Reklama

Miał być hit, a wyszedł spacerek. ZAKSA ograła mistrzów Polski

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

10 listopada 2021, 20:13 • 3 min czytania 2 komentarze

Mieliśmy już w tym sezonie PlusLigi kilka meczów, które można było określić mianem “hitowych”, ale na ten czekaliśmy szczególnie. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn Koźle podejmowała Jastrzębski Węgiel. Zespół, który zabrał jej w ostatnim czasie dwa trofea – mistrzostwo Polski oraz Superpuchar. Mimo to z racji, że drużyna Gheorghe Cretu była w lidze niepokonana, mogła uchodzić za faworyta środowego starcia. Ale stosunkowo łatwe zwycięstwo kędzierzynian w trzech setach? Taki scenariusz nie przyszedł nam do głowy.

Miał być hit, a wyszedł spacerek. ZAKSA ograła mistrzów Polski

Wystarczyło przypomnieć sobie, co działo się jeszcze kilka tygodni temu

Od czasu finałów mistrzostw Polski w poprzednim sezonie, dwa najmocniejsze zespoły w naszym kraju mierzyły się właśnie raz, podczas Superpucharu Polski. Jak tamto spotkanie wyglądało? Poza pierwszym, wyrównanym setem, przebiegło pod dyktando Jastrzębskiego Węgla. Trzy sety, jeden na przewagi, reszta bez historii – nie było to widowisko, które mogło porwać kibiców. O dziwo, bo spodziewaliśmy się, że ZAKSA zrobi wszystko, aby się zrewanżować za majowe niepowodzenie.

Jeśli jednak chodzi o PlusLigę – sympatycy kędzierzynian nie mieli ostatnio na co narzekać. Ich zespół nie przegrał żadnego meczu i – przynajmniej do dzisiaj – był pewny pierwszego miejsca w tabeli. No ale właśnie – Jastrzębie miało szansę to zmienić.

Niegościnni gospodarze

To jednak ZAKSA od początku narzuciła trudne warunki dla przyjezdnych. Świetnie spisywał się chociażby Łukasz Kaczmarek, po którego ataku kędzierzynianie uzyskali trzypunktowe prowadzenie. A potem przez dłuższy czas nie wypuszczali go z rąk. Ba, udało im się nawet uciec rywalom na sześć oczek (17:11). W tej sytuacji mogło się wydawać, że w pierwszym secie większej walki nie uświadczymy. Ale mistrzowie Polski się obudzili.

Duża w tym zasługa Tomasza Fornala, który był skuteczny w polu zagrywki. Jastrzębiu udało się nie tylko dogonić rywali, ale nawet ich wyprzedzić. I to po błędzie zawodnika, który rozgrywał świetne zawody, czyli Kaczmarka. Atakujący ZAKSY wyrzucił bowiem piłkę w aut i było 17:16 dla mistrzów Polski. Mogliśmy spodziewać się zaciętej końcówki i faktycznie taka miała miejsce. Początkowo to goście byli bliżsi wygrania partii, ale Stephan Boyer nie skończył ataku na podwójnym bloku przy stanie 24:23.

Reklama

No i cóż – kto nie wykorzystuje swojej szansy, ten płaci wysoką cenę. ZAKSA po chwili zgarnęła seta dla siebie. A w kolejnym nie straciła rozpędu. Poniekąd mieliśmy powtórkę z rozrywki. Bo znowu świetny początek zaliczyli gospodarze, ale też znowu pozwolili rywalom odrobić stratę. Tym razem jednak nie całą. Zespół z Kędzierzyna w końcówce zachował zimną krew, wygrał drugą partię 25:22 i był już o krok od wygranej.

Ostatnia szansa

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla wiedzieli, co muszą zrobić, żeby utrzymać się w grze – nie dać się po raz trzeci z rzędu zdominować w pierwszych fragmentach seta. I wreszcie im się to udało. Po entuzjastycznych reakcjach – między innymi – Tomasza Fornala było widać, że ten zespół odżył. Pierwszą rzeczą było jednak utrzymać poziom gry zbliżony do tego ZAKSY, a drugą wreszcie dać radę jej w końcówce spotkania. Kiedy jednak nadeszły kluczowe wymiany, ponownie górą byli kędzierzynianie.

Zdecydowały szczegóły. Zagrywkę przy stanie 21:21 zepsuł Rafał Szymura (wprowadzony na boisko w miejsce Trevora Clevenota), a następnie potrójny blok okazał się nie przejścia dla Fornala. Gospodarze mieli dwa punkty przewagi i cóż, w takiej formie, w jakiej się znajdowali, trudno było coś na nich poradzić. Co najlepsze – mecz asem serwisowym zakończył…. nie Kamil Semeniuk czy Kaczmarek, a Marcin Janusz. Który równie dobrze mógł zostać uznany zawodnikiem spotkania, ale statuetka MVP trafiła w ręce Norberta Hubera.

Co tu dużo gadać – środowe spotkanie było pokazem siły ZAKSY. Triumfatorzy Ligi Mistrzów – mimo “potknięcia” w Superpucharze – robią w tym sezonie swoje. Nikt w klubie raczej nie tęskni za zawodnikami, którzy odeszli z niego w lecie (mówimy o m.in. Toniuttim, który był dziś po drugiej stronie siatki). Szczególnie że nowe nabytki (Erik Shoji, Janusz, Huber) naprawdę dają radę. Choć wiadomo – najważniejsze mecze dopiero nadejdą.

Fot. Newspix.pl

Reklama

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Widzew Łódź gotowy do wielkich zmian. “Doszliśmy do pełnego porozumienia”

Szymon Janczyk
8
Widzew Łódź gotowy do wielkich zmian. “Doszliśmy do pełnego porozumienia”
Piłka nożna

Kapitan reprezentacji Anglii zagra dla Polski. Kibicuje Lechowi, jest nadzieją Chelsea

Szymon Janczyk
21
Kapitan reprezentacji Anglii zagra dla Polski. Kibicuje Lechowi, jest nadzieją Chelsea
Inne sporty

Były trener kadry Polski skazany za seksaferę. “Po zamroczeniu następowała próba gwałtu”

Szymon Janczyk
15
Były trener kadry Polski skazany za seksaferę. “Po zamroczeniu następowała próba gwałtu”
Ekstraklasa

Lechia Gdańsk i obóz w Dubaju – absurd sezonu w Ekstraklasie [PATOLIGA]

Jakub Białek
38
Lechia Gdańsk i obóz w Dubaju – absurd sezonu w Ekstraklasie [PATOLIGA]

Inne sporty

Inne sporty

Były trener kadry Polski skazany za seksaferę. “Po zamroczeniu następowała próba gwałtu”

Szymon Janczyk
15
Były trener kadry Polski skazany za seksaferę. “Po zamroczeniu następowała próba gwałtu”