Szczerze jestem ciekaw, jaką drogę znajdzie dla siebie teraz Michał Probierz. Jak zwalniają trenera, powiedzmy, strażaka, to on mniej więcej wie, co będzie robił dalej. Poczeka aż komuś przestanie iść, pojawi się na stadionie raz czy dwa, w końcu dostanie telefon, przejmie zespół i albo się uda, albo nie. Jak się uda – to jeszcze pół kolejnego sezonu i znów zwolnienie, a jeśli się nie uda, czasem trzeba być strażakiem piętro niżej. A Probierz? Probierz zawsze chciał władzy. Dostał ją. I z niej nie skorzystał.
Miał zbudować zespół, który będzie konkretną siłą Ekstraklasy. Miał pokazać, że jeśli trener dostanie zaufanie, to jest w stanie przenosić góry i nie trzeba nam tutaj Hansów z Niemiec czy innych Alvaro z Hiszpanii, bo Polacy też wiedzą, jak się w piłkę gra. I co? I dupa.
To naprawdę nie jest strasznie wielka filozofia, by w polskiej piłce być liczącą się siłą. Zobaczcie na Raków – jeśli działasz mądrze, systematycznie, masz pomysł, jesteś w stanie ledwie po jednym sezonie w Ekstraklasie na stałe dobić do czołówki ligowej. To padliniarskie rozgrywki, większość żyje z sezonu na sezon, nie ma większego pomysłu, co przyniesie kolejny rok. Jak się okazało – nawet Legia. No to przyszedł Raków z konkretnym pomysłem, okrzepł w tym grajdole i teraz walczy o mistrzostwo, a ma już srebrny medal.
Tymczasem Probierz startował przecież z innego poziomu. Cracovia nie była potentatem, ale przecież Jacek Zieliński niedaleko wcześniej potrafił z nią zrobić czwarte miejsce w Ekstraklasie i grać – sensacja – ładną piłkę. Czyli dało się. Probierz miał przyjść, wziąć to na wyższy poziom, ustabilizować Pasy w TOP5, żeby nie zdarzały się jakieś kompromitujące sezony.
Dostał absolutnie wszystkie narzędzia, nie wiem czego miałoby mu tam brakować. Jak będzie mówił, że pieniędzy, to go zabijemy śmiechem – może Filipiak to nie Abramowicz, natomiast kasa jest w Krakowie w porządku. Mnie się zdaje, że van Amersfoort z Holandii i Alvarez z Niemiec nie przyjeżdżali do Polski grać za fryty. Znów – Świerczewski to też nie jest (jeszcze!) Bill Gates, ale jak nie rozpierdziela pieniędzy na jakichś Sadikoviciów, to wystarcza mu to do sukcesów.
A Probierz kasę w Cracovii potrafił solidnie rozpierdzielić. Ilu cudaków tam się przewinęło przez te wszystkie lata, to nie zliczę. Gdyby podsumować to na euro, gdyby ktoś zechciał upublicznić dane, ile ta cała szrociarnia w sumie kosztowała, to złapalibyśmy się za głowę. Wiadomo, nie każdy transfer jest trafiony, ale nie trafić aż tyle? Masakra i kompromitacja.
Jaki jest tego efekt w lidze? Najwyżej czwarte miejsce. Zieliński też zrobił czwarte miejsce. No i Puchar Polski. Brawo, owszem, ale Arka Gdynia też zrobiła Puchar Polski, nawet była dwa razy w finale. A nie przypominam sobie, żeby jej trenerzy byli trenerami, wiceprezesami i cholera wie, kim jeszcze. Nie trzeba wielkiej władzy, żeby przejść tych parę rund, naprawdę.
A Europa? Probierz zawsze miał problem z zagranicznymi szkoleniowcami, nie ukrywajmy, a w pucharach wyjaśnił go Hyballa. Ten sam oszołom, który teraz będzie się bujał po klubach, bo wszyscy się już poznali na jego wariackich metodach. No dajcie spokój, ludzie kochani.
Przychodzi znów Zieliński i musi budować od nowa. Zastał tutaj bandę marnych obcokrajowców, która zebrana w całość nie ma żadnego sensu. Tyle po czterech latach pracy, serio?
Nie wiem, co miałby teraz robić Probierz. Nikt mu nie da takiej władzy, bo ludzie widzą, że nie umie zrobić z niej użytku. A jak pójdzie do po prostu przeciętnego klubu, to znów się zacznie – nie ma czasu, nie ma środków, nie ma zaufania, nie ma władzy.
Ślepa uliczka. Ale Probierz sam tam zajechał.
WOJCIECH KOWALCZYK