Jagiellonia mocno średnią rundę jesienną zakończyła w fatalny sposób. 0:5 od Rakowa Częstochowa, w dodatku tracąc wszystkie gole w drugiej połowie… Prawdziwa demolka. Ireneusz Mamrot nie ma najmocniejszej pozycji na stołku trenerskim i znowu musiał się tłumaczyć.
Mamrot: – Mam duże pretensje do siebie i drużyny. Można ponieść porażkę, ale nie w takim stylu jak w drugiej połowie. Słowo przepraszam to za mało dla kibiców. To, co pokazaliśmy od wyniku 1:0, nie przystoi na tym poziomie. Problem zrobił się po pierwszym golu dla Rakowa. Przeciwnik wykorzystywał odległości w formacjach. Pod naporem pressingu na siłę próbowaliśmy rozgrywać, zamiast zagrać piłkę prostym środkiem do przodu. Do tego, choć mamy wysokich zawodników, to straciliśmy dwie bramki po stałych fragmentach.
Fot. FotoPyK