Juventus wygrał z najgorszym zespołem w Serie A, czyli zrobił to czego od niego oczekiwano. Nie poślizgnął się na skórce od banana. Zadanie wykonane. Przed meczem Salernitana była jedną z dwóch drużyn, które nigdy nie straciły gola w spotkaniach domowych z Juventusem. Kiedyś musiał być ten pierwszy raz.
Zawodnicy Massimiliano Allegriego miażdżyli gospodarzy posiadaniem piłki i kwestią czasu było rozwiązanie się worka bramek. Do tego jednak nie doszło. Skończyło się na skromnym 2:0, ale w doliczonym czasie gry rzut karny zmarnował Paulo Dybala. Nie było to widowisko wysokich lotów. Salernitana grała wręcz na wstecznym biegu. Juventus na drugim, góra trzecim. Przewaga jakości raziła po oczach i nikogo nie powinna dziwić wygrana gości.
Przez większość spotkania miał prawo się nudzić Wojciech Szczęsny. Na dobrą sprawę tylko raz Salernitana poważnie zagroziła jego bramce. Juventus długo utrzymywał jednobramkowe prowadzenie, kiedy nagle Juan Cuadrado pokpił sprawę i chciał chyba swoim nieodpowiedzialnym zagraniem pomóc Salernitanie. Dzięki Kolumbijczykowi Luca Ranieri doszedł do sytuacji, ale ją koncertowo zmarnował. To była ta jedna sytuacja, która mogła odmienić losy meczu i z rywalem tej klasy trzeba ją wykorzystać. Swoje minuty w końcówce otrzymał drugi z Polaków – Paweł Jaroszyński. Miał sporo pracy w defensywie, ale niczym szczególnym się nie wyróżnił poza zepsutym dośrodkowaniem.
Dla Juventusu było to dopiero siódme zwycięstwo w tym sezonie ligowym. W tym momencie drużyna Wojciecha Szczęsnego zajmuje siódmą pozycję w Serie A. Dystans do ligowego podium wciąż wynosi siedem punktów. Sytuacja Salernitany po tej porażce nie uległa zmianie. Nadal okupuje ostatnie miejsce ze stratą trzech oczek do pierwszej drużyny, która znajduje się nad kreską.
Salernitana – Juventus 0:2 (0:1)
P. Dybala 21′, A. Morata 70′
Czytaj też:
Fot. Newspix