To był mecz tego typu, że jeśli spodziewaliście się w nim emocji, to po dwóch minutach było już pozamiatane. Ale jeśli chcieliście spędzić sobotnie popołudnie oglądając ofensywną grę, skuteczne ataki i sporo bramek, to trafiliście idealnie. Liverpool wybatożył Southampton 4:0 i choćby na jeden dzień wskoczył na drugie miejsce Premier League.
The Reds potrzebowali takich dwóch przekonujących zwycięstw z rzędu po tym, jak pogubili wcześniej punkty w starcach z Brighton i West Hamem. Konkurencja w Premier League jest tak silna w tym sezonie, że potknięcia sporo kosztują, a rosnąca strata może pokiereszować pewność siebie zespołu.
Liverpool jednak odpowiedział tak, jak odpowiadać powinien klasowy zespół.
Liverpool – Southampton. „Święci „zdeklasowani
Ralph Hasenhuttl trochę dzisiaj przeszarżował.
Zmienił system gry na trójkę stoperów w tyłach, wrzucił na środek obrony grającego niewiele Lyanco (51 minut w Premier League w tym sezonie). I zemściło się to bardzo szybko. Diogo Jota już w 92. sekundzie trafił do siatki gości. I był to najszybszy gol w Premier League tego sezonu. A cała akcja zwiastowała nam to, co będziemy oglądać przez następne półtorej godziny. Southampton miał przecież przewagę na lewej flance – trzech obrońców kontra Mane i Robertson. Ale gospodarze pograli klepką, Mane podał między nogami Bednarka, a Robertson zgrabną płaską wrzutką właściwie strzelił gola Jotą.
Widać było gołym okiem, ze ta przemodelowana defensywa Southampton nie radzi sobie z przesuwaniem, szwankowało przekazywanie krycia. Może na tle słabszego rywala dałoby się jeszcze te błędy ukryć, pewnie nie tak wiele pomyłek zostałoby wykorzystanych. Ale nie w rywalizacji z Liverpoolem. Nie naprzeciw trio Salah-Jota-Mane. Druga bramka? Podanko, podanko, ruch na wolne pole, dogranie, wrzutka Salaha, Jota znów dokłada szuflę i mamy 2:0. To wszystko wygląda tak łatwo, że aż nie przystawało na standardy bronienia w angielskiej ekstraklasie. Owszem, Liverpool grał szybszy, dokładnie, w tempo.
Ale przecież ta akcja zaczęła się od… niecelnego podania Thiago.
Liverpool – Southampton. Słabiutki występ Bednarka
Pół godziny z hakiem na zegarze, a tu już było 3:0. Znów błąd popełniła defensywa Świętych. Za krótkie wybicie podania Salaha (o, znów złe dogranie gospodarzy zaczęło akcję bramkową), Thiago zaliczył zbiórkę, wpadł między trzech rywali, na prosty zwód nabrał Bednarka i strzałem odbitym jeszcze od Lyanco podwyższył prowadzenie. A już po przerwie na 4:0 trafił van Dijk, którego nie dopilnowali goście w polu karnym przy rzucie rożnym.
No sypała się defensywa Świętych. Po przerwie Liverpool nie miał już tego impetu, wyraźnie zwolnił, nie atakował za wszelką cenę. Southampton atakował zaś z rzadka, Alisson musiał dwukrotnie się wykazać, ale to nie tak, że czyste konto było tutaj jakimś niewiarygodnym osiągnięciem.
Goście nie mieli argumentów, jakości i chyba też pomysłu na to, jak dobrać się do rywala.
Ale tak patrzymy sobie na ofensywę Liverpoolu… Rzut oka na tabelę strzelców Premier League. Pierwszy jest Salah. Na drugim miejscu – razem z Vardym – są Mane i Jota. Łącznie trio Liverpoolu strzeliło w lidze 25 goli. To więcej niż siedemnaście innych zespołów Premier League. Skuteczniejsza jest tylko cała drużyna Chelsea, tyle samo bramek na koncie ma cały Manchester City. Niesamowita siła ognia. A przecież dzisiaj jeszcze świetnie wyglądali na bokach obrony Robertson i Alexandre-Arnold. Swoje w przodzie dorzucił też Thiago. Pierwszego gola w klubie od ponad roku strzelił van Dijk. Gdyby tylko Liverpool nie tracił punktów tak jak z West Hamem czy Brighton, to dzisiaj oglądałby pewnie resztę stawki z pierwszego miejsca w tabeli.
A tak – przynajmniej do jutra jest na drugim miejscu.
Słówko jeszcze o występie Jana Bednarka. No nie był to popis Polaka. Przy pierwszym golu Mane założył mu siatkę przy asyście drugiego stopnia. Później przy drugim trafieniu The Reds źle przekazywał sobie krycie z kolegą z drużyny. Przy trafieniu Thiago nabrał się na prosty zwód Hiszpana. A jeszcze mógł wylecieć z czerwoną kartką przed przerwą, gdy wjechał korkami w piszczel Mane. Ale sędzia go oszczędził, pokazał mu tylko żółtko, chociaż wykluczenie nie byłoby w tej sytuacji decyzją absurdalną. Na drugą połowę Polak już nie wyszedł, zastąpił go Redmond.
Liverpool – Southampton 4:0 (3:0)
Jota (2. i 32.), Thiago (37.) i van Dijk (52.)
CZYTAJ TAKŻE:
- Mordercze treningi, długie analizy i soki owocowe – Conte staje na głowie, by pomóc Spurs
- Harry Maguire, czyli karykatura kapitana Manchesteru United
- Bukayo Saka: 20-latek, który wyważył drzwi do angielskiej piłki
fot. NewsPix