Cóż to było za spotkanie! Wydawało się przy wyniku 0:3, że Barcelona ma już Celtę Vigo na deskach, że ta walka musi zakończyć się ciężkim nokautem. A jednak gospodarze, niczym Tyson Fury w pierwszej walce z Deontayem Wilderem, powrócili z zaświatów i zdołali doprowadzić do remisu. Obnażając tym samym gigantyczne wręcz problemy “Dumy Katalonii” w defensywie – powiedzieć, że formacja obronna Barcy w drugiej odsłonie dzisiejszego spotkania była zdezorganizowana, to naprawdę nic nie powiedzieć.
Celta Vigo – FC Barcelona. Piękniejsze oblicze Barcy
W pierwszej połowie Barcelona wyglądała tak, jak gdyby Xavi już wjechał do szatni na Camp Nou i wcisnął guzik opatrzony napisem “efekt nowej miotły”. Katalończycy grali pięć razy dynamiczniej niż u schyłku kadencji Ronalda Koemana, był w tym wszystkim polot i agresja w pressingu, której tak często temu zespołowi w tym sezonie brakowało.
Nie oznacza to, że “Duma Katalonii” wystrzegała się pomyłek – w sumie to Celta miała na samym początku bardzo dogodną sytuację do wyjścia na prowadzenie, potem też kilka razy groźnie zaatakowała. Ale generalnie im dalej w las, tym mocniej zarysowywała się na murawie przewaga gości. I, co szczególnie ważne, piłkarzom Barcy udało się tę przewagę udokumentować golami.
W dodatku aż trzema.
Największą sensacją niewątpliwie było trafienie numer dwa, gdy do siatki uderzeniem zza szesnastego metra trafił Sergio Busquets. To był w zasadzie moment emblematyczny dla postawy całego zespołu przed przerwą – widać było, że piłkarze Barcelony opuścili swoją strefę komfortu, że są gotowi wyszarpać rywalowi punkty za wszelką cenę. Nawet jak Celta na moment dociskała, to Barca odpowiadała własnym natarciem i to ze zdwojoną siłą. Akcja bramkowa, po której Memphis Depay strzelił gola na 3:0 dla przyjezdnych, była naprawdę tak składna i efektownie rozegrana, że Xavi z pewnością zacmokał z zadowolenia.
Celta Vigo – FC Barcelona. Paskudne oblicze Barcy
Problem w tym, że po przerwie powróciły dawne demony. Tak naprawdę to już w pierwszej połowie Katalończycy doznali pierwszego poważnego wstrząsu, gdy murawę z powodu urazu opuścił świetnie dysponowany autor pierwszego gola, Ansu Fati. Ale to jeszcze nie usprawiedliwia zupełnej degrengolady całego zespołu – jak mawiał klasyk – zarówno w ofensywie, jak i w defensywie.
Przesadą byłoby stwierdzenie, że Barca zupełnie przestała grać. Raz czy drugi wyprowadziła niebezpieczny kontratak, spróbowała odciągnąć zagrożenie spod własnego pola karnego. Ale było to wszystko niemrawe, niedokładne, pozbawione wiary w sukces. Takie… koemanowskie. Celta tymczasem poczuła krew i zaczęła rozstawiać rywali po kątach.
Od samego początku drugiej połowy pachniało golem dla gospodarzy. No i faktycznie – już w 52. minucie do sieci trafił Iago Aspas, co tylko dodatkowo napędziło gospodarzy. Zdawali sobie sprawę, że Barca nie była od nich aż do tego stopnia lepsza, by prowadzić trzema golami. Zdawali sobie sprawę, że Katalończycy w defensywie się gubią i są do ukąszenia. Widać było po graczach Celty szczerą wiarę, że odrobienie strat jest w zasięgu.
Nie była to, jak się okazało, wiara pozbawiona podstaw.
Defensywa Barcy w drugiej połowie istniała tylko teoretycznie. W praktyce – gospodarze całkowicie zdominowali Katalończyków, przejęli kontrolę nad środkiem pola i z każdą minutą coraz to mocniej dokręcali przyjezdnym śrubę. Nie zrażały ich nawet trafienia anulowane przez arbitra. Przeciwnie – jeszcze bardziej ich one napędzały. Dociskali, dociskali, dociskali, aż w końcu Barca całkowicie pękła. W 74. minucie kontaktowe trafienie zapisał na swoim koncie Nolito, a w szóstej minucie gry Aspas – napakowany dzisiaj jak kabanos – w spektakularnym stylu zapewnił swojej drużynie trzeciego gola i remis.
***
To czwarty mecz ligowy z rzędu, w którym Barcelona nie wygrywa. W sumie na dwanaście spotkań “Duma Katalonii” zanotowała tylko cztery triumfy. Umówmy się – Xavi nie przychodzi, by w sezonie 2021/22 włączyć się do gry o mistrza. On musi przywrócić Barcę do walki o TOP4.
Nie będzie to proste.
CELTA VIGO – FC BARCELONA 3:3 (0:3)
(Aspas 52′, 90+6′, Nolito 74′ – Fati 5′, Busquets 17′, Depay 34′)
Czytaj także:
fot. NewsPix.pl