Reklama

Jagiellonia upokorzona. Nie dość, że przegrała, to jeszcze dostała gola dupą

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

04 grudnia 2021, 19:57 • 3 min czytania 33 komentarzy

Kibic Jagiellonii idąc na stadion, mógł myśleć: – Nie no, dzisiaj wygramy. Może nie idzie nam za dobrze, ale gramy z Górnikiem Łęczna u siebie, z kim wygrywać, jak nie z nimi. Puścimy ich dwójeczką, chłopaki nawet bez Imaza dadzą radę, bez przesady, wciąż mamy całkiem mocny skład, który dziś musi odpalić.

Jagiellonia upokorzona. Nie dość, że przegrała, to jeszcze dostała gola dupą

I BUM.

Po mniej niż minucie Górnik już prowadził.

A też trzeba powiedzieć w jaki sposób łęcznianie objęli prowadzenie, bo rzadko coś takiego się widzi, nawet na boiskach Ekstraklasy. Wrzucił Lokilo, piłki nie sięgnął Śpiączka, ale ta trafiła do Gąski, który zmieścił ją w siatce przy pomocy… dupy. No, dupy po prostu, co tu kryć – z metra trafił tą częścią ciała. Gdyby Śpiączka trącił futbolówkę, byłby spalony, ale najwyraźniej ma za krótkie włosy i sędzia gola uznał.

JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – GÓRNIK ŁĘCZNA. KOMPROMITACJA W PIERWSZEJ POŁOWIE

Cholera, jak w takiej sytuacji mieli czuć się kibice Jagi? Idą na stadion, by oglądać mecz z czerwoną latarnią ligi, jeszcze dobrze nie zdążyli usiąść i musieli oglądać, jak ich ekipa dostaje bramkę dupą. Przecież to jak przyjąć mokrą ścierą w łeb.

Reklama

Co gorsza, ich ulubieńcy w dalszej części meczu mieli ochotę na dalsze harce. Konkretnie Dziekoński. W dość prostej sytuacji młody bramkarz uznał, że poda sobie do Gąski. A powinien już zauważyć po pierwszej minucie, że Gąska to akurat z nim w zespole nie gra. Pomocnik gości przejął więc piłkę, Dziekoński musiał wracać, ale nie zdążył, bo rywal przymierzył idealnie. Zza pola karnego, wewnętrzną częścią stopy, na takiej wysokości, że Dziekoński nie mógł nic zrobić. Piłka po poprzeczce wpadła do siatki.

Jaga była żałosna. Po prostu żałosna. W pierwszej części nie oddała ani jednego celnego strzału. NA LITOŚĆ BOSKĄ. Grali z Górnikiem, który do tej pory stracił 34 bramki, nie jest to więc – delikatnie mówiąc – Milan 93/94. Coś jednak można skierować w światło bramki, a jedyne co miała Jaga do zaproponowania przed przerwą, to rozpaczliwą próbę Mystkowskiego. Nad bramką.

A goście tak naprawdę mogli prowadzić i 3:0, bo na samobója miał jeszcze ochotę Augustyn, natomiast tym razem świetnie interweniował Dziekoński.

JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – GÓRNIK ŁĘCZNA. NIECO LEPSZA JAGA PO PRZERWIE, ALE CO Z TEGO?

Wydawało się, że w drugiej połowie coś się ruszy, bo Jagiellonia szybko strzeliła bramkę i to po ładnej akcji. Nastić zagrał do Pazdana, a ten ze skrzydła (!) wrzucił do Cernycha. Litwin wyskoczył najwyżej, dał skąd przyszła i wpadło, ale… sędzia po konsultacji z VAR-em odgwizdał spalonego. Nie palił Cernych, nie palił Pazdan, tylko Nastić, który puszczał kluczowe podanie – wracał przed nim zza linii obrony.

Niemniej można było pomyśleć – oho, Jaga chce się wziąć do pracy, nawet jak jej nie uznali gola, to wie, że może działać. Nic z tego, a może długo nic z tego. Przez kolejne minuty gospodarze byli porównywalnie nudni, co w pierwszej połowie. Jasne, atakowali, mieli częściej piłkę, ale dość nieefektywnie.

Dopiero wejście Pospisila rozruszało tę bandę. Czech potrafił przyspieszyć akcję, zagrać dobrą piłkę w pole karne i tak właśnie padł gol kontaktowy: idealna wrzutka, Puerto uprzedza Gostomskiego (choć po prawdzie to Gostomski w ogóle się nie ruszył) i z bliska strzelił wpakował sztukę.

Reklama

Na więcej Jadze zabrakło jednak czasu, a także po prostu jakości i pomysłu, co źle o niej świadczy, skoro mierzyła się z Górnikiem Łęczna. Dla beniaminka brawa – postawił się, skorzystał ze swoich szans. Kiereś szuka rozwiązań, tym razem postawił na trzech obrońców z Rymaniakiem w środku. Wypaliło przyzwoicie. A przyzwoitość już wystarcza, by ograć Jagiellonię.

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Kolejny freak czy wielka szansa dla boksu? Kim jest Jake Paul?

Szymon Szczepanik
3
Kolejny freak czy wielka szansa dla boksu? Kim jest Jake Paul?
Piłka nożna

Pożegnanie z Boenischem i Sousą, kapitan Piotr i Glik. Mecze o punkty bez „Lewego”

Szymon Piórek
1
Pożegnanie z Boenischem i Sousą, kapitan Piotr i Glik. Mecze o punkty bez „Lewego”

Komentarze

33 komentarzy

Loading...