. Kucharski nigdy nie był osobą bezbłędną, a z drugiej strony był odpowiedzialny za spore sukcesy. Na jego niekorzyść zawsze jednak działało to, że pracował w Legii pod stałym prądem. Prawie rok później Dariusz Mioduski postanowił wyciągnąć wtyczkę i zakończyć tę współpracę.
W listopadzie mówiło się, że pozycja dyrektora sportowego Legii nadal jest mocna, ale słabnie. Gdy dodamy słowa właściciela klubu, że darzy swojego człowieka pełnym zaufaniem, można było pomyśleć „oho, tu powinna zapalić się lampka ostrzegawcza”.
Wiadomo, jak to bywa w świecie futbolu. Publiczne bronienie trenerów czy dyrektorów sportowych przez ich pracodawców bardzo często oznacza nadciągający koniec. Tak też było w tym przypadku. Zresztą – nierzadko mamy do czynienia z sytuacją, kiedy Dariusz Mioduski coś mówi, a zaraz dzieje się coś zupełnie odwrotnego. Nie ma tu ciągłości, choć paradoksalnie pewną ciągłością można by nazwać tę szamotaninę na polu decyzyjnym. – Zdecydowałem, że chcę zainwestować w Radka Kucharskiego, mimo że nie przychodził z doświadczeniem jako dyrektor sportowy. Radek Kucharski ma ileś bardzo dobrych cech, które powodują, że jest dyrektorem sportowym. Nie planuję zmian – mówił na początku grudnia Mioduski. Fajne to były słowa i przekaz sam w sobie, ale kilka tygodni później to wszystko nie zestarzało się najlepiej.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Nieodbieranie telefonów
– Opierdalam Kucharskiego za nieodbieranie telefonów – powiedział Dariusz Mioduski w rozmowie z kibicami na Twitterze (#LegiaTalk). No i co, tutaj nie mamy żadnych wątpliwości, że coś takiego nie powinno mieć miejsca. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że człowiek pełniący funkcję dyrektora sportowego odbiera masę telefonów od rana do nocy, ale tutaj chodzi o jasny problem komunikacyjny. Lepsza możliwość kontaktu z Kucharskim mogłaby zapewne rozwiązać wiele spraw szybciej, tym bardziej że mowa o klubie, który corocznie walczy o mistrzostwo Polski. W takim środowisku trzeba być profesjonalistą w każdym calu.
Mioduski sam nawet powiedział, że to problem. Ba, użył stwierdzenia, że on dotyczy również ludzi, od których przychodzące połączenia Kucharski powinien odbierać w pierwszej kolejności. Sami przyznacie, że to brzmi groteskowo. Na dłuższą metę przymykanie oczu na takie rzeczy źle świadczyłoby o Mioduskim, choć oczywiście opinia na jego temat i tak jest zszargana do granic możliwości. Tak czy siak, nie możesz być świetnym dyrektorem sportowym, jeśli masz wiele do poprawy w kwestii komunikacji.
Introwertyczność
Kolejna pochodna problemu z komunikacją. W ogólnym ujęciu to nie musi być wada, ale osadzona w konkretnych ramach staje się utrapieniem. Jeśli Radosław Kucharski jest introwertykiem, przez co cierpią relację choćby z trenerami, trudno się dziwić pewnym komplikacjom. Poznał się na nich Czesław Michniewicz, który odbijał się od dyrektora sportowego Legii z prośbami o transfery. Brakowało tam otwartości, rozmowy, normalnych stosunków. Częstych spotkań w cztery oczy, dłuższych konsultacji. Tak było zanim wokół byłego szkoleniowca mistrza Polski zaczęła tworzyć się aura konfliktu z przełożonymi.
Gdy słyszymy o współpracy innych dyrektorów sportowych z trenerami w Ekstraklasie, nie przebija się informacja, że ktoś przez swoją introwertyczność utrudnia pracę nie tylko sobie, ale również innym. Owszem, to grunt ludzki, nad którym można pracować, ale do tego momentu nic nie zapowiadało, że Kucharski stworzy żywszą i mocniejszą relację z kolejnym trenerem Legii. Może na dłuższych wakacjach kilka spraw sobie przemyśli, żeby, jak powiedział Dariusz Mioduski, wykrzesać potencjał na bycie dyrektorem ze zdecydowanie wyższej półki. Póki co drogę do tego celu z pewnością hamuje wpływ określonych cech charakteru.
Wpadki transferowe
Dochodzimy do tego, co tygryski lubią najbardziej. Ocena przydatności transferów to pole tak szerokie do interpretacji, że bardziej się chyba nie da. O ile Radosław Kucharski potrafił robić naprawdę świetne deale, o tyle ostatni rok w jego wykonaniu zasługuje na miano fiaska. Niewiele transakcji w tym okresie się broni. Chodzi zarówno o jakość, jak i timing transferów, których część była robiona na ostatnią chwilę latem. Część zawodników nie była przygotowana do gry co trzy dni, co nawet nie jest opinią, a po prostu faktem.
Transfery Legii najlepiej ocenia się przez pryzmat występów w europejskich pucharach. Jako że przygoda Legionistów na tym polu trwała przez pół sezonu, masę wniosków można było wyciągnąć. Tym pierwszym z brzegu jest źle skonstruowana kadra właśnie poprzez działania Radosława Kucharskiego. Bo ile z nowych nabytków, licząc od zimowego okienka, obroniło się jesienią 2021 roku? Emreli, Josue – raczej nikt więcej i to też nie w 100%, bo obaj goście pokazywali też gorsze oblicze. Dalej Muci wciąż jako przyszłość i Maik Nawrocki, który nie zostałby wypożyczony do Legii, gdyby nie naciski trenera Michniewicza. Reszta, a więc jakieś 10 nowych twarzy w tym roku, albo okazała się absolutną klapą, albo dała od siebie za mało, żeby zasłużyć na plusika przy swoim nazwisku. Każdy z tych kamyczków trafiał do ogródka dyrektora sportowego, nawet jeśli ograniczone możliwości wynikające z zarządzania klubem przez Dariusza Mioduskiego nie były jego winą.
Nieprzychylność kibiców
Na koniec rzecz oczywista, o której słyszało się od dawna. Tak jak Kucharski tracił moc swojej pozycji z biegiem czasu, tak też kibice mieli do niego coraz mniejsze zaufanie. Trudno się dziwić, skoro to wynika bezpośrednio z nieudanych transferów. Nastroje fanów Legii nie mogły być lepsze, ten aspekt trudno było odratować. Zdawało się, że im dalej w las, tym bardziej brak sympatii względem Dariusza Mioduskiego będzie się rozpraszał i przechodził również na postać Radosława Kucharskiego.
W tej działce mechanizm jest prosty – kibice cię cenią, jeśli nie przepalasz pieniędzy i trafiasz z transferami z niezłą skutecznością. Jeśli twoje decyzje wydają się przynosić coraz większe straty, nie możesz liczyć na przychylność. Z tym faktem zaczął zmagać się Kucharski, choć trzeba pamiętać, że był taki okres, kiedy sympatycy Legii mogli być z pracy swojego dyrektora sportowego naprawdę zadowoleni. Niestety, jak zostało wspomniane wcześniej, rok 2021 przykrył cieniem wcześniejsze osiągnięcia.
CZYTAJ TAKŻE:
- Więcej Legii w Legii. Zieliński ma być twarzą nowego otwarcia
- Jesień jak z horroru. 10 najgorszych momentów Legii Warszawa
Fot. FotoPyk