– Trochę tęskno mi za Europą. Inna sprawa, że nie chcę, żeby to było na siłę. Że chcę zmieniać tu i teraz, że chcę, żeby jakiś agent mnie gdzieś wcisnął, byle to były europejskie rozgrywki – mówił nam Przemysław Frankowski w grudniu 2020 roku. I trzeba przyznać, że nie rzucał wtedy słów na wiatr. Kiedy zdecydował się wrócić ze Stanów Zjednoczonych na Stary Kontynent, faktycznie postawił na klub idealne skrojony pod jego potencjał i możliwości. „Franek” robi bowiem furorę w Lens, a Lens robi furorę w Ligue 1.
Wczoraj złocisto-krwiści znowu wygrali, tym razem 4:0 z Troyes, a Polak dołożył kolejne trafienie do kolekcji.
Niespodziewany bohater
– Powiem tak: oczekiwaliśmy od „Franckiego” wiele, ale zaskoczył mnie efektywnością. Golami i asystami. Tak, pod tym względem można powiedzieć, że zrobił więcej, niż się można było spodziewać na początku. Bo choć co do samego transferu byliśmy przekonani, to wiadomo: nie było pewności jak szybko dostosuje się do ligi francuskiej, do jej intensywności, która jest przecież wyższa niż w MLS. A tymczasem okazało się, że „Franckie” nie ma z tym problemu – przyznał jakiś czas temu na łamach „Sportowych Faktów” szkoleniowiec Lens Franck Haise.– Frankowski jest wszechstronny. Może zagrać na prawej stronie, na lewej, a pod koniec meczu z Monaco przesunąłem go nawet do środka. Daje nam dużo możliwości w ofensywie. Ma bardzo dobrą technikę, jest wytrzymały. Moim zdaniem to kompletny zawodnik. Poza tym, jest piłkarzem bardzo inteligentnym, który szybko łapie polecenia taktyczne.
Co wam będziemy ściemniać – kiedy oficjalnie potwierdzono przeprowadzkę Frankowskiego do Lens, raczej nie oczekiwaliśmy, że posypią się pod jego adresem tego rodzaju komplementy i to w dodatku na samym początku jego przygody z francuską ekstraklasą.
PSG POKONA BORDEAUX? KURS: 1,26 W FUKSIARZU!
Trener Haise ma bowiem rację, że były piłkarz Jagiellonii Białystok nie słynął nigdy z brylowania w klasyfikacji kanadyjskiej, mimo że występował przez większą część kariery jako skrzydłowy lub ofensywny pomocnik. Dał się w tym czasie poznać jako gracz gwarantujący około 8-12 punktów w wspomnianej klasyfikacji, ale w ligach takich jak Ekstraklasa czy MLS, a więc stojących na znacznie niższym poziomie niż Ligue 1. Tymczasem, po trzynastu spotkaniach we Francji, polski piłkarz ma już w dorobku cztery gole i trzy asysty. I to z pozycji wahadłowego.
- (2. kolejka) RC Lens 2:2 AS Saint-Etienne – asysta Frankowskiego
- (3.) AS Monaco 0:2 Lens – asysta
- (5.) Girondins Bordeaux 2:3 Lens – asysta
- (6.) Lens 1:0 Lille – gol na wagę zwycięstwa w derbach
- (8.) Olympique Marsylia 2:3 Lens – gol
- (11.) Lens 4:1 FC Metz – gol
- (13.) Lens 4:0 Troyes – gol
To naprawdę imponujące wyczyny. Dość powiedzieć, że w kanadyjce Ligue 1 lepszych od „Franka” jest na chwilę obecną zaledwie dziesięciu zawodników, w tym cacy gwiazdorzy jak Kylian Mbappe, Dmitri Payet, Jonathan David, Amine Gouiri czy Wissam Ben Yedder. Daleko w tyle za Polakiem pozostaje natomiast Leo Messi, któremu wciąż nie udało się zanotować w meczu ligowym choćby jednego trafienia lub asysty.
Świetna forma Lens
Jeżeli spojrzeć w nieco bardziej zaawansowane statystyki, Frankowski również wypada co najmniej nieźle, a niekiedy nawet świetnie. Udało mu się wykreować jak dotąd 23 sytuacje strzeleckie w meczach Ligue 1, co plasuje go na 41. miejscu w lidze. Co ciekawe, jeszcze lepiej od Polaka wypada pod tym względem prawy wahadłowy Jonathan Clauss (dwa gole i sześć asyst w sezonie), który stworzył dotychczas aż 42 okazje do strzału (9. wynik w lidze). Widać więc wyraźnie, że znakomita dyspozycji Frankowskiego wynika z tego, iż trafił on w idealne dla siebie środowisko. Lens po prostu znakomicie funkcjonuje jako drużyna. Nieprzypadkowo zajmuje obecnie drugie miejsce w Ligue 1 i ma na koncie 25 zdobytych bramek (mniej tylko od PSG).
Ekipa krwisto-złocistych na przełomie wieków należała do ścisłej czołówki francuskiej ekstraklasy. W 1998 roku Lens wywalczyło nawet mistrzostwo kraju, cztery lata później zajęło drugie miejsce w lidze, a potem jeszcze przez kilka sezonów było solidnym średniakiem. Ale na tym dobre czasy się zakończyły. W sezonie 2014/15 klub zajął ostatnie miejsce i zleciał do Ligue 2. Przez długie lata nie potrafił powrócić na najwyższy poziom.
Wiele wskazuje na to, że okres kryzysu Lens pozostawiło wreszcie za sobą. Już poprzedni sezon był udany – beniaminek zakończył ligowe zmagania na siódmym miejscu z minimalną stratą do miejsc gwarantujących udział w europejskich pucharach. Można było nawet mówić o drobnym rozczarowaniu, ponieważ Lens przez dużą część sezonu znajdowało się w TOP6 i dopiero trzy porażki z rzędu poniesione na finiszu rozgrywek zepchnęły zespół poza nawias. Jednak drugi sezon po powrocie do Ligue 1 wygląda na razie na jeszcze lepszy. Co dowodzi, że zespół stoi na mocnych fundamentach.
Franck Haise
Z czego więc wynika świetna postawa Lens?
Na pewno trener Haise bardzo mocno podkręcił intensywność gry swoich podopiecznych, czego efektem jest niesamowita forma wahadłowych, czyli Frankowskiego oraz wspomnianego Claussa. Ale nawet po środkowych obrońcach widać, że podstawą meczowej strategii Lens jest przyspieszanie gry. Na przykład pół-lewy stoper Jonathan Gradit należy do ścisłej czołówki w Ligue 1, jeżeli chodzi o progresywny dystans pokonywany z piłką, a pół-prawy Facundo Medina słynie z odważnych, długich podań. Nie ma spowalniania gry, dostojnych kroków i rozglądania się na boki – kiedy obrońca Lens przejmuje futbolówkę, stara się od razu napędzić atak swojego zespołu. Na podobnej zasadzie w drugiej linii funkcjonuje Seko Fofana.
Medal ma oczywiście dwie strony – Lens za sprawą swojej odważnej gry traci sporo bramek, często idzie z oponentami na wymianę ciosów i nie zawsze wychodzi z niej zwycięsko. Ale spotkania złocisto-krwistych to na ogół kapitalne, pasjonujące widowiska. Wiele mówi zresztą statystyka oddanych strzałów – Lens w sezonie 2021/22 ma ich już 195. To o trzydzieści więcej od drugiego pod tym względem Rennes.
Frankowski a reprezentacja
Biorąc to wszystko pod uwagę, można bez cienia przesady powiedzieć, że Frankowski doskonale wybrał sobie klub. Wylądował w drużynie i mieście, których historię na przestrzeni wieków mocno naznaczyli Polacy. Gra dla fantastycznej publiczności, w dodatku wygłodniałej nawet najmniejszych sukcesów, a więc celebrującej każde ligowe zwycięstwo niczym triumf w finale Ligi Mistrzów. No i świetnie odnajduje się w nowym systemie taktycznym. Żyć, nie umierać. Rodzi się jednak w tej sytuacji naturalne pytanie: kiedy „Franek” przełoży tę dyspozycję na występy w narodowych barwach?
Selekcjoner Paulo Sousa uważnie przyglądał się Frankowskiemu przed mistrzostwami Europy. Dał mu sporo minut w meczach sparingowych poprzedzających turniej i testował jego przydatność nie tylko na prawym wahadle/skrzydle (w hybrydowej taktyce Sousy to płynne pojęcia), ale również w środkowej strefie boiska. Na samym Euro 26-latek był jednak rezerwowym. I w sumie wciąż trudno powiedzieć, by przebił się do wyjściowego składu kadry.
Spójrzmy na jesienne mecze:
- 61 minut z Albanią (4:1:) – środkowy/ofensywny pomocnik
- 11 minut z San Marino (7:1)
- 10 minut z Anglią (1:1)
- 66 minut z San Marino (5:0) – prawe wahadło/skrzydło
- 19 minut z Albanią (1:0)
LILLE WYGRA Z ANGERS? KURS: 1,57 W FUKSIARZU!
Sousa do tej pory raczej nie widział Frankowskiego na lewym wahadle, nie licząc może meczu ze Szwecją na Euro, mimo że jest to jedna z najsłabiej obsadzonych pozycji w reprezentacji. Oczywiście nie jest powiedziane, że piłkarz Lens w drużynie narodowej prezentowałby się aż tak dobrze jak w klubie, to tak nie działa, ale aż się prosi, by wypróbować go na tej pozycji w większym wymiarze czasowym, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak kiepska jest wciąż sytuacja Tymoteusza Puchacza w Unionie Berlin i jak trudno jest kolejnym trenerom postawić na Macieja Rybusa, którego notorycznie przy okazji zgrupowań kadry nękają kontuzje. – Najlepiej czuję się na wahadle. W klubie gram akurat głównie po lewej stronie – mówi sam „Franek” na Sport.pl.
Wniosek płynący z tej historii jest również taki, że MLS to naprawdę może być bardzo wartościowy przystanek w karierze dla zawodników z takiej ligi jak polska, zanim wyruszą oni podbijać rozgrywki z europejskiego TOP5. Frankowski w Stanach Zjednoczonych stał się po prostu lepszym piłkarzem.
CZYTAJ TAKŻE:
- Gdy United trzęsło Anglią – ostatnie derby Manchesteru Cristiano Ronaldo
- Czy to jest moment dla sensacyjnego mistrza Hiszpanii?
- Wpadka goni wpadkę – Rosjanie przestali się liczyć w pucharach
fot. FotoPyk / NewsPix.pl