Reklama

Czy to już czas, by UEFA odesłała słabeuszy do pre-eliminacji?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

09 października 2021, 10:16 • 9 min czytania 66 komentarzy

Coraz częściej pojawiają się wątpliwości, czy najsłabsze europejskie reprezentacje powinny uczestniczyć w eliminacjach do wielkich turniejów na równych zasadach z najmocniejszymi zespołami świata. Po jednej stronie naszpikowana gwiazdami Francja, po drugiej maluteńkie San Marino, po jednej stronie cała mocarna angielska piłka, po drugiej reprezentacja Andory. Odnosząc to do piłki klubowej – to tak, jakby w eliminacjach do Ligi Mistrzów Manchester United startował równocześnie z mistrzem Gibraltaru. 

Czy to już czas, by UEFA odesłała słabeuszy do pre-eliminacji?

Przy obecnych napiętych terminarzach piłkarskich pojawia się pytanie, które zdaje się uzasadnione – czy ci najmniejsi, najskromniejsi i najsłabsi nie powinni rywalizować we własnym towarzystwie i dopiero później dostępować zaszczytu gry z gigantami? 

Postanowiliśmy pochylić się nad tym tematem.

Towarzystwo autsajderów

Rzeczywiście w strefie UEFA mamy do czynienia z szeregiem reprezentacji, wobec których określenie “autsajder” wydaje się najłagodniejszym z możliwych. San Marino stanowi tutaj chyba najlepszy przykład. Nasi dzisiejsi przeciwnicy za sukces uznają zdobycie gola przeciwko jakiemukolwiek zespołowi. Ich dotychczasowy bilans w eliminacjach do mistrzostw świata i Europy to zero zwycięstw, trzy remisy i 139 porażek. W bieżącym stuleciu Sanmaryńczykom udało się nie przegrać dwóch eliminacyjnych spotkań – z Łotwą w 2001 i Estonią w 2014 roku. Do tego można też dodać dwa bezbramkowe rezultaty w drugiej edycji Ligi Narodów. San Marino zremisowało na wyjeździe z Liechtensteinem oraz u siebie z Gibraltarem.

Jak wiele jest w Europie drużyn tego kalibru?

Reklama

Zebraliśmy do kupy wszystkie reprezentacje, którym zdarzało się zakończyć zmagania w grupie eliminacyjnej bez ani jednego zwycięstwa i z dorobkiem punktowym nie większym niż trzy oczka. Zaczęliśmy liczyć od kwalifikacji do mistrzostw świata w Korei i Japonii.

  • San Marino (10)
  • Andora, Malta (7)
  • Liechtenstein (5)
  • Wyspy Owcze (4)
  • Luksemburg, Mołdawia, Gibraltar (3)
  • Litwa, Kazachstan, Azerbejdżan (2)
  • Gruzja, Kosowo, Irlandia Północna, Cypr, Czarnogóra, Estonia (1)
PRZEMYSŁAW FRANKOWSKI ZDOBĘDZIE GOLA W STARCIU Z SAN MARINO?
KURS: 1,90 W FUKSIARZU!

Jak widać, reprezentacja San Marino ewidentnie wybija się przed szereg, jeśli chodzi o niezdolność do wygrywania meczów nawet od wielkiego dzwonu. Niewiele lepsi są zawodnicy Andory oraz Malty, sporo eliminacyjnych kampanii z beznadziejnym dorobkiem punktowym zaliczyła też ekipa Liechtensteinu. No i trzeba również pamiętać o reprezentacji Gibraltaru, która w powyższym zestawieniu nie bryluje tylko dlatego, że dołączyła do UEFA stosunkowo niedawno. Ale spójrzmy może na temat z jeszcze inne strony. Wyliczmy drużyny, które finiszowały w eliminacjach na ostatnim miejscu w grupie co najmniej pięciokrotnie. Naturalnie teraz również bierzemy pod uwagę eliminacje od MŚ 2002 do ME 2020.

  • San Marino – 10/10 (2002-2020)
  • Malta – 10 (2002-2020)
  • Andora – 9 (2002-2018)
  • Liechtenstein – 8 (2002, 2004, 2008-2014, 2018, 2020)
  • Luksemburg – 6 (2002-2008, 2012, 2014)
  • Wyspy Owcze – 6 (2004-14)
  • Azerbejdżan – 5 (2002-2008, 2020)
  • Mołdawia – 5 (2006, 2010, 2016-2020)
  • Gibraltar – 3/3 (2016-2020)

Rzadsze wpadki zdarzały się również reprezentacjom Armenii, Kazachstanu, Białorusi (trzy), a także Litwy, Łotwy, Cypru, Gruzji i Macedonii (dwie). Incydentalnie klęski w eliminacjach ponosili piłkarze Grecji, Albanii, Islandii, Kosowa, Irlandii Północnej, Bułgarii, Czarnogóry oraz Estonii. Summa summarum widać zatem wyraźnie, iż istnieje na Starym Kontynencie grono ekip, które zawsze albo prawie zawsze kończą na dnie. Na kogokolwiek w kwalifikacjach nie trafią, w jakiejkolwiek formie się akurat nie znajdują – wiatr wieje im w oczy. Notorycznie dostają po dupie.

Słabeusze poza nawias?

W krajach Europy Zachodniej coraz częściej pojawiają się zatem głosy zniecierpliwienia, gdy przychodzi do starć z reprezentacjami pokroju San Marino. Całkiem niedawno głos w tym temacie wypowiedział się Gary Lineker, a jego opinia spotkała się ze sporym poparciem w brytyjskich mediach. – Dotarliśmy do tego poziomu, gdy najniżej notowane drużyny powinny wewnętrznie rywalizować o prawo gry w docelowych eliminacjach. Obecna sytuacja jest absurdalna – napisał były napastnik reprezentacji Anglii na Twitterze, odnosząc się zresztą nie tylko do Sanmaryńczyków, ale i do reprezentantów Andory.

Obecnie najniżej notowane reprezentacje w strefie UEFA to:

  • San Marino (210. pozycja w rankingu FIFA)
  • Gibraltar (197.)
  • Liechtenstein (188.)
  • Mołdawia (180.)
  • Malta (171.)
  • Andora (156.)
  • Litwa (137.)
  • Łotwa (135.)
  • Kazachstan (120.)
  • Azerbejdżan (117.)

Poza TOP100 rankingu FIFA plasują się również Wyspy Owcze (114.), Estonia (111.), Kosowo (109.) i Cypr (103.). W sumie – czternaście drużyn. Trudno powiedzieć, jak wiele z nich dokładnie Lineker chciałby wykluczyć z normalnej ścieżki eliminacyjnej. Między innymi Barry Glendenning z “Guardiana” poparł jednak tę ideę 80-krotnego reprezentanta Anglii. – To wybitnie rozsądny pomysł. Międzynarodowy kalendarz piłkarski już teraz jest przeładowany, a coraz bardziej uzasadnione obawy związane z kryzysem klimatycznym zmuszają nas, by rozgrywać mniej spotkań – uważa brytyjski dziennikarz. – Skrócenie kwalifikacji do wielkich turniejów jest zatem jak najbardziej mile widziane. Poza tym, tego rodzaju zmiany wspomogą rozwój najmniejszych reprezentacji. Dostaną one rzadką w tej chwili możliwość prowadzenia gry, a nagrodą dla najlepszych będzie udział we właściwych eliminacjach.

Reklama
ALBANIA WYGRA NA WYJEŹDZIE Z WĘGRAMI?
KURS: 4,10 W FUKSIARZU!

Kilka lat temu – zresztą zaraz po miażdżącym zwycięstwie 8:0 z San Marino – niezadowolenie z konieczności mierzenia się z przeciwnikami z najniższej półki wyraził Thomas Mueller z reprezentacji Niemiec. – Takie mecze nie mają nic wspólnego z zawodową piłką. Nie potrafię zrozumieć sensu ich rozgrywania. Tym bardziej, że terminarz jest napięty, a my ponosimy niepotrzebne ryzyko – stwierdził mistrz świata z 2014 roku. Również pośrednio sugerując, iż UEFA powinna odseparować skrajnych słabeuszy od reszty stawki. O ryzyku związanym z tego typu spotkaniami wiemy zresztą sporo w Polsce. Robert Lewandowski w kulminacyjnym momencie sezonu 2020/21 pauzował przecież z powodu kontuzji, której nabawił się właśnie w trakcie starcia z Andorą.

Warto zaznaczyć, że wytyczenie rundy pre-eliminacyjnej nie byłoby rozwiązaniem zupełnie nieznane w europejskiej piłce. Spójrzmy bowiem na rozgrywki klubowe. W pre-eliminacjach do Ligi Mistrzów wystąpili w sezonie 2021/22 przedstawiciele Kosowa, Wysp Owczych, Andory i San Marino. Jest to rozwiązanie stosowane przez europejską federację od lat. Można się też zastanawiać, czy cała 1. runda nowo powstałej Ligi Konferencji to nie są też tak naprawdę pre-eliminacje. Na tym etapie do rozgrywek wkraczają bowiem ekipy wyłącznie z najniżej notowanych lig w rankingu współczynników (29.-55.).

Łatwo się też doszukać pewnych analogii do pozostałych kontynentów. Na przykład w Ameryce Północnej najwyżej notowane kadry – obecnie są to reprezentacje USA, Meksyku, Kostaryki, Jamajki i Hondurasu – rozpoczęły eliminacje do mistrzostw świata w Katarze dopiero od trzeciej rundy grupowej, żeby nie gmatwać się w zmagania z szeregiem ekip pokroju reprezentacji Turks i Caicos albo Kajmanów. Wstępna runda eliminacji odbywa się również w Afryce.

Lek, a może nóż w plecy?

Generalnie można nawet ze zrozumieniem przyjąć argument o tym, że najsłabsze reprezentacje z takich wewnętrznych starć między sobą wyciągną więcej, niż z konfrontacji z ekipami z topu, które może i stanowią zawsze fajną przygodę dla mechaników z San Marino, kelnerów z Andory i piekarzy z Gibraltaru, ale koniec końców efekt jest prawie zawsze ten sam. 90% posiadania piłki, totalna dominacja i gładkie zwycięstwo zawodowców nad amatorami. Zresztą na takiej zasadzie skonstruowana została przecież Liga Narodów UEFA, która w dużej mierze wyparła z piłkarskiego kalendarza międzynarodowe spotkania towarzyskie. W edycji 2020/21 do Dywizji D trafiło siedem drużyn – Wyspy Owcze, Malta, Łotwa, Andora, Gibraltar, Liechtenstein oraz San Marino.

Wątpliwości jest jednak sporo.

Po pierwsze, ekipy pokroju San Marino czy Malty funkcjonują w pewnej mierze właśnie po to, żeby raz na jakiś czas piłkarze-amatorzy mogli wymienić się koszulkami z Thomasem Muellerem, Robertem Lewandowskim, Kylianem Mbappe albo Harrym Kane’em. To jest paliwo, które napędza te najmniejsze reprezentacje, nie licząc naturalnie uczuć patriotycznych. Możliwość obcowania z gigantami futbolu jak równy z równym, na tym samym boisku. Jeżeli zostaną w tej mierze wprowadzone ograniczenia, entuzjazm wobec występowania w najmniejszych reprezentacjach Starego Kontynentu może znacznie opaść. Poza tym, uczestnictwo w pełnym cyklu eliminacyjnym gwarantuje słabeuszom pewną ciągłość występów na międzynarodowym poziomie. A z kim grałyby drużyny przegrane w pre-eliminacjach? Też między sobą, tylko że towarzysko? Raczej nie wzbudzi to ekscytacji wśród potencjalnych sponsorów.

Jasne, można zakładać, że UEFA w jakiś sposób zrekompensuje wykluczonym ekipom finansowe starty. Ale, jak głosi pamiętne reklamowe hasło, na pewno świetnie znane fanom futbolu, “są rzeczy, których kupić nie można”. Na przykład gol zdobyty na Wembley w pierwszej minucie meczu z Anglią.

Anglia 7:1 San Marino (1993)

Kolejna sprawa – z tymi gładkimi zwycięstwami faworytów nad leszczami też bywa w ostatnim czasie różnie. Tylko w eliminacjach do mistrzostw świata w Katarze mieliśmy już do czynienia z paroma spotkaniami, w których pachniało sensacją, albo nawet do niej doszło.

Wyliczmy:

  • wymęczone zwycięstwo 1:0 Portugalii z Azerbejdżanem po samobóju
  • triumf Luksemburga nad Irlandią w Dublinie
  • prowadzenie Luksemburga w meczu z Portugalią (ostatecznie 1:3)
  • męczarnie Hiszpanii z Gruzją (2:1 po golu w doliczonym czasie)
  • dwa remisy Ukrainy z Kazachstanem
  • Bale ratujący Walii skórę w meczu z Białorusią (gol na 3:2 w doliczonym czasie)
  • Wyspy Owcze na prowadzeniu z Austrią (finalnie 1:3)
  • zwycięstwo Danii z Wyspami Owczymi po golu w 85. minucie
  • Łotwa remisująca 3:3 na wyjeździe z rozpędzoną Turcją
  • zwycięstwo Cypru ze Słowenią i remis ze Słowacją

Oczywiście przypomnieć można też łatwo przypadki odwrotne. 8:0 Danii z Mołdawią, 8:0 Belgii z Białorusią. Jasne. Ale też nie jest tak, że topowe ekipy za każdym razem urządzają autsajderom tęgie lanie. Przeciwnie – nieśmiertelne powiedzonko “w Europie nie ma już słabych drużyn” zdaje się z roku na rok zyskiwać na aktualności. Przypomnijmy sobie zresztą wiosenne starcie reprezentacji Polski z Andorą. Czy to był taki zupełny spacerek?

Na dwoje babka wróżyła

Dobry jest też przykład reprezentacji Luksemburga, którą pewnie jeszcze dziesięć lat temu wypychano by do potencjalnych pre-eliminacji w jednym szeregu z Liechtensteinem oraz Gibraltarem. Tymczasem dzisiaj Luksemburczycy stanowią już naprawdę wartościowy zespół, którego nie należy lekceważyć. Temat rozwoju piłkarstwa w tym kraju to materiał na osobny artykuł, ale suche wynik mówią same za siebie – Luksemburg nie jest już chłopcem do bicia. Kto wie, czy w najbliższym czasie nie pokusi się nawet o awans na mistrzostwa Europy na tej samej zasadzie, co ostatnio Macedonia Północna.

No i wreszcie nie można lekceważyć opinii samych zainteresowanych. Od razu przypomina się surowa reakcja Sanmaryńczyków na cytowaną już powyżej wypowiedź Thomasa Muellera. – Drogi Thomasie, masz rację. Mecze takie, jak ten piątkowy, nic nie znaczą – dla ciebie. Z drugiej strony, nie musisz przecież przyjeżdżać do San Marino, by robić coś, co nie ma żadnego znaczenia. Możesz spędzić weekend ze swoją żoną, leżąc na sofie w luksusowej willi, albo wystąpić na imprezie jednego ze swoich sponsorów, by zarobić kolejne kilkaset tysięcy euro – oznajmił Alan Gasperoni, przedstawiciel federacji piłkarskiej San Marino. – Futbol należy do wszystkich, którzy go kochają. Czy ci się to podoba, czy nie.

Niemiec twierdził potem, że jego wypowiedź została wyrwana z kontekstu i w rzeczywistości nie miał zamiaru atakować słabszych oponentów. Ale ten temat będzie powracał jak bumerang. Bo piłkarski terminarz rzeczywiście pęka w szwach i FIFA oraz UEFA będą musiał coś z tym w wreszcie zrobić. Pytanie, czy wyrzucenie najsłabszych europejskich reprezentacji poza standardowy tryb turniejowych eliminacji to rzeczywiście właściwy krok, by ten kalendarz odciążyć?

Z tym pytaniem was zostawiamy.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

fot. FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
0
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Piłka nożna

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
0
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

66 komentarzy

Loading...