Przemysław Płacheta zadebiutował w niedzielę w Premier League. Stał się dwudziestym Polakiem, który tego dokonał. Jego wejście w 88. minucie spotkania nic nie zmieniło – było o to trudno – a jego zespół przegrał kolejny mecz. W tym miejscu warto zastanowić się, czy Norwich City jest na tym etapie sezonu najgorszą drużyną w historii Premier League i jak duże jest prawdopodobieństwo, że będzie nią również po 38. kolejkach.
Oczywiście w słabej dyspozycji całego zespołu nie ma większej winy reprezentanta Polski, bo ten prawie nie dostaje szans na grę (z drugiej strony – to też o nim świadczy). W ostatnim czasie więcej przebywa na boisku w biało-czerwonej koszulce z orłem na piersi, niż w żółto-zielonej z kanarkiem w herbie. Zapowiada się, że obecny sezon będzie dla Płachety do zapomnienia. Nie tylko dla niego, gdyż żaden z piłkarzy Norwich nie prezentuje poziomu, który przekonałby inne drużyny do transferu, w razie ewentualnego spadku Kanarków. A póki co ciężko wierzyć w inny scenariusz na koniec sezonu.
ZA MOCNI NA CHAMPIONSHIP, ZA SŁABI NA PREMIER LEAGUE
Drużyna z Carrow Road wydaje się być zbyt mocna na Championship i zbyt słaba na Premier League. Od czterech sezonów dwie najwyższe klasy rozgrywkowe w Anglii przerzucają między sobą Norwich, które w dodatku za każdym razem albo wygrywa w cuglach Championship, albo spada z hukiem z Premier League. Nie ma półśrodków i emocji do samego końca. Na sytuację Płachety nie wpływa to dobrze, można śmiało zakładać, że w innej, być może słabszej, drużynie z Championship miałby większe możliwości rozwoju. Co mu przecież po tym, że jest piłkarzem klubu Premier League, skoro tylko obserwuje z ławki, jak jego koledzy dostają kolejne lanie?
A tych uzbierało się już sporo. Norwich wypada tragicznie we wszystkich najważniejszych statystykach, które mają wpływ na kształt tabeli. Po 10. kolejkach wygląda to tak: dwa zdobyte punkty, trzy strzelone, 25 straconych. Obraz nędzy i rozpaczy. Ciężko szukać nadziei na lepsze jutro, przy tak beznadziejnych wynikach. Czy w historii Premier League były w ogóle gorsze zespoły pod tym względem?
KOSZMARNY DOROBEK PUNKTOWY
Jeżeli taka średnia punktowa zostałaby utrzymana, to po ostatniej kolejce podopieczni Daniela Farke mieliby maksymalnie 8 punktów. Na tym etapie sezonu tak mizerny wynik miały jeszcze tylko dwa zespoły w historii Premier League, a jedynie Sheffield United w poprzednim sezonie zaliczyło gorszy start. Chociaż takie wyniki ciężko w ogóle nazwać startem.
W ubiegłym roku wspomniane Sheffield zdobyło w pierwszych dziesięciu meczach 1 punkt, kończąc ostatecznie sezon z 23 oczkami. Na równi z Norwich są z kolei Sunderland z kampanii 2016/17 oraz Manchester City z czasów na długo przed przejęciem przez szejków, mówimy bowiem o rozgrywkach 1996/97. W pierwszym przypadku skończyło się na spadku z 24 punktami, natomiast Obywatele dzielni walczyli o utrzymanie. Ostatecznie polegli, ale udało im się zgromadzić tyle samo punktów, co utrzymujące się Southampton – 38. Jeśli mówimy o zdobyczach punktowych, przypadek Manchesteru City jest jedynym podtrzymującym nadzieję na Carrow Road.
Zespół Płachety swoje dwa punkty zdobył w tym sezonie po bezbramkowych remisach, co również pokazuje jego całkowitą niemoc. Mówimy przecież o punktach, które zostały zgarnięte poprzez utrzymanie czystego konta, czyli po minimalnym zaangażowaniu. Po prostu udało się początkowy stan meczu dociągnąć do końca.
NIE WYGRYWASZ? TO SPADASZ!
Brak zwycięstw to oczywiście kluczowy problem. Aby utrzymać się w Premier League, trzeba zaliczyć ich minimum kilka, licząc, że w wielu pozostałych meczach uda się zremisować. Tymczasem Norwich wciąż czeka na swoje pierwsze zwycięstwo i ma się wrażenie, że czeka biernie, nie za bardzo się o nie starając. W historii Premier League było sporo przypadków, gdy po 10 meczach drużyny wciąż ani razu nie mogły cieszyć się po zwycięstwie, ale większość z nich nie ma happy-endu.
By pokrzepić serca, skupmy się najpierw na tych pozytywnych historiach. Najświeższy taki przykład to sytuacja Newcastle United w sezonie 2018/19. Trenerem zespołu był wówczas Rafael Benitez, który musiał zmierzyć się z potężnym kryzysem. Niespodziewanie po braku zwycięstw do 10. kolejki, w kolejnych 28 Sroki wygrały aż 12 razy, co zapewniło im spokojne utrzymanie. Jest to więc jeden z niewielu przykładów, który pokazuje, że można się przebudzić w trakcie sezonu.
Co wyróżnia przykład Newcastle, to fakt, że udało im się pewnie utrzymać bez zwalniania i zmieniania menedżera. Zdarzały się bowiem sytuacje, że drużyna potrafiła zupełnie odmienić losy sezonu właśnie po odświeżeniu szatni i powierzeniu zespołu komuś innemu. Tutaj należy podać przykład Evertonu z sezonu 1994/95 oraz Blackburn z 1996/97. Z kolei Derby w kampanii 2000/01 udało się utrzymać bez zmiany menedżera, ale było to utrzymanie na włosku, z ostatniego bezpiecznego miejsca.
Takie scenariusze, patrząc na grę Norwich, brzmią jak podkład pod dobre kino science-fiction. Zwłaszcza, że są to nieliczne wyjątki wobec wszystkich zespołów, które żegnały się z Premier League po samych remisach i porażkach w pierwszych 10 spotkaniach sezonu.
JAK GINĘLI GIGANCI? WSPOMINAMY SENSACJE Z PUCHARU ANGLII
INDOLENCJA STRZELECKA
Aby znaleźć powód takich rezultatów zespołu z Carrow Road, nie trzeba długo szukać. Jak może być inaczej, skoro drużyna prawie nie strzela goli i jednocześnie traci je na potęgę? Nie można odnosić sukcesów, jeśli kuleje zarówno defensywa, jak i ofensywa. Możecie spytać Adama Nawałkę, na pewno podpisze się pod poprzednim zdaniem.
Zdobyte tylko trzy gole zespołu w 10 meczach otwierających sezon Premier League to sytuacja, która zdarza się dopiero trzeci raz w historii. Poprzednie dwa takie przypadki to Everton w sezonie 2005/06 oraz Manchester City w sezonie 1996/97. Kryzys strzelecki Obywateli z tamtego okresu potęguje fakt, że dopiero w 22. kolejce udało im się strzelić dwa gole w jednym meczu. Możemy tylko odliczać, czy Kanarki zbliżą się lub nawet przebiją to osiągnięcie. Dodatkowo jeden z trzech wspomnianych goli strzelonych przez podopiecznych Farke padł po rzucie karnym. Niedługo kibice na Carrow Road będą musieli przychodzić z transparentami w kształcie strzałek, by pokazywać piłkarzom gdzie jest bramka.
Drużyna Płachety bryluje w tym sezonie także we wszystkich możliwych niechlubnych statystykach związanych z modelem xG. Nie dość, że Norwich jako jedyne ma wspomniany wskaźnik bramek strzelonych na poziomie poniżej 10 i jest to jedyny taki przypadek w tym sezonie, to dodatkowo zawodnicy Kanarków mają najwyższą różnicę pomiędzy wyliczeniami modelu a rzeczywistością. Żaden inny zespół nie marnuje więc tak wielu okazji do zdobycia bramki, a Norwich udaje się to pomimo, że mają tych okazji najmniej. Istne kuriozum i zapętlenie się we własnej nieporadności.
MOGĄ PRZEJŚĆ DO HISTORII
Dodatkowo ani wspomniany Manchester City, ani Everton, nie znajdują się w czołówce zespołów, które po 10. kolejkach straciły najwięcej bramek w historii Premier League. Kanarki oczywiście muszą błyszczeć również w tym zestawieniu. Naprawdę niewielu zespołom na przestrzeni lat udało się stracić na tak wczesnym etapie sezonu aż 25 bramek:
- 1993/94 – Swindon Town – 26
- 1997/98 – Barnsley – 28
- 1999/00 – Sheffield Wednesday – 25
- 2000/01 – Derby – 26
- 2009/10 – Blackburn – 25
- 2011/12 – Bolton – 27
- 2012/13 – Southampton – 28
- 2018/19 – Fulham – 28
- 2019/20 – Southampton – 25
- 2021/22 – NORWICH – 25
SPADAJĄ I WRACAJĄ. NORWICH CITY: CO TO ZA KLUB?
Nie można myśleć o utrzymaniu, jeśli w grze zespołu nie funkcjonuje zupełnie nic. Zespół Płachety wygląda marnie nawet w porównaniu z zupełnie najgorszymi drużynami w Premier League, jak Derby z sezonu 2007/08. Barany zgromadziły wtedy w całej kampanii zaledwie 11 punktów, co jest ciężkim do pobicia wynikiem. Tymczasem okazuje się, że po 10. pierwszych kolejkach Norwich wypada gorzej w każdym analizowanym aspekcie. Derby miało wtedy na swoim koncie 1 zwycięstwo, 6 punktów, 5 strzelonych bramek i 22 stracone. Podobnie wypada porównanie z Sunderlandem 2004/05 oraz Aston Villą 2015/16, które również zaliczyły historycznie niechlubne wyniki. Oba zespoły po 10. kolejkach prezentowały lepsze liczby niż tegoroczne Norwich.
Ciężko więc szukać światełka w tunelu. Piłkarze Kanarków muszą się postarać, żeby chociaż uciec historii i nie dać się zapisać na jej kartach w najbardziej upokarzający sposób. Listopad to idealne okoliczności do poprawienia dorobku punktowego, bo Norwich czekają starcia z Brentford, Southampton, Wolverhampton i Newcastle. Jeżeli nic nie uda się zdziałać w tych czterech meczach, to później będzie mogło być już za późno. W kolejce ustawią się chociażby Manchester United i Tottenham z nowym szkoleniowcem.
CZYTAJ TAKŻE:
- Płacheta vs San Marino: jednorazowy przebłysk, czy nadzieja na lepsze jutro?
- Debiut Płachety, Stryjek broni karnego, gole Polaków we Włoszech
Fot.Newspix