Nie był to najprzyjemniejszy wieczór Chelsea i najłatwiejsze zwycięstwo podopiecznych Thomasa Tuchela. Wymagało ono wprowadzenia kilku zmian taktycznych i pomyłek przeciwników, ale koniec końców The Blues wreszcie wygrali w Premier League. Zdaje się, że przy okazji również Romelu Lukaku wrócił wreszcie do łask.
ASTON VILLA – CHELSEA 1:3
Grudzień nie jest najlepszym miesiącem dla wszystkich związanych z pracą na Stamford Bridge. Chelsea zdążyła w nim ponieść porażkę z West Hamem i zanotować remisy z Evertonem i Wolverhampton, nie mówiąc już o potknięciu się w Lidze Mistrzów. Zaczęło mówić się nawet o zagrożonej posadzie Thomasa Tuchela, znając przecież zapędy i ambicje Romana Abramowicza. Na ten moment musimy jednak te wszystkie historie odłożyć na półkę. W drużynie nie ma żadnego wielkiego kryzysu, a nieudane mecze były jedynie wypadkami przy pracy.
Dzisiaj nie było co prawda łatwo, ale kilka korekt sprawiło, że udało się wygrać bezpieczną różnicą dwóch bramek. Kluczową zmianą było wprowadzenie na boisko Romelu Lukaku, który ostatni raz pełne 90 minut w Premier League zagrał na początku października. Tym razem wszedł na boisko w przerwie i całkowicie odmienił grę zespołu. Najpierw bramka z główki po biernej postawie obrony Villi, a w doliczonym czasie drugiej połowy rajd przez pół boiska, na który złożyło się sponiewieranie Matta Targetta i wymuszenie błędu Ezriego Konsy. Lukaku jest bestią, a ta akcja pokazała jego najpiękniejsze oblicze.
W poprzednich meczach na szpicy Tuchel wystawiał Kaia Havertza i Christiana Pulisicia. Lukaku w dzisiejszej dyspozycji mógłby nauczać wspomnianą dwójkę z każdego elementu gry na środku ataku. Dzisiaj Amerykanin musiał ustąpić mu miejsca w przerwie, a sam od tego momentu został wysłany na prawe wahadło. To najlepiej pokazuje, że nie jest to napastnik z krwi i kości.
ASTON VILLA – CHELSEA 1:3
Gospodarze popełnili dzisiaj zdecydowanie zbyt dużo błędów, w które niestety zamieszany był także Matty Cash. Co prawda piłkarze Villi przez kilka minut nawet prowadzili, ale bramkę zawdzięczają samobójczemu trafieniu Reece’a Jamesa. Przez całe spotkanie oddali zaledwie jeden celny strzał na bramkę. Dużo więcej akcji podejmowali za to w swoim polu karnym.
W większości przypadków nie kończyły się one jednak dobrze. Steven Gerrard był dzisiaj nieobecny ze względu na pozytywny wynik testu na Covid-19, ale oglądając spotkanie w telewizji załamywał pewnie bezradnie ręce. Na przestrzeni jednego meczu Premier League nie wolno pozwalać sobie na aż tyle baboli. Przy golu Lukaku Tyrone Mings stał i patrzył na Belga, mimo że przecież chodzi razem z nim w jednej kategorii wagowej i spokojnie mógł mu się postawić. Ezri Konsa ściął go z kolei równo z trawą, dając rywalom jedenastkę i zamykając w ten sposób mecz. Z kolei Emiliano Martinez zaliczył pusty przelot przy wybiegu przed swoje pole karne, a brak konsekwencji tego błędu zawdzięcza tylko i wyłącznie rozregulowanemu celownikowi Masona Mounta.
Swoje dorzucił też niestety Cash. W zasadzie od jego błędu wszystko się zaczęło, bo to reprezentant Polski wjechał w nogi Calluma Hudsona-Odoi, czym sprokurował pierwszy rzut karny, który doprowadził do remisu. Miał też furę szczęścia, że nie zapakował swojaka, po tym jak skierował piłkę w kierunku własnej bramki, ale ta uderzyła zupełnie zaskoczonego Martineza. Gdyby bramkarz Villi nie stał akurat w tym miejscu, na pewno nie zdążyłby zareagować.
Cichym bohaterem The Blues był dzisiaj Jorginho. Włoch pewnie wykorzystał oba rzuty karny, dzięki czemu ma już dziesięć goli z jedenastek w Premier League w tym roku kalendarzowym. Od powstania rozgrywek nikt wcześniej nie dokonał takiej sztuki.
ASTON VILLA – CHELSEA 1:3
R. James 28′ (samobój) – Jorginho 34′ (rzut karny), 90+3′ (rzut karny), R. Lukaku 56′
Czytaj także:
- Chcesz spokojnej pracy? Nie idź do Chelsea
- Najlepsze transfery bieżącego sezonu Premier League… na ten moment
Fot. Newspix