Upragniony koniec ery Mike’a Ashleya na St. James Park wyzwolił w kibicach Newcastle United coś więcej niż nadzieję. To była prawdziwa euforia, wybuch niepohamowanej niczym radości. Klub, po latach smutnej egzystencji i wielu problemów, wreszcie ma realną szansę na zrobienie kroku do przodu. To dla kibica najważniejsze, niezależnie od tego, jak ciemne chmury zbierają się nad nowymi właścicielami.
Chociaż fani The Magpies nienawidzą Mike’a Ashleya, są pewne kwestie, za które mogą, a nawet powinni, być wdzięczni. Jest w tym pewna ironia, złośliwość świata, że to właśnie przez skąpstwo Anglika Newcastle właściwie nie będzie musiało martwić się Financial Fair Play w zimowym okienku. Tam do wydania będą mieli 220 milionów euro. Jak na klub, który rok w rok skąpił grosza na solidne wzmocnienia, jest to kwota astronomiczna.
Wystarczy to zestawić z ostatnimi wydatkami największych klubów w Premier League.
- Arsenal – 166 milionów*
- Chelsea – 120 milionów
- Liverpool – 40 milionów
- Manchester City – 127,5 miliona
- Manchester United – 140 milionów
- Tottenham – 67 milionów
Żaden klub nie zbliżył się do tego, na co będzie mogło pozwolić sobie Newcastle dzięki fortunie Mohammeda bin Salmana, a właściwie saudyjskiego narodu. Łączne wydatki Chelsea, Liverpoolu i Tottenhamu ledwo przekroczą tę kwotę.
Tak, w Anglii bez wątpienia rośnie wielka siła. Newcastle potrzebuje jednak gruntownych zmian, wymiany nie tylko pojedynczych ogniw, ale właściwie wszystkich piłkarzy. Ilu jest tam zawodników, którzy grają na poziomie klubów z TOP10 Premier League? Poza Joe Willockiem, Jamalem Lascellesem, Allanem Saint-Maximinem oraz zdrowym Callumem Wilsonem trudno wskazać takiego piłkarza.
Przed nowym zarządem stoi zatem bardzo trudne zadanie. Musi przebudować kadrę klubu, by ten walczył o coś więcej niż utrzymanie. To jednak nie będzie aż takie proste. Rynek transferowy zareaguje na przejęcie drużyny przez Saudyjczyków. Ceny dla Newcastle United będą się zasadniczo różniły od tego, czego by oczekiwano od innych, mniej majętnych klubów.
First time, huh?
Swego czasu przekonał się o tym Manchester City. Gdy Mansour przejął klub w 2008 roku, wiele osób wieszczyło koniec futbolowego porządku. Obawiano się, że wyrośnie sztuczna potęga, napędzana niczym innym jak tylko pieniędzmi, pieniędzmi, pieniędzmi. Odkładając kwestie moralne na bok, była w tym spora doza prawdy. Już podczas pierwszego okienka transferowego nowej ery, The Citizens rozbili bank.
Klub przez dwa okienka wydał na transfery około 156 milionów euro (132,5 miliona funtów). To, trzynaście lat temu, była prawdziwa fortuna, a dla większości klubów dalej jest górą nie do zdobycia. Można ją porównać z tym, co do dyspozycji ma Newcastle United. A mimo tego nie wszystkie ruchy dokonane wówczas przez Manchester City okazały się trafione. Zdawało się, że klub będzie mógł przebierać w najsmaczniejszych kąskach, a wyszło różnie.
- Robinho – 32,5 miliona funtów
- Jo – 18 milionów funtów
- Nigel de Jong – 16 milionów funtów
- Craig Bellamy – 14 milionów funtów
- Wayne Bridge – 10 milinów funtów
- Shaun Wright-Phillips – 8.5 miliona funtów
- Shay Given – 7 milionów funtów
- Pablo Zabaleta – 6.5 miliona funtów
- Vincent Kompany – 6 milionów funtów
- Tal Ben Haim – 5 milionów funtów
- Glauber, Gunnar Nielsen – wolny transfer
Jeśli Newcastle chce wyciągać jakieś wnioski z pierwszych wielkich zakupów Manchesteru City, rada nasuwa się sama. Uważać na wydawanie wielkich kwot i ściąganie wypłowiałych gwiazd. Dwójka Brazylijczyków, która zasiliła wówczas szeregi The Citizens, okazała się kompletnym niewypałem. Robinho i Jo kosztowali łącznie ponad 50 milionów funtów. Gdyby kwotę tę przeliczyć na ich gole, to jedno trafienie kosztowało Mansoura jakieś 2,3 miliona funtów.
Newcastle United takich wpadek z pewnością będzie chciało uniknąć, co nie jest żadnym odkryciem. Tym bardziej, że sami zapisali piękną historię transferowych katastrof, sprowadzając Joelintona za 40 milionów funtów.
Kogo zatem, realnie, mogłoby kupić Newcastle?
Newcastle United. Potencjalne transfery The Magpies
Bramkarz – Andre Onana
Wydawało się, że o obsadę bramki Newcastle nie będzie musiało się martwić. Z wypożyczenia do Swansea City wracał Freddie Woodman, fachura na poziomie Championship. W szeregach pozostawał Martin Dubravka, który też potrafił rozgrać kapitalne spotkania. Wreszcie Karl Darlow, solidna opcja na drugiego lub trzeciego golkipera.
Rzeczywistość okazała się jednak na tyle bolesna, że to Darlow właśnie wskoczył między słupki The Magpies. Dubravka dalej nie podniósł się po kontuzji, Woodman grał zaś znacznie poniżej oczekiwań. Wobec takiego obrotu spraw, Newcastle może szukać nowych nazwisk na rynku transferowym. W wypadku golkiperów opcji nie brakuje.
Angielska prasa sporo pisała o rzekomym transferze Keylora Navasa z PSG. Kostarykańczyk walczy o miejsce w pierwszym składzie ekipy z Francji, ale ma nieliche problemy, zważywszy na swojego włoskiego konkurenta. Wobec tego my postawimy nie na doświadczonego zawodnika, ale na gościa, który zapowiadał się na kozaka, lecz wpadł w poważny zakręt.
DLA KOGO ZABRAKNIE MIEJSCA W PSG?
Andre Onana został bowiem zawieszony na dziewięć miesięcy za stosowanie dopingu. To stanęło na jego drodze do kariery w Ajaksie i właściwie ją zakończyło. Jeszcze przed karą, Onana był łączony z przenosinami do Barcelony, teraz na taki ruch – z różnych względów – nie ma szans.
Kameruńczyk chce jednak odejść, a Holendrzy nie zamierzają mu w tym przeszkadzać. Różnie układały się relacje między klubem a samym zawodnikiem, ale wniosek wyciągnięto jeden – nie można Onany do niczego zmusić.
Bramkarzem, mimo blisko rocznej przerwy, z pewnością wciąż jest świetnym, a Newcastle mogłoby skorzystać na jego sytuacji kontraktowej. Umowa Onany wygasa, w lecie 2022 stanie się wolnym zawodnikiem. W takiej formie pragnie go jednak ściągnąć Inter, więc jeśli The Magpies myślą o Kameruńczyku jako faktycznej opcji, mogą sypnąć groszem.
Prawy obrońca – Neco Williams
Javier Manquillo jest naprawdę niezłym piłkarzem. Z pewnością nie uda się z nim wygrać Ligi Mistrzów, ale w dolnej połowie Premier League Hiszpan wciąż robi robotę. Prawa strona defensywny jest zatem względnie zabezpieczona, lecz gdyby nowi włodarze chcieli wzmocnić także i tę pozycję, mogą uśmiechnąć się do Liverpoolu.
Neco Williams ma ograniczone szanse na grę w The Reds. Nawet gdy Trent Alexander-Arnold wypadł z powodu kontuzji, zastąpił go James Milner, a nie reprezentant Walii. Wynika to w dużej mierze z poziomu reprezentowanego przez Williamsa, gdyż 20-latek po prostu nie jest lepszy od konkurentów w swoim macierzystym klubie.
Istnieje jednak duża szansa, że będzie się stopniowo rozwijał. Być może Liverpool nie będzie chciał pozwolić na jego sprzedaż, ale wypożyczenie wygląda już całkiem sensownie. I to dla wszystkich zainteresowanych stron.
Środkowy obrońca – James Tarkowski
Jednego gościa na obronę Newcastle United ma. Jamal Lascelles jest postacią raczej nie do ruszenia, a nawet gdyby przydarzyła mu się kontuzja, w odwodzie pozostaje Fernandez oraz Schar. Tylko nowe Newcastle będzie prawdopodobnie wymagało czegoś więcej, a to, mimo niepewności niektórych, gwarantuje właśnie James Tarkowski.
Obrońca Burnley marzył o transferze do większego klubu. W grze o niego był Everton, Leicester City i WHU, ale wszystko psuła kwota transferu. The Clarets chciało kilkadziesiąt milionów funtów i wszędzie pukano się w głowę. Dla nowych włodarzy The Magpies 30 albo nawet 40 milionów funtów za Tarkowskiego nie będzie jednak stanowiło większego problemu.
Czy warto? Wydaje się, że tak. 28-latek wybija się ponad poziom swojego obecnego klubu, ma przed sobą jeszcze cztery, pięć lat poważnego grania, a nade wszystko jest sprawdzony na poziomie Premier League. Nie zapominajmy, że pierwszą misją Newcastle, będzie wydostanie się ze strefy spadkowej i zapewnienie spokojnego utrzymania. W takiej roli James Tarkowski odnajdzie się znakomicie.
Lewy obrońca – Borna Sosa
Na drugiej stronie obrony Steve Bruce też ma sporo opcji, przynajmniej w teorii. Jamal Lewis, Matt Ritchie, od biedy Paul Dummet. Problem w tym, że z pierwszego Anglik zupełnie nie potrafi skorzystać, zaś dwójka kolejnych zaczyna się starzeć i oferują coraz niższą jakość. Newcastle z pewnością będzie myślało o nowym lewym obrońcy.
To jednak będzie generowało koszty, o ile The Magpies nie chcą bawić się w półśrodki. Jednym z najciekawszych nazwisk na rynku jest bowiem Borna Sosa, grający dla Stuttgartu. W bieżącym sezonie Bundesligi Chorwat zanotował już trzy asysty i jest oczywistym powodem do zadowolenia w ekipie Pellegrino Matarazzo.
Sosa dysponuje łatwością w dryblingu, ale nade wszystko imponuje szukaniem lepiej ustawionych kolegów. Wspomniane asysty na pewno nie są przypadkiem. 23-latek już w poprzednim sezonie radził sobie cokolwiek dobrze, notując aż dziesięć ostatnich podań.
Na korzyść Chorwata działa również fakt, że jest on przetestowany zarówno pod kątem tradycyjnej lewej obrony, jak i lewego wahadła To, wobec pogłosek o możliwym przybyciu Antonio Conte, niezwykle cenna informacja.
Środkowy pomocnik – Boubacar Kamara
Fakt, że utalentowany Francuz nie przedłużył jeszcze umowy z Marsylią, z pewnością nie jest w smak władzom klubu. Od stycznia zaineresowani będą mogli rozmawiać z Kamarą w sprawie wolnego transferu, więc Marsylii na pewno będzie zależało na tym, by swojego pomocnika jakkolwiek spieniężyć. W normalnych warunkach 23-latek byłby wart znacznie więcej niż prawdopodobne 10 milionów funtów, ale sytuacja wymaga, by nieco obniżyć swoje oczekiwania.
Gdyby jednak Marsylia chciała troszkę więcej, to dogadanie się z Newcastle wcale nie musie być trudne. Kluby te porozumienie w sprawie Francuza osiągnęły już w minionym okienku transferowym. Wówczas Kamara odrzucił jednak ofertę, bowiem nie był przekonany do projektu, który wówczas widział w ekipie z St. James Park.
Trudno się Francuzowi dziwić – Saudyjczycy byli wtedy odsunięci od klubu, a współpraca ze Stevem Brucem nie jawi się jako najbardziej elektryzująca rzecz na świecie. Teraz jednak sytuacja zmieniła się o 180 stopni i nie można wykluczyć, że to właśnie The Magpies stoją na pole position w wyścigu po podpis Kamary.
Podstawy pod ten transfer na pewno są i dotyczą także względów sportowych. Mówimy w końcu o jednym z lepszych pomocników Ligue 1, który w razie konieczności może również zagrać na środku obrony.
Środkowy pomocnik – Franck Kessie
Iworyjczyk chce grać w Premier League. Nie może również porozumieć się z Milanem w sprawie nowej umowy, co otwiera furtkę dla zainteresowanych klubów. A Newcastle, z racji przemian i wiatru hulającego w środku pola, zainteresowane z pewnością będzie. Kessie byłby ich swoistą odpowiedzią na Robinho, ale z mniejszym ryzykiem niewypału.
Przede wszystkim kwota transferu nie byłaby aż tak astronomiczna, bo pomocnika można wyciągnąć z Mediolanu za jakieś 25 milionów funtów. Nawet gdyby specjalnie dla Newcastle cena ta wzrosła do 35, wciąż będzie można ją przemyśleć i przetrawić. Bo Kessie to jest po prostu bardzo dobry piłkarz, któremu kończy się kontrakt i który ponownie chce odejść.
Problemem jest ewentualna konkurencja, a ta zapowiada się na całkiem sporą. Swoje zakusy zgłasza Barcelona czy PSG, więc walka o podpis Iworyjczyka może być jedną z najciekawszych batalii zimowego okienka transferowego.
PIĘCIU NIEOCZYWISTYCH BOHATERÓW SEZONU SERIE A
Prawy skrzydłowy – Jesse Lingard
Chociaż West Ham wzdychał do Anglika, to Manchester United nie chciał go sprzedać za rozsądne pieniądze. Czym innym jednak jest taka kwota dla londyńskiej ekipy, a czym innym może być dla Saudyjczyków z Newcastle. Wyrwanie Lingarda byłoby dowodem na to, że potrafią dokonywać transferów spektakularnych, ale również przemyślanych. Anglik jest bowiem kozakiem.
Nie zmieniają tego sporadyczne szanse, które dostaje od Ole Gunnara Solskajera. Norweg podobno obiecywał 28-latkowi, że będzie grał więcej, ale szczególnych efektów nie ma. Lingard uzbierał sześć występów, które przełożyły się na 136 minut – to bardzo mało.
Najważniejsze jest jednak to, że Anglik jest w stanie te szanse wykorzystywać.
- gol na 4:1 z Newcastle United (4:1)
- gol na 2:1 z WHU (2:1)
- asysta na 2:1 z Villarreal (2:1)
Lingard zawsze wieńczył dzieło, ale bez niego Manchester United nie miałby trzech punktów w meczu z West Hamem, ani nie wygrałby z hiszpańskim klubem w Lidze Mistrzów. Jego dorobek może jest mały, ale i tak robi wrażenie.
Nikt nie będzie jednak zdziwiony, jeśli Jesse Lingard postanowi z Old Trafford ostatecznie odejść. Niewykluczone, że Anglik wciąż myśli o występach w reprezentacji Anglii. Powołania od Southgate’a nie dostanie jednak, jeśli będzie jedynie łapał ogony w Manchesterze United.
Potencjalna jedenastka Newcastle United?
Jasne, klubowi z pewnością nie uda się sprowadzić tylu piłkarzy, bo fundusze – mimo wszystko – są ograniczone. Kilka transferów jest jednak koniecznych, bo klub musi wydostać się ze strefy spadkowej Premier League.
Wybierając spośród najbardziej palących potrzeb, udało się stworzyć coś takiego. Taka jedenastka The Magpies nie jest może nawiązaniem do czasów Shearera, ale z pewnością daje nadzieje, że na St. James Park uda się zbudować coś trwałego. Póki co niczego innego kibice nie oczekują.
Czytaj także:
- wspólna historia Derby County i Newcastle United
- ranking najbogatszych właścicieli klubów Premier League
- kim jest nowy właściciel Newcastle United?
Fot.Newspix