Reklama

Nie ma już niepokonanego zespołu w Bundeslidze

redakcja

Autor:redakcja

06 listopada 2021, 18:05 • 3 min czytania 7 komentarzy

Cała dramaturgia tego meczu zawierała się w doliczonym czasie gry. Corentin Tolisso posłał podcinkę, której nie spodziewałbyś się po Corentinie Tolisso. To byłby gol kolejki, ale wcześniej na spalonym znalazł się Eric Maxim Choupo-Moting. VAR ukradł kilkaset sekund, więc cały Freiburg, z charyzmatycznym Christianem Streichem na czele, domagał się przedłużenia spotkania o stracony czas. Presja miała sens, bo za chwilę Janik Haberer minął Tanguya Nianzou i zdobył gola kontaktowego. Na więcej zabrakło czasu, ale Bayern najadł się strachu i prawie przekonał się o słuszności kultowego powiedzenia Czesława Michniewicza o złowrogości wyniku 2:0. 

Nie ma już niepokonanego zespołu w Bundeslidze

Bayern Monachium-Freiburg. Już nie są niepokonani

A, no i ma już ani jednego niepokonanego klubu w tym sezonie Bundesligi.

Bo na takie miano pracowali przez ostatnie miesiące podopieczni Christiana Streicha – siedem zwycięstw, cztery remisy w jedenastu meczach od początku sezonu. Czy hossa Freiburga była widoczna na murawie? Była, była, bez dwóch zdań. Może goście nie stwarzali jakichś stuprocentowych okazji, może nie zbliżyli się do poziomu zajechania Bayernu porównywalnego do wyczynu Borussii Monchengladbach w Pucharze Niemiec, ale za to byli sprawnie zorganizowani, mądrze ustawieni i absolutnie nieprzestraszeni. Raz po raz coś działo się pod bramką Neuera:

  • Schlotterbeck główkował ponad bramką,
  • Holer strzelił obok bramki zza szesnastki,
  • Eggestein też niecelnie przymierzył z dystansu,
  • Hofler podobnie,
  • Holer uderzył wprost w bramkarza Bayernu.

Mniejsze lub większe sytuacje, ale zawsze wynikające z całkiem fajnego pomysłu na naciskanie Bayernu, z inteligentnego rozporządzanie wolnymi przestrzeniami między strefami mistrza Niemiec. Podobała nam się też energia, z jaką Freiburg napierał na faworyzowanego rywala w ostatnich dziesięciu minutach meczu. Gdyby nie wspaniała instynktowna parada Neuera po fantastycznie rozegranym rzucie wolnym Freiburga, dużo wcześniej zrobiłoby się gorąco. Zresztą, Manuel Neuer – po raz milionowy – pokazał w czasie tego spotkania, jak wybitnie czuje się wybiegając daleko za własne pole karne. Zobaczyć go kiedyś w polu, choćby na kilkanaście minut – organizujcie to, koniecznie, macie widzów.

Bayern Monachium-Freiburg. Lewandowski z 60. golem

Tak czy inaczej, wracając na ziemię, Bayern nie przejechał się po Freiburgu. Długimi momentami męczył się z organizacją Freiburga w średnim pressingu. Ekipa Christiana Streicha umiejętnie zamykała przestrzenie na skrzydłach, więc nie pohulali sobie ani Coman, ani Gnabry, ani Musiala, ani Sane (ten ostatni operuje bardziej w środku), a dawno nie widzieliśmy też zespołu Bundesligi, który w aż takim stopniu ograniczyłby udział Roberta Lewandowskiego w grze Bayernu. W pierwszej połowie Lewy zaliczył dwa celne podania. Polak miał dużo szczęścia, że na wykroku wykończył podanie Leryoa Sane (60. trafienie w 2021 roku, wow!), bo gdyby nie to, zabrałby naprawdę marne noty.

Reklama

Poza tym Bayern bazował na kontrach albo na bardzo energicznych, niekiedy zaledwie trzypodaniowych akcjach. Rajd Daviesa, mądra decyzja o strzale – obrona Flekkena. Główka Kanadyjczyka – obrona Flekkena. Płaski strzał Sane ze skraju pola karnego – obrona Flekkena. Przewrotka Kimmicha – obrona Flekkena. Huknięcie Gnabry’ego – obrona Flekkena. Muller na piątym metrze – słupek. Drogę do bramki znalazło za to uderzenie Goretzki, na którego charakterystyczne wejścia w pole karne – o dziwo! – Streich nie miał żadnego sensownego antidotum. I skończyło się na 2:1 dla Bayernu. Przy tym: naprawdę czapki z głów dla Freiburga, bo niewiele jest drużyn, które – przy wcale niezłej formie Bayernu – mogą postawić się mistrzowi Niemiec.

Bayern Monachium 2:1 Freiburg

Goretzka 30′, Lewandowski 75′ – Haberer 90+3

Fot. Newspix

Czytaj więcej:

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Niemcy

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

7 komentarzy

Loading...