Gdyby piłka nożna była matematyką, to Legii nie dawalibyśmy szans. Suma umiejętności legionistów w sposób jasny i oczywisty jest mniejsza niż suma umiejętności ekipy Leicester. Ale na szczęście Legii – dopóki piłka w grze, piłka jest jedna, bramki dwie i tak dalej. Legioniści grają dzisiaj o naprawdę słodką nagrodę.
Jak mawia klasyk – mecze ekstraklasowe są jak chleb z masłem przy pucharach, które jawią się jako bułka z serem i szynką. Tym się żyje, na to się czeka i choćby piłkarze udzielili tysiąca wywiadów o tym, że „każdy mecz się liczy”, to sorry, panowie, nas nie wkręcicie. Trudno zachować pełną koncentrację i podobny poziom mobilizacji na starcie z – dajmy na to – Wisłą Płock i na mecz ze Spartakiem czy Leicester.
Dlatego do dzisiejszego meczu Legii nie przykładamy miarki pod tytułem „aaaa, bo przecież z Rakowem przegrali, więc co oni szukają w starciu z ekipą z Premier League”. To dwie różne dyscypliny sportu. Jeśli ktoś przeciera oczy, że Legia z gry w pucharach nie wygląda tak samo w Ekstraklasie – cóż, krótko żyjesz na tym świecie, drogi ktosiu.
Tak siedzimy sobie i zastanawiamy się – w czym szukać optymizmu przed tym meczem warszawian? Bo przecież szanse na urwanie punktów faworytowi są niewielkie. To jasne. Ale są też powody – mniej lub bardziej naciągane – które pozwalają w tę Legię uwierzyć.
Legia Warszawa – Leicester: a może Anglikom nie będzie się chciało?
Przede wszystkim szansy na „cholera, a może jednak?” upatrujemy w nastawieniu mentalnym. Doskonale wiemy, że silne ekipy z lig TOP5 mają często kompletnie wywalone na grę w pucharach pocieszenia. Nie gramy w Lidze Mistrzów? No to nie, puchary pocieszenia nas nie interesują, trzeba to tylko odbębnić i ciao. Zwłaszcza Anglicy – im rzecz jasna na kasie z Ligi Europy/Konferencji w ogóle nie zależy, bo z samej ligi zarobią zdecydowanie większe sumy. Prestiż? Tu podobnie – nikt tam się tym nie rajcuje. „Problematyczna” jest tylko wizja ewentualnego zwycięstwa, bo ono daje promocję do Ligi Mistrzów. A tego celu Leicester City przez angielską ekstraklasę może nie osiągnąć.
Tymczasem dla Legii ten mecz to święto. Skauci na trybunach, większa ekspozycja w telewizji. Może to nie tak, że historie klubu pisze się pucharami, ale historie poszczególnych piłkarzy już owszem. Puchary to doskonałe okno wystawowe. Nawet jeśli Czesław Michniewicz nie znajdzie jednego prostego tricku na podpompowanie zespołu, to każdy z tych gości i tak znajdzie motywacje wewnętrzną w postaci „ludzie patrzą, skauci patrzą, to mój czas”. Przewaga w nastawieniu na pewno będzie po stronie Legii.
Ale sam mental nie wystarczy. Tu trzeba też fuksa, zwyczajnego fartu, uśmiechu od losu. Czy Sheriff był zespołem lepszym w starciu z Realem? No nie, był skuteczny, miał szczęście, zrobił podwaliny też niezłą organizacją. Ale ten czynnik szczęścia jest często niedoceniany w piłce. Można zrobić dwugodzinną odprawę, rozgryźć rywali na WyScoucie, przesuwać się jak po sznurku na boisku. A później dostajesz gonga w 50. sekundzie spotkania i całe ciśnienie schodzi.
Pozostając jednak przy kwestiach piłkarskich – Michniewicz lubi grać z mocniejszymi. Portugalia, Belgia, Włochy w młodzieżówce. Slavia, Dinamo, Spartak już w Legii. Nawet jeśli z Dinamem legioniści odpadli, a na młodzieżowym Euro ostatecznie nie udało się nic ugrać – zespoły tego szkoleniowca były dla mocniejszych rywali kamyczkiem w bucie. Złośliwy komarem, który w lipcu nie daje spać. Tłustym śladem na okularach, gdy nie masz pod ręką chusteczki do przetarcia szkła.
Legia Warszawa – Leicester: punkty uprawdopodobnią wiosnę
Nie będziemy chyba wielkimi znawcami, jeśli napiszemy, że Anglicy będą dominować. Ale wydaje nam się też, że Legia kilka razy zagrozi bramce Leicester. Zerwie się Kastrati. Coś z niczego wymyśli Emreli czy Muci, którzy mają takie momenty „a, może se stąd strzelę…”. Nawrockiemu uda się zaskoczyć dalekim, celnym, ciętym podaniem obronę rywala. Oczywiście, że dysproporcjach jest olbrzymia, ale jednocześnie świat piłki widział już nie takie wtopy. Zwłaszcza, że okoliczności mentalne-zdrowotne-rozgrywkowe są sprzyjające Legii.
Wygrana ze Spartakiem była słodką osłodą gorzkich meczów w Ekstraklasie. A urwanie punktów Leicester będzie już czymś zdecydowanie większym. Mocnym stemplem na najnowszej historii klubu. Przyczynkiem do rozmów za pięć lat typu „a pamiętacie, jak w 2021 roku Legię wyjaśnił Ivi Lopez, a chwilę później ta sama Legia walnęła Leicester?”.
To może nie mecz o święty spokój. Ale to na pewno mecz o wspomnienia. Poza tym – jak wyliczył użytkownik @DbAbsur na Twitterze – tutaj jest sporo do ugrania dla przyszłości w pucharach. Jeśli Legia wygra dziś z Leicester, to będzie miała 16% szans na zajęcie 1. miejsca, 36% na 2., 45% na 3 – razem 97% na grę wiosną w pucharach. Przy remisie: 1. miejsce 5%, 2. – 18%, 3. – 66%.
Stawka jest zatem spora.
fot. FotoPyk