Paulo Sousa udzielił wywiadu Interii. Jak to zwykle w przypadku selekcjonera – było wiele okrągłych zdań, z których niewiele wynika. Konkrety? Poza kolejną jasną deklaracją w sprawie Gikiewicza, wyłuskaliśmy dwa.
Po pierwsze – Sousa nie myśli o zmianie w bramce. Mimo gorszej formy Szczęsnego w klubie, która przekłada się na mecze kadry, hierarcha jest jasno zarysowana.
– Tak, jestem do tego przekonany. I będzie numerem 1 jeszcze przez jakiś czas. Po tym, jak Łukasz Fabiański pożegnał się z reprezentacją, zyskałem szansę na zastanowienie się nad odnowieniem sytuacji w bramce. Zawsze powtarzam, że to kluczowa pozycja. Pozycja, na której powinna być stabilizacja: gry i zrozumienia tego, co chcemy robić. Jeden błąd tego nie zmienia, to część procesu – mówi Sousa.
Portugalczyk został zapytany także o Kamila Grosickiego. Wyznał między wierszami, że powołanie dla niego było na wyrost, Sousa nie kierował się wyłącznie sportowymi względami.
– Jeśli mamy być fair, to próbowaliśmy mu pomóc. Powołałem go na pierwsze trzy mecze. Dałem szansę, także gry. Próbowaliśmy go wspierać, choćby treningami, także kiedy był w Anglii. Ale w końcu podjęliśmy decyzję, że nie zaangażujemy go w drużynę, która pojedzie na Euro, bo on w ogóle nie grał w piłkę. Dodatkowo na jego pozycji mieliśmy kilku innych zawodników, których byliśmy pewni, że osiągną lepsze rezultaty. Miałem jednak nadzieję, że Kamil wróci do Polski, że podniesie poziom. I w tym momencie – w zależności od sytuacji – możemy go powołać, albo nie – zachowuje dyplomację Sousa.
Fot. FotoPyK