Adam Frączczak to postać, której kibicom polskich klubów przedstawiać raczej nie trzeba. W Pogoni Szczecin spędził dekadę, a teraz, jak sam mówi, nie poszedł do Korony Kielce, żeby odcinać kupony. Żyje z dala od rodziny, bo chce jeszcze w swojej karierze powygrywać. W tej rozmowie jednak mniej będzie tematów piłkarskich, nie ma też słowa o przebytej chorobie. Podjęliśmy kwestię samotności, ojcostwa, stresu, realiów obecnego świata, planów na przyszłość, domniemanego “konfliktu” z Zahoviciem czy plażowaniu w górnej ósemce. Zapraszamy.
Jeśli ktoś nie śledził polskiej piłki od kilku lat, bo na przykład miał jej dość, a dzisiaj postanowił dać jej drugą szansę i nie widzi Adama Frączczaka w kadrze Pogoni, to mógłby sobie pomyśleć “cholera, który mamy rok?”
Szybko to zleciało. Ogółem kariera piłkarska taka jest, bo żyjesz z tygodnia na tydzień, z meczu na mecz. Ale cieszę się, że po dziesięciu latach w Pogoni nie brakuje mi kolejnych wyzwań.
Wywołałeś efekt kuli śniegowej. Najpierw Frączczak, potem Messi.
Hahaha.
Czas nie oszczędza nikogo.
Wiesz, jak już jesteś po drugiej stronie górki, to myślę, że to naturalna kolej rzeczy. Na każdego przychodzi czas i trzeba się z tym pogodzić. Najważniejsze, żebyśmy my sami potrafili poukładać to sobie w głowie. Nie każdy jest do tego zdolny. Zdarza się, że mnie to denerwuje, gdy o tym myślę, ale z drugiej strony staram się do tego przygotować.
Nazywają cię już staruszkiem?
Oczywiście, ale cały czas mam w sobie duże ambicje i chęć do gry w piłkę. Jak tego zabraknie, wtedy będzie trzeba sobie powiedzieć: finito. Ostatnio czytałem u was wywiad z Marcinem Radzewiczem, który w podobny sposób do tego podchodzi. Póki jest zdrowie, dlaczego nie? Pewnie zaraz wielu ludzi powie, że czas dać szansę młodym i ja się z tym zgadzam, ale przecież nikt im pola do rywalizacji nie zabiera. Jeśli młody jest lepszy lub klub ma taką wizję, że chce budować na młodych zawodnikach drużynę, to dla mnie jest to rzecz zrozumiała. Niech gra, choć doświadczeni zawodnicy też są potrzebni.
Postaw na siebie w Fuksiarz.pl!
Pewnie słyszałeś takie opinie, że nowi doświadczeni piłkarze w Koronie bardziej myślą już o odcinaniu kuponów.
Każdy może to oceniać jak chce. Będą głosy, że odcinamy kupony, ale my staramy się z chłopakami zostawiać wszystko na boisku. Chcemy pokazywać młodszym wzorowe podejście, żeby mieli się od kogo uczyć. Zresztą – jaki miałbym cel, żeby jechać na drugi koniec Polski z dala od rodziny, siedzieć w Kielcach i mieć wywalone na wyniki? To tak nie działa. Wiemy, o co tutaj gramy, i myślę, że drużyna jest fajnie zbudowana. Mamy wielu Polaków, szatnia jest bardziej polska, a nie tak jak to miało miejsce w poprzednich latach.
Myślisz, że w Koronie Kielce jesteś w stanie zagrać najlepszy sezon w karierze pod względem liczb? Zawsze mówiłeś, że na pozycji napastnika gwarantujesz przynajmniej 10 bramek. Licząc asysty, wypracowałeś ich już osiem w ośmiu meczach.
Tak, zawsze mówiłem, że napastnik, który gra przez cały sezon, musi mieć minimum 10 bramek. Nieważne, w jakiej drużynie by grał. Oczywiście nie zmieniam zdania, podtrzymuję to. Odpowiadając na twoje pytanie, myślę, że jestem w stanie tego dokonać. To mój indywidualny cel, którego spełnienie pomoże całej drużynie.
Masz już sprecyzowane plany co do przyszłości po karierze?
Przede wszystkim inwestuję, mam różne pomysły. Coraz intensywniej o tym myślę, choć, póki gram na poziomie centralnym, skupiam się głównie na piłce. Muszę przyznać, że fajnie by było, gdybym po karierze mógł zająć się czymś innym, przynajmniej na początku. Ale znając siebie, będzie ciągnęło mnie do sportu. Mój syn gra w akademii Pogoni, więc raczej nie ma szans, żeby futbol nie był w moim życiu obecny.
Pójście w trenerkę nie ekscytuje cię?
Nie chciałbym zostać trenerem seniorów, na tę chwilę nie kręci mnie taka wizja. Jeśli już, to mógłbym pracować z dzieciakami, choć niewykluczone, że w pewnym momencie coś mi się w głowie przestawi i pomyślę zupełnie inaczej. Na pewno będę chciał zrobić kursy trenerskie. Chociażby po to, żeby zobaczyć, jak to wygląda od drugiej strony.
Nie musiałbyś już trzymać się diety i sportowego trybu życia na 100%. Mógłbyś wtedy odpuścić.
Wiesz co, ja chyba pójdę w drugą stronę! Uwielbiam reżim treningowy. To moja ambicja, że wręcz za często chciałbym trenować. Zastanawiałem się nad tym ostatnio i wydaje mi się, że właśnie przez ciągłe dokładanie sobie zajęć indywidualnych miałem drobniejsze urazy. Tylko że… nie umiem inaczej. To można postrzegać jako moją wadę. Jak skończę grać w piłkę, to sobie trochę odpuszczę, ale i tak poszukam czegoś, co będzie pozwalało mi się zmęczyć. To może głupio zabrzmi, ale lubię czuć fizyczne zmęczenie.
Czyli słowo “lenistwo” nie występuje w twoim słowniku.
Zdecydowanie nie. Dam ci przykład Bartka Ławy, który gra teraz w rezerwach Pogoni. Dobrze się znamy i jestem pod wrażeniem jego prowadzenia się. Chłop 42 lata, a codziennie gra i trenuje. Do tego ma swoje triathlony, może poszczycić się sylwetką, jakiej 20-latkowie nie mają. Bliżej mi w tym wieku będzie do podejścia Bartka, niż do siedzenia na kanapie przed telewizorem.
Wyobraź sobie, że z powodów niezależnych od ciebie musiałbyś przedwcześnie zawiesić buty na kołek. Załóżmy: przychodzisz z treningu i nagle żona mówi ci “Adam, musisz kończyć”.
Nie wyobrażam sobie takiego ultimatum, bo gdybym nie mógł grać w piłkę, to byłbym człowiekiem nie do życia. Wiadomo, że różne w życiu są sytuacje. Czasami trzeba z czegoś zrezygnować. Mam jednak nadzieję, że ja nie będę musiał. Oczywiście rodzina jest najważniejsza. Chcę to wszystko odpowiednio wiązać, mimo że jestem daleko od domu. Kiedy mam wolny czas, jeżdżę do Szczecina.
Zapewne doskwiera ci samotność, jeśli nie wstydzisz się o tym mówić.
Nie wstydzę. Większość swojego życia spędzałem z rodziną, a teraz musiałem wyjechać i zaadaptować się do innych warunków. Pierwsze dwa tygodnie mogłem sobie odpocząć, zobaczyć, jak to jest. Ale potem wracasz do mieszkania i nie masz się do kogo odezwać. Są koledzy, można wyjść na kawę, tylko że bliskich ci brakuje. Jesteśmy ludźmi, taki brak da się odczuć.
Tym bardziej że rodzina w życiu sportowca może napędzać.
Dokładnie. Kiedy wychodzę na mecz, zawsze sobie myślę, że dobrze by było strzelić bramkę, żeby później pogadać o niej z synem. Wiesz, powymieniać się spostrzeżeniami. To jest fajne, bo masz świadomość, że nie grasz tylko dla siebie, ale również dla kogoś.
Cashback bez obrotu w Fuksiarz.pl – 50% do 500 zł
Cenisz sobie zdanie syna? Dochodzi między wami do ciekawych dyskusji?
Pewnie, że tak. Młody czasami mówi, że fajnie się zachowałem tu czy tam lub że strzeliłem ładną bramkę. Czasami też pośmieje się, kiedy coś odwalę. Zresztą on za niedługo będzie miał 11 lat, więc możemy pogadać o piłce już na fajnym poziomie. Gdy oglądam jego mecze, również staram się mu podpowiadać co nieco. To już nie odbywa się na zasadzie prostych haseł “tata, gola, gola!”, nie rozmawiamy już tylko o klockach Lego.
Co chciałbyś w nim zaszczepić jako ojciec?
Wiesz co, ostatnio o tym myślałem. Muszę mieć na uwadze, że przyszła zmiana pokoleniowa. Chciałbym zaszczepić w nim wiele rzeczy, których ja zostałem nauczony, ale nie jestem pewien, czy to byłoby dobre w świecie, w którym obecnie żyjemy. Jeżeli jednak coś miałbym wyróżnić, to byłoby to coś, czego nigdy się nie bałem. Chodzi o ciężką pracę, takie stuprocentowe poświęcenie się czemuś. Kiedyś nie mieliśmy tylu bodźców dookoła i kiedy chciałeś zostać piłkarzem, to każdą chwilę poświęcałeś na piłkę. Teraz dzieciaki mają tyle dodatkowych opcji, że trudno znaleźć im coś, czemu oddałyby się w pełni. Z drugiej strony to dobrze, że otworzyło się tyle możliwości.
Ta dostępność ma swoje drugie oblicze. Łatwiej natknąć się na głupoty i wątpliwe autorytety.
Tak, choć sam czasami łapię się na tym, że poświęcam czas na jakieś głupotki. Poza tym usiądę raz na jakiś czas do konsoli, żeby się odmóżdżyć czy pogadać z chłopakami. Bo jak już gram, to w Call of Duty z kolegami z Pogoni czy innymi piłkarzami czy to z Korony, czy z Ekstraklasy.
Porobię też coś na telefonie czy dosiądę się do syna, kiedy gra. Gdy ja byłem młody, to na telefonie mogłem co najwyżej pograć w węża. Teraz ogółem łatwiej tracić czas. Moja rola w tym, żeby tłumaczyć pewne zjawiska. Jestem zdania, że kompletne odłączanie od czegoś jest bezsensowną metodą wychowawczą. Lepiej porozmawiać, dać zrozumieć.
Najłatwiej zabronić.
Najłatwiej zabrać telefon czy PlayStation, ale nie o to chodzi. Myślę, że teraz powinno się bardziej starać zrozumieć ten ich świat, a nie patrzeć przez pryzmat naszego dzieciństwa. Nie uważam się za guru jeśli chodzi o wychowywanie dzieci, lecz pewnych zasad staram się trzymać. Ze swoim synem jestem na stopie koleżeńskiej, stoję między różnymi pokoleniami. Czyli pozwalam, jak coś jest spoko, ale musi być balans.
Kiedyś w pewnym wywiadzie powiedziałeś, że jak nie mogłeś trenować, to wziąłeś się za książki psychologiczne. Jak ci idzie?
W wolnej chwili czasami poczytam, ale nie jestem molem książkowym. Zawsze to fajnie poczytać coś ciekawego, co cię interesuje.
Wyróżniłbyś jakąś książkę?
“Potęga podświadomości” – to taka klasyka i pewnie większość ją czytało, bardzo fajna. Ostatnio zacząłem również czytać “Potrójnego Agenta”, wiesz, ISIS, Al-Kaida, takie tematy. Dobrze się czyta i w końcu muszę ją zabrać ze Szczecina, bo zostawiłem w domu.
Czego nie lubisz w ludziach?
Najbardziej nie lubię narzekania albo gdy ktoś mówi, że czegoś nie da się zrobić. Denerwuje mnie to. Ostatnio jak wracałem z wakacji, to widziałem ludzi na basenie zrelaksowanych, którzy odpoczywają, piją drinka, mają pełen relaks. Wystarczyło, że ileś godzin później wróciliśmy do Polski, żeby to się zmieniło. Jak na miejscu musieliśmy zrobić test na Covid, to z tych samych ludzi zrobili się wariaci. Narzekali, wyzywali się, wpychali w kolejkę… Szkoda gadać. To tak, jakby 15 minut czekania mniej miało ich zbawić. Powiedziałem żonie “oho, popatrz, szybko zapomnieli o wakacjach”. Polakom po prostu brakuje czasami luzu i spokoju.
Dystansu do życia.
Dlatego wydaje mi się, że jest w ludziach tyle stresu, który nie jest naszym sprzymierzeńcem.
Kiedy ty najbardziej się stresowałeś?
Kiedy broniliśmy się z Pogonią przed spadkiem. Ta pierwsza runda, kiedy nic nam nie szło i dostawaliśmy wszystko w czapkę, była straszna. Dochodziła frustracja, bo czego nie robiliśmy, to i tak dostawaliśmy w trąbę. Pamiętam, jak przyjechała do nas Cracovia. Graliśmy mega dobrze, ale nic nie chciało wpaść. Oni oddali trzy strzały po stałych fragmentach, Piątek strzelił hat-tricka. Po takim meczu siadasz i myślisz sobie “o co tu ku*wa chodzi?”.
Przeżywałeś też inną skrajność, czyli walkę o najwyższe cele. To też było stresujące? Z drugiej strony były takie momenty, kiedy zarzucano wam brak ambicji po wejściu do pierwszej ósemki.
Wiesz co, nie odbierałem tego w formie stresu. Bardziej pozytywnie podchodzi się do faktu, że możesz zagrać o coś więcej. Piłkarzy to napędza. Wiem, jak kibice postrzegają te dalsze sezony z przeszłości, ale muszę powiedzieć, że w tamtym czasie w końcowych kolejkach ławka była za krótka. Dawały się we znaki urazy, było za mało jakości. Od kilku lat to się zmieniało, co widać po wynikach. Jeśli chodzi o górną ósemkę, to czasami naprawdę byliśmy po prostu słabsi od topowych zespołów. Przyklejono nam łatkę, ale trzeba spojrzeć na to szerzej. Nie mieliśmy na tyle szerokiej kadry, żeby walczyć o podium. Nie było tak, że na koniec sezonu odpuszczaliśmy i w głowach mieliśmy plażowanie, jak nam się zarzucało.
Trochę tych teorii spiskowych jest w odniesieniu do Pogoni, a ta najnowsza była nawet z twoim udziałem. Mówiło się na wiosnę, że wraz ze starszyzną i Sebastianem Kowalczykiem nie przepadacie za Zahoviciem i nie podajecie mu piłek. No to słucham!
Tak, słyszałem! Szczerze? Fajna teoria, naprawdę. Ja wszystko robiłem, żeby Luka nie strzelał goli, a Adam Frączczak już tak. Prosisz mnie o komentarz i masz: gratuluję, gratuluję i jeszcze raz gratuluję osobom, które to wymyśliły. Muszą mieć zajebistą wyobraźnię. Teraz pewnie też to moja wina, że Luka nie strzela?
Wymowny komentarz. A uważasz, że w świecie piłki ogółem brakuje trochę szczerości?
Byłoby lepiej, gdyby każdy był ze sobą szczery. Ale myślę, że to niemożliwe. Jesteśmy ludźmi i nie do końca mamy na to wpływ. Sądzisz, że wszyscy są wobec ciebie szczerzy?
Nie powiedziałbym.
No to zobacz: z twojej perspektywy, w twojej pracy nie możesz mieć pewności. Ja też uważam, że jako piłkarz nie zawsze dostaję szczerość w zamian, ale to jest normalne i nie ma co się żalić.
Nawet jak staramy się być dobrymi ludźmi dla innych.
Dokładnie. Często jest tak, że ci, którzy chcą być pomocni, dobrzy czy lojalni, najbardziej dostają po dupie. W ten sposób ten świat jest niestety skonstruowany.
Early Payout w Fuksiarz.pl! Twoja drużyna prowadzi 2:0? Już masz rozliczony zakład jako wygrany
Gdybyś ty mógł skonstruować siebie na nowo, to zmieniłbyś coś w swojej karierze?
Hmm, może bym nie godził się na te wszystkie zmiany pozycji. Wydaje mi się, że byłbym w stanie bardziej się rozwinąć, gdybym miał sprecyzowaną rolę na lata. Byłem zapchajdziurą i jeszcze nad tym dokładniej pomyślę, czy to wyszło mi na dobre.
Generalnie myślisz, że twoje przeżycia nadają się na książkę? Nie chodzi o robienie z Adama Frączczaka gwiazdy, która koniecznie musi napisać biografię. Mam na myśli bardziej czynnik edukacyjny, twoją drogę, która wielu ludzi może jednak zainspirować.
Trudne pytanie. Ja i książka? Wiele fajnych historii mam w zanadrzu, aczkolwiek raczej nie jestem aż taką osobowością i piłkarzem, żeby móc przelać swoją przygodę na papier. Poleciałeś za mocno!
Dobra, to inaczej. Załóżmy, że ten wywiad czytają koledzy twojego syna. Co chciałbyś im przekazać na początku drogi z piłką?
Może to proste slogany, ale w moim życiu okazały się kluczowe. Miej swój cel i do niego dąż niezależnie od tego, co wydarzy się po drodze. Jak czegoś bardzo chcesz, to prędzej czy później uda ci się to osiągnąć. Rób tak, żeby potem nie mieć pretensji, że nie dałeś z siebie wszystkiego. Bądź uczciwy wobec siebie… Takimi właśnie wartościami kierowałem się w piłce. To mnie napędzało. Mogłem podejść do tego na zasadzie “chciałbym zostać piłkarzem”, okej, ale w czwartej lidze też są piłkarze. Morał jest taki, że młodzi muszą celować jak najwyżej.
Fot. Newspix