Śląsku Wrocław, dzieje się z tobą coś bardzo złego. Byłeś efektowną drużyną. Posądzaliśmy cię o interesującą gonitwę za Lechem, Pogonią, Lechią czy Rakowem. Cieszyliśmy się na twoje mecze. A teraz ani nie grasz ładnie, ani skutecznie. Męczysz bułę. Nie masz piłkarzy w formie. Nie masz liderów. Na dziesięć ostatnich meczów przegrywasz siedem.
Nie wiemy, czy Jacek Magiera przetrwa ten marazm. Gorąco byśmy tego życzyli – przecież to dobry trener, a władze Śląska nie należą do czołówki zniecierpliwionych działaczy. Natomiast Magiera potrzebuje dać tej drużynie jakiś nowy impuls. Coś pozmieniać. Rozniecić na nowo iskrę, która przecież płonęła jeszcze na początku tego sezonu, kiedy Śląsk prezentował ciekawą piłkę w pucharach i nieźle zaczął sezon Ekstraklasy. Po tamtej drużynie zostało już tylko wspomnienie. Teraz jest inna.
Lavickowa.
Śląsk Wrocław – Cracovia. Marazm wrocławian
Lavickowa, czyli średnio funkcjonuje z przodu, średnio ma pomysł, średnio wie też jak bronić. Po prostu sprzeciętniała i Cracovia – z którą Magiera dotąd zawsze wygrywał (na trzy próby) – zwyciężyła absolutnie zasłużenie oraz, co symboliczne, przeskoczyła Śląska w tabeli. Wrocławianie skończą więc rundę najwyżej na dziesiątym miejscu, a przecież mogą być jeszcze przeskoczeni przez Jagiellonię. Nie wygląda to najlepiej – i to delikatnie sprawy ujmując.
Czy jest ktoś w Śląsku, kogo możemy za ten mecz pochwalić? Może wracający do bramki Szromnik, który zaliczył świetne interwencje przy strzałach Kakabadze i Rakoczego. Przy obu umiejętnie się wyciągnął, duża klasa. No i jeszcze Bejgera, który uratował tyłek bramkarzowi, wybijając piłkę sprzed linii bramkowej (tym razem uderzał Siplak). Może też Sobota dał kilka ciekawych impulsów w pierwszych dwóch kwadransach, a później jakby opadł z sił. I tyle. Jedyne zagrożenie sprawił Golla, który zagłówkował z najbliższej odległości, ale REWELACYJNĄ interwencją – pewnie interwencją kolejki – popisał się Niemczycki. Miał ledwie moment na decyzję, a nie dość, że udaremnił ten atak, to jeszcze złapał futbolówkę w ręce. Używając powiedzenia innego bramkarza z rocznika 1999 – zagrał szefa.
Chwalić za to można piłkarzy Cracovii i to głównie… tych defensywnych.
Śląsk Wrocław – Cracovia. Solidny występ “Pasów”
Przy każdym z nazwisk można postawić kilka plusików. Niemczycki? Już wspomnieliśmy. Nie napracował się zbyt dużo, ale w kluczowym momencie pokazał jakość. Kakabadze? Zdobył znakomitą bramkę na 2:0. Trochę zawiniła komunikacja w Śląsku (najpierw Gruzina krył Garcia, potem ruszył za innym piłkarzem, a Sobota z Gollą nie zdążyli z doskokiem), ale czy to ma umniejszać tej bramce? Absolutnie nie. Kakabadze huknął jak z armaty – nie dość, że celnie, to jeszcze piłka dostała nieprzyjemnego kozła, co zmniejszyło szansę bramkarza na reakcję.
Na lewej stronie szalał za to Siplak, prawie zdobył gola (o czym już wspomnieliśmy), a ponadto zaliczył asystę. Ciekawe było to rozegranie rzutu wolnego. Słowak wraz z Hancą sprawiali wrażenie gości, którzy nie mogą się dogadać, kto ma uderzyć stojącą piłkę. Rumun podbiegł nawet do kolegi, coś mu tłumacząc, a sędzia zaczął pospieszać towarzystwo. Wtem Siplak dośrodkował na krótki słupek, jakby chciał złapać rywali na chwili nieuwagi. No a tam wbiegał Rapa, który świetnie przedłużył piłkę na długi słupek i nie dał żadnych szans Szromnikowi.
Rodin i Jugas? Oni po prostu dobrze wyglądali w tyłach, zaliczając sporo udanych interwencji. Choć pierwszy z wymienionych też był bliski gola, ale jego główka po dobrze rozegranym rzucie rożnym przetoczyła się po poprzeczce. Były jeszcze dwie nieoczywiste próby van Amersfoorta (obie niecelne), który grał dzisiaj jako wysunięta dziewiątka. Jacek Zieliński narzekał ostatnio na brak klasowej dziewiątki i – kto wie – może to jest jakiś pomysł „Pasów” na rundę wiosenną?
Śląsk Wrocław – Cracovia. Zieliński na właściwej drodze
Cracovia zagrała jeden z lepszych meczów w sezonie. Kontrolowała wydarzenia boiskowe, była skuteczna, a momentami grała nawet z polotem. Jacek Zieliński z pewnością będzie chciał zaszczepić trochę efektownego stylu w poczynania swoich podopiecznych.
Udana puenta jesieni pokazała, że jest na dobrej drodze.
Przed Śląskiem z kolei dużo pracy na zimowym obozie. Jeśli chodzi o ten mecz, wrocławian zapamiętamy głównie z “ciekawego” pomysłu na pierwsze minuty (Janasik na lewym wahadle, Garcia na prawym). Nie bardzo wiedzieliśmy, co ten eksperyment ma na celu, ale Magiera na szczęście w miarę szybko się z niego wycofał. No i jeszcze z zachowania Mączyńskiego, który spruł się do Rakoczego po faulu od tyłu, po czym doszło do masowej konfrontacji. No, jeszcze nie tak dawno temu Śląsk pozostawiał po sobie milsze wspomnienia.
fot. FotoPyk