Reklama

Łódzka klinika ma silną reprezentację piłkarską, ale za słabą na Podbeskidzie

redakcja

Autor:redakcja

18 września 2021, 14:47 • 4 min czytania 26 komentarzy

20. minuta meczu pomiędzy ŁKS-em Łódź a Podbeskidziem Bielsko-Biała. Z boiska schodzi Pirulo, a wchodzi na nie Ricardinho. Po pierwsze – gospodarze tracą swojego najlepszego zawodnika, ba, najlepszego w całej lidze, a zastępują go facetem, który dopiero wraca po kontuzji, a nawet w pełni zdrowy nie daje tyle jakości co Hiszpan, co w kontekście tego meczu jest bardzo złą wiadomością. Po drugie i ważniejsze – w tym samym momencie okazuje się, że nie ma czegoś takiego jak limit pecha, który można wyczerpać i z wysoko podniesionym czołem czekać na kolejne wyzwania. Gdyby istniał, ełkaesiacy nie odnieśliby żadnej kontuzji do końca rundy. 

Łódzka klinika ma silną reprezentację piłkarską, ale za słabą na Podbeskidzie

Tymczasem w łódzkim szpitalu zaczyna brakować łóżek. Już na dzisiejsze spotkanie Kibu Vicuna nie mógł zapełnić ławki rezerwowych, a żeby pustki nie biły po oczach, Hiszpan powołał na mecz dwóch rezerwowych bramkarzy. Poza tym siedzieli na niej rekonwalescenci – prócz wspomnianego Ricardinho (pierwszy występ w sezonie) mowa o Dominguezie (poza kadrą od drugiej kolejki) i Dąbrowskim (pauzuje od piątej serii gier). W gorszym stanie zdrowia od nich są Szeliga, Dankowski, Bąkowicz, Monsalve, Lorenc, Corral, Jurić, Tosik, Moreno, a i tak nie mamy pewności, że wymieniliśmy wszystkich. Mało? Po pierwszej połowie ściągnięty został również Rozwandowicz, raczej nie ze względu na postawę.

ŁKS Łódź – Podbeskidzie Bielsko-Biała. Reprezentacja kliniki

Oczywiście przy takiej skali osłabień należy brać pod uwagę również to, że nie jest to kwestia pecha, tylko ŁKS zmaga się z problemem systemowym, może na poziomie sztabu medycznego, może trenerskiego. Nie nam to ustalać, bo to problem ani nasz, ani ligowych rywali. Uznaliśmy jednak, że uczciwie będzie zamieścić taki wstęp, zanim opiszemy to, że łodzianie nie sprostali Podbeskidziu Bielsko-Biała.

Nie sprostali, ale trzeba przyznać, że nie wyglądali źle. Generalnie ten mecz nam się fajnie zaczął – było widać to, że na boisku przebywają ekipy, które niedawno w Ekstraklasie grały i mają ambicje sięgające powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Wymiana ciosów, całkiem przyjemne tempo. I już po stracie Pirulo, od której wyszliśmy, drużyna z Łodzi objęła prowadzenie. Akcję rozrzucił Rygaard, którego lepsza gra jest ŁKS-owi potrzebna bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, dośrodkował Klimczak, strzelił Janczukowicz.

Fajnie, fajniusio. Tym bardziej, że pojawiły się kolejne sytuacje bramkowe, ale brakowało precyzji.

Reklama

Druga strona medalu jest taka, że swoje okazje mieli też bielszczanie, co przy lepszym dniu Bilińskiego miałoby wyraźne odzwierciedlenie w wyniku. Na pewno warto podkreślić, że Podbeskidzie to już nie są wyjazdowe leszcze z poziomu Ekstraklasy, które przez cały sezon nie psuły humorów gospodarzom i nie wygrały meczu poza Bielskiem. Bilans z zaplecza to dwa zwycięstwa i dwa remisy – żadna rewelacja, bo “Górale” pogubili punkty u beniaminków w Polkowicach i Katowicach, ale przyzwoity bilans.

ŁKS Łódź – Podbeskidzie Bielsko-Biała. Beznadziejny Sobociński

Jak dziś udało się odrobić wynik i przechylić szalę? No, ze sporą pomocą Jana Sobocińskiego. Obrońca ŁKS-u niedługo wyjeżdża do Stanów, by grać dla Charlotte FC, ale przydałoby się, żeby wcześniej odświeżył sobie na przykład przepis o spalonym. Dziś nie tyle złamał linię, co zachował się tak, jakby o wspomnianej regule w ogóle zapomniał, przez co Scalet odebrał podanie od Gutowskiego, pokonał Kozioła, a chorągiewka sędziego – ku zdziwieniu reszty zespołu – została w dole. W drugiej połowie Sobociński nie kwapił się do tego, żeby zaatakować szarżującego w polu karnym Roginicia, a Chorwat bez problemu strzelił na 2-1.

Zabrakło mu tylko samobója, a raz było blisko, bo obrońca ŁKS-u nie kontrolował odbijającej się od niego piłki po stałym fragmencie i złym zachowaniu bramkarza. Tu futbolówka przeleciała obok słupka.

Żeby było śmieszniej, Sobociński miał też świetną sytuację do tego, by się zrehabilitować. W 87. minucie dobrą wrzutkę z wolnego zaliczył Rygaard, stoper był sam przed bramką Polacka, ale uderzył nad poprzeczką.

Występ komplet… Kompletnie beznadziejny. ŁKS nie przegrał tylko przez 22-latka, to byłaby przesada, ale gdybyśmy mieli wskazać głównego winowajcę, a ustalać, o co chodzi z tymi kontuzjami nie będziemy, to wskazalibyśmy Sobocińskiego.

ŁKS Łódź – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1-2

Janczukowicz 22′ – Scalet 44′, Roginić 69′

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

26 komentarzy

Loading...