Jacek Zieliński przeważnie dobrze zaczynał pracę w klubach i jego powrót do Cracovii się w to wpisuje. „Pasy” pod wodzą nowego-starego trenera sprawiły sensację – bo chyba tak trzeba to nazwać – pokonując Raków, który jedynej dotychczasowej porażki w obecnym sezonie doznał w 2. kolejce z Jagiellonią, gdy Marek Papszun wystawił totalnie rezerwowy i eksperymentalny skład. Dziś wicemistrzowie Polski wyszli na galowo, a mimo to zeszli z boiska pokonani.
Cracovia – Raków 1:0: Kakabadze z golem marzeń
Wszystko przez to, że Otar Kakabadze strzelił gola, który mógłby zostać umieszczony w intrze do najlepszych lig świata. Fantastycznie przywalił z daleka, piłka wybita przez Papanikolalu siadła mu idealnie. Lepiej nie dało się tego zrobić. Żaden bramkarz by tego nie obronił, Vladan Kovacević jest usprawiedliwiony.
Kakabadze to ciekawy przypadek. Na razie ma na koncie cztery występy w Ekstraklasie:
- katastrofalny debiut z Górnikiem Łęczna, który zakończył się zjazdem do bazy w przerwie;
- wejście w końcówce z Lechią Gdańsk w 4. kolejce;
- 45 minut (wejście po przerwie) i bardzo ładnego gola ze Stalą Mielec;
- pół godziny i cudowną bramkę w dzisiejszym występie.
Ciekawi nas to, że po udanym meczu ze Stalą 26-latek w następnych czterech kolejkach ani razu nie podniósł się z ławki. Szansę dostał dopiero po odejściu Michała Probierza i w pełni ją wykorzystał. Niewiele brakowało, a po raz drugi trafiłby do siatki, w końcówce jednak Kovacević poradził sobie z jego mocnym uderzeniem sprzed pola karnego.
Wygląda więc na to, że Kakabadze jednak pokaże w Polsce swoje lepsze oblicze. Tak trudne początki stanowiły zaskoczenie, bo jednak mówimy o gościu, który ma praktycznie etat w reprezentacji Gruzji, a w karierze klubowej sporo pograł w Segunda Division i szwajcarskiej ekstraklasie. Całkiem zacne CV. Chłop zaczyna potwierdzać, że z niczego się to nie wzięło.
Cracovia – Raków 1:0: udane zmiany Zielińskiego
Jacek Zieliński wchodzi do tej kałuży triumfujący, choć trzeba sobie jasno powiedzieć, że sam mecz w wykonaniu jego zespołu wielki nie był. Okej, można pochwalić defensywę, świetnie trzymał ją w ryzach Matej Rodin, sprawdziło się ustawienie z trójką stoperów i odesłanie na ławkę Jugasa. Przez większość czasu to jednak Raków miał zdecydowaną przewagę, prowadził grę, łatwo odzyskiwał piłkę. Goście mieli tylko jeden problem – znów zawodziła kreacja. Tak naprawdę poza kiksem Iviego Lopeza po centrze Frana Tudora, zespół z Częstochowy konkretnych sytuacji sobie nie wypracował. Czasami powstawało sporo zamieszania, Lopez, Kun czy Lederman próbowali strzelać zza szesnastki, ale to raczej dobrze świadczyło o defensywie Cracovii niż jakości działań ofensywnych Rakowa. Za to po objęciu prowadzenia to Cracovia była bliższa podwyższenia niż ekipa Papszuna wyrównania.
Zielińskiego można też pochwalić za udane zmiany. Nie trafił ze środkiem pola, Loshaj i Knap nie istnieli, ale zmiennicy spisali się znacznie lepiej. Z kolei Piszczek nie obniżył poziomu po wejściu za kontuzjowanego (kolejny raz) Alvareza, który do przerwy jako jedyny w ekipie „Pasów” potrafił się utrzymać przy piłce na połowie przeciwnika.
Raków w trzecim spotkaniu z rzędu nie zdobył bramki, chyba można już mówić o większym problemie. Efektem raptem dwa punkty zdobyte w tym czasie. Strata do Lecha to już sześć „oczek”. Cracovia przełamała się po ponad miesiącu niemocy i wskoczyła na dziesiąte miejsce.
CZYTAJ TAKŻE:
- 44 obcokrajowców Probierza. Jak wypadli, co się z nimi dzieje?
- Jak Probierz został ofiarą własnego marzenia o władzy
Fot. Newspix